Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 19 kwietnia 2024 19:08
Przeczytaj!
Reklama

Syberia - ziemia przeklęta, historia Mariana Urbana

Podziel się
Oceń

Historia Polski XIX i początku XX w. to czas, w którym polscy patrioci podejmowali nieudane próby wskrzeszenia państwa polskiego. Co gorsza, każda klęska okupowana była nie tylko wielką daniną krwi, ale także deportacjami na dalekie rubieże Rosji. W 1928 r. dawni Sybiracy, by uczcić pamięć tych, którzy zostali deportowani na nieludzka ziemię, a także zintegrować środowisko byłych zesłańców, utworzyli Związek Sybiraków. Założyciele tego stowarzyszenia nie przypuszczali zapewne, że już wkrótce historia zacznie się powtarzać.
Syberia - ziemia przeklęta, historia Mariana Urbana
Marian Urban (fotografia ze zbiorów Piotra Tomasza)

We wrześniu 1939 r., w wyniku zawarcia układu pomiędzy Związkiem Radzieckim i Niemcami (pakt Ribbentrop – Mołotow), nastąpiła agresja na ziemie polskie. Pomimo bohaterskiej postawy, żołnierze polscy nie dali rady powstrzymać dwóch największych potęg militarnych ówczesnego świata. Nastąpił czwarty rozbiór Polski. Niemcy przejęły zachodnią i centralną część Rzeczypospolitej. Rosjanom przypadły zaś Kresy Wschodnie.

- Mieszkaliśmy wówczas we wsi Płoska, powiat tarnopolski, w województwie lwowskim – wspomina Marian Urban, mieszkaniec wsi Czajcze, jednocześnie prezes Związku Sybiraków w powiecie złotowskim. - Miałem dziesięć lat, pamiętam, że przez naszą wieś przejechał konny oddział wojsk sowieckich. Nie było jednak żadnych działań militarnych.

Spokój nie trwał jednak długo. Miejscowa ludność ukraińska poczęła bowiem podejmować nieprzyjazne działania wobec ludności polskiej. Już następnego dnia została spalona sąsiednia wieś – Jakubowce, później kolejne. Nadto dokonywano licznych grabieży. Te niespokojne dni rodzina Urbanów spędziła w  stodole, w stajni, a nawet pod gołym niebem wśród posadzonych świerków. Jedną noc przebywała także w sąsiedniej wsi Krasnopólka, w zagrodzie zaprzyjaźnionego Ukraińca. Niestety, jeszcze tej samej nocy wybito mu szyby i by nie narażać go na dalsze szykany, Urbanowie wrócili do swojej rodzinnej miejscowości.

Z czasem nieprzyjazne zachowania wobec ludności polskiej zaczęły powoli ustawać. Nastał rok 1940. Zima była wówczas szczególnie sroga. Temperatury spadały często poniżej minus 30 stopni C. Pewnego, lutowego poranka (około godziny czwartej) do drzwi rodzinnego domu pana Mariana zapukali żołnierze radzieccy (dwóch Rosjan i ośmiu Ukraińców). - Postawili nas pod ścianę - wspomina pan Marian. Następnie odbyła się rewizja mieszkania. Gdy zakończyli, jeden z żołnierzy powiedział: macie pół godziny na spakowanie.

Podobne represje dotknęły także innych mieszkańców wsi, którzy byli pochodzenia polskiego. Działania te rozpoczęły się 10 lutego 1940 r. Począwszy od tej daty rozpoczęły się masowe deportacje Polaków, którzy zamieszkiwali tereny zaanektowane przez Związek Radziecki w 1939 r. Represje nie ominęły nawet rodziny miejscowego komunisty, który nosił nazwisko Inglod (po 1945 r. wrócił za ziemie polskie, zamieszkał w okolicach Szczecina). - Był to niezwykle biedny człowiek – wspomina pan Marian, a w dodatku nadużywający alkoholu. Dość powiedzieć, że gdy jedno z jego dzieci chciało iść do szkoły, to albo szło na bosaka, albo czekało aż drugie z niej wróci, by móc zabrać od niego buty. Tak właśnie, bez niczego zesłano i tę rodzinę.

Zebrani na wiejskiej drodze miejscowi Polacy, z dobytkiem, który udało się zmieścić na saniach, udali się w drogę, która miała trwać tysiące kilometrów i wieść do ziemi, którą Gustaw Herling Grudziński nazwał "innym światem". Po dojechaniu do dworca w Kozowie Urbanowie wraz z innymi zesłańcami zostali zapakowani do wagonów towarowych. Z reguły umieszczano tam od 40 do 50 osób, po czym zamykano je, zadrutowując drzwi. Transport liczył 60-80 wagonów. Ciągnęły go dwie lokomotywy.

Transport ruszył w nocy. Neizmierna ciasnota, brak higieny (za ubikację służyła dziura w podłodze), przenikliwe zimno (wagon ogrzewał mały piecyk stojący w kącie tzw. koza) oraz głód (na wagon przypadało 5-6 bochenków chleba i dwa wiadra wody, które wydawano co dwa dni w trakcie postojów) dziesiątkowały zesłańców. Już po paru dniach zaczęto wynosić pierwszych nieboszczyków, umieszczając ich na nasypach kolejowych.Po 25 dniach transport przejechał przez góry Ural. - W gorodzie Kansk przesiedliśmy się z wagonów do odkrytych samochodów ciężarowych - wspomina Marian Urban. Wieźli nas tak przez dwa dni, od rana do wieczora. Następnie saniami, po kolejnych trzech dniach, dotarliśmy do miejsca przeznaczenia.

Zesłańców umieszczono w baraku w lesie. Pożywiono kaszą, pozwolono odpocząć. Na trzeci dzień wyjechali pilnujący żołnierze. ( bo nie było już gdzie uciekać), pojawili się za to miejscowi Rosjanie z piłami do cięcia drzewa. Zasada była prosta: "pracujesz- jesz, nie pracujesz – nie jesz". Cała rodzina Urbanów podjęła pracę w lesie. Ten stan trwał tylko do wiosny. Wówczas Marian wraz z rodzeństwem poszedł do szkoły. - Tak zaczęły się nasze kłopoty - wspomina pan MArian. Sowieci liczyli sobie za wszystko, a zwłaszcza za wyżywienie w szkole. Mój ojciec nie był w stanie na to wszystko zarobić. Zaczęła się bieda. Sprzedawaliśmy, co się dało. Poduszkę za wiadro kartofli, inne rzeczy za mąkę czy kaszę.

Nastała jesień. Ojciec Mariana Urbana - Piotr, przeniósł się do pracy przy budowie baraków dla innych zesłańców. Tak rozpoczął się najtrudniejszy okres dla rodziny Urbanów w trakcie ich pobytu na Syberii. Apogeum miało w okresie Świąt Wielkanocnych. - Gdy mieliśmy bochenek chleba to matka (Aniela) suszyła go i gotowała zupę, żeby nie jeść samego chleba tylko jakąś potrawę - wspomina Marian Urban. Byliśmy wówczas bardzo wycieńczeni. Widząc to, zlitował się nad nami jeden z miejscowych Rosjan. Podarował nam dwa szczeniaki. Moja mama zrobiła z nich rosół, to pozwoliło przetrwać zimę.

Wiosna 1941 r. Piotr Urban podjął pracę (głębiej w las, do starej carskiej wioski) przy pasieniu krów i owiec, nadto zaczął robić buty miejscowym dygnitarzom. To pozwoliło odżyć całej rodzinie bo zimowej gehennie. Tak mijały kolejne miesiąca. W końcu pojawiła się nadzieja. Generał Władysław Anders rozpoczął bowiem formowanie Armii Polskiej na terenie Związku Radzieckiego. Urbanowie postanowili skorzystać z okazji i uciec z nieludzkiej ziemi. Suszyli chleb, żeby zgromadzić zapasy żywności. Gdy im się to udało, ruszyli saniami w kierunku Kanska, stąd pociągiem zamierzali udać się do Taszkientu. Niestety, dotarli tylko do Kanska. Przez tydzień bezskutecznie próbowali załatwić wagon, którym mogliby udać się dalej do Taszkientu. Chleb się skończył, Urbanowie musieli szukać środków do życia. Piotr Urban najpierw pracował w tartaku, później w kołchozie, w końcu w założonym przez siebie warsztacie szewskim.

Kolejna szansa na opuszczenie "nieludzkiej ziemi" pojawiła się z chwilą utworzenia armii Zygmunta Berlinga (1943 r.). Właśnie do niej zaciągnął się Piotr Urban. Jego szlak bojowy zakończył się w styczniu 1945 r. w Warszawie. Po wojnie zamieszkał w Żaganiu. Tam po repatriacji w 1946 r. trafili także pozostali członkowie jego rodziny.

Marian Urban jest obecnie na emeryturze. Pomimo trudnego dzieciństwa spełnił swoje największe marzenie. Został marynarzem. Co więcej, po blisko dziesięciu latach spędzonych w Marynarce Wojennej, odchodząc do cywila, nie porzucił morza. Stale podnosił swoje kwalifikacje i doszedł do stopnia I mechanika. Od wielu lat mieszka we wsi Czajcze (gmina Krajenka). W regionie znany jest m.in. z aktywnej działalności w Związku Sybiraków.

 

 

źródło:

materiały własne autora, na fotografii pan Marian Urban, foty w załączniku: Skansen w Szymbarku

 

 



Napisz komentarz
Komentarze
zachmurzenie duże

Temperatura: 7°CMiasto: Złotów

Ciśnienie: 1001 hPa
Wiatr: 13 km/h

ReklamaMarcin Porzucek - Poseł na Sejm RP
KOMENTARZE
Autor komentarza: PozaTreść komentarza: Jakie „dziennikarstwo” takie wieści … buha haData dodania komentarza: 19.04.2024, 18:22Źródło komentarza: KO wymiotła w wyborach. Czy wymiecie koalicjantów?Autor komentarza: Do UbawionegoTreść komentarza: To, że kupujemy rzeczy "made in china", bo jest nimi zalany rynek i są tańsze, to nie znaczy że musimy zgadzać się na inwestycje zatruwające środowisko i niszczące zdrowie. U nas jeszcze na szczęście możliwy jest sprzeciw społeczny, nie to co w Chinach. Wystarczy elementarna wiedza w temacie gospodarki odpadowej, aby zrozumieć, że spalarnie są bardzo kosztowne, podnoszą ceny opłat i nie rozwiązują problemu odpadów, a wręcz przeciwnie tworzą bardziej toksyczne odpady i to w kilkukrotnie większych ilościach niż ilość odpadu na starcie. Spalarnia wytwarza ogromne ilości rakotwórczych spalin i odpadu stałego w postaci toksycznych popiołów. Kogoś to bawi? Jeśli chodzi o utylizację wydzielanego w wyniku spalania CO2, to żeby uniknąć drakońskich kar za emisję, planowane jest w Polsce wychwytywanie i wtłaczanie go pod ziemię. W rzeczywistości będą to mocno sprężone zanieczyszczone spaliny, bo nie da się w tej technologii wydzielić czystego CO2. Do tego celu wyznaczona jest ponad połowa powierzchni naszego kraju. Jaki ten proceder stwarza zagrożenia, to można sobie poczytać w internecie, przykładów jest wiele. Ryzyko wycieku, czy nagłego odgazowania jest ogromne. Na świecie znane są przypadki podtruwania i niszczenia całego ekosystemu, zatruwania ludzi, trzęsienia ziemi a nawet eksplozje. Ale nie martwcie się, rząd już przygotował przepisy, które dają możliwość uzyskania odszkodowania w przypadku wybuchu. "Ubawionego" pewnie to bawi. O tym dlaczego Francja budowała spalarnie i przestała, można poczytać w tym artykule: https://instytutsprawobywatelskich.pl/dlaczego-francja-budowala-spalarnie-i-przestala-co-zrobic-w-polsce-czerwone-swiatlo-dla-piromanow/Data dodania komentarza: 19.04.2024, 18:15Źródło komentarza: Już w niedzielę referendum w Złotowie!Autor komentarza: Wiesław SzopaTreść komentarza: Popieram P.Pieniążkowskiego NIE WYOBRAŻAM SOBIE PISOWSKIEGO NOMINATA.Data dodania komentarza: 19.04.2024, 18:01Źródło komentarza: Grzegorz Piękoś wygrywa wybory na Burmistrza Złotowa!Autor komentarza: MMATreść komentarza: Niedługo pewnie dostanie zaproszenie od organizatorów do oktagonu. Zmierzy się z tym co latał po domach w Zakrzewie. Trzba roztrzygnąć, która jest bardziej sensacyjny.Data dodania komentarza: 19.04.2024, 17:08Źródło komentarza: "Kolędowanie" w Spółdzielni Mieszkaniowej PiastAutor komentarza: Prawdziwy Głos LewicyTreść komentarza: W ocenie Human Rights Watch Chiny mają jasną strategię osłabiania praw człowieka. Kraj prezentuje się jako atrakcyjny partner handlowy, ale jednocześnie rozwija globalną sieć cenzury. To niebezpieczna mieszanka, bo Pekin wiąże zachodnich partnerów, ograniczając tym publiczną krytykę wydarzeń w Chinach, czytamy w raporcie.Data dodania komentarza: 19.04.2024, 15:12Źródło komentarza: Już w niedzielę referendum w Złotowie!Autor komentarza: Prawdziwy Głos LewicyTreść komentarza: Chiny=totalitaryzm. Poczytajcie sobie raporty. Prześladowania, cenzura, manipulacja. Organizacja Human Rights Watch nie zostawia suchej nitki na Chinach. Kraj zagraża międzynarodowemu systemowi praw człowieka.Data dodania komentarza: 19.04.2024, 15:12Źródło komentarza: Już w niedzielę referendum w Złotowie!
Reklama
News will be here
Reklama
News will be here