Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 28 marca 2024 09:49
Przeczytaj!
Reklama

Kapelan Armii Krajowej - ks. Jan Baranowski

Podziel się
Oceń

W okresie od maja do października 1945 r., na terenie kilku miejscowości, które obecnie położone są na ziemiach powiatów pilskiego i złotowskiego, doszło do zawiązania antykomunistycznej organizacji o nazwie Armia Krajowa – Obszar Pomorze. Inicjatorem jej utworzenia był por. Tadeusz Tracz Komentowski. Trzy grupy, które wchodziły w jej skład, powstały w gminie Miasteczko Krajeńskie. Zaprzysiężenie konspiratorów miało miejsce w obecności tamtejszego proboszcza, księdza Jana Baranowskiego.

Przyszły proboszcz Miasteczka Krajeńskiego urodził się 12 lutego 1904 roku w Woli Książęcej koło Jarocina. Rodzicami byli Zygmunt i Katarzyna z domu Przybył. Po ukończeniu Szkoły Powszechnej oraz Gimnazjum (w Jarocinie i Krotoszynie) Jan Baranowski rozpoczął studia medyczne. Po upływie półtora roku przerwał jednak naukę, kierując się słowami Chrystusa: „Pójdź za mną”. Powołanie zaprowadziło go do Seminarium Duchownego w Gnieźnie, a następnie do Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w Poznaniu. Studia filozoficzno-teologiczne zwieńczył otrzymaniem święceń kapłańskich w dniu 14 czerwca 1930 roku.

Posługę duszpasterską rozpoczął od Bydgoszczy, pełniąc funkcję wikariusza przy kościele farnym pw. św. Marcina i Mikołaja, następnie objął posadę administratora, utworzonej 1 lipca 1933 r. parafii pw. św. Antoniego Padewskiego na Czyżkówku. Dzięki jego staraniom zakupiono teren przy ul. Głuchej, na którym przystąpiono do budowy kościoła (1936). Realizację inwestycji przerwał wybuch II wojny światowej. Do tego momentu prace były już na etapie wykonywania stropu i wiązań dachowych.

Bydgoszcz przed wojną nazywana była przez Niemców „Małym Berlinem”. To miano nie było przypadkowe. Miasto nad Brdą, które leżało w granicach II Rzeczypospolitej, zamieszkiwała bowiem znaczna liczba przedstawicieli mniejszości niemieckiej. To właśnie oni rozpoczęli 3 września 1939 r. wystąpienia zbrojne. W godzinach porannych ostrzelano (z kilkudziesięciu miejsc jednocześnie) polskie oddziały, które wycofywały się przez to miasto. W nocy z 3 na 4 września niemieccy dywersanci ponownie dali znać o sobie. Ostrzelano kompanię 61 pp Wojska Polskiego podczas przekraczania Kanału Bydgoskiego, a rankiem zostały ostrzelane oddziały baterii 15. Dywizji Piechoty, które zaatakowano z ukrycia na Czyżkówku (ul. Grunwaldzka, Nakielska i Kujawska). Historyk IPN Paweł Kosiński ustalił (na podstawie zachowanych dokumentów USC), że 3 i 4 września w mieście zginęło 365 osób. Blisko 3/4 z nich stanowili ewangelicy, co może wskazywać na niemieckie korzenie poległych. Warto nadmienić, że niektórych schwytanych niemieckich dywersantów rozstrzeliwano na miejscu, co stało się później pożywką dla niemieckiej propagandy.

W centrum wydarzeń na Czyżkówku był ks. Jan Baranowski. Znał doskonale teren swojej parafii. Dzięki temu wskazywał wojsku skąd dobiegały lub mogły dobiegać strzały. Pełnił również posługę duszpasterską rannym i umierającym żołnierzom. Jego zdecydowana postawa spowodowała jednak, że zawisło nad nim niebezpieczeństwo odwetu ze strony Niemców. W związku z tym, tuż przed kapitulacją Bydgoszczy, nieznany z nazwiska oficer zasugerował mu opuszczenie miasta razem z ewakuującym się wojskiem. Ksiądz przystał na propozycję, co, zważywszy na późniejsze wydarzenia, niewątpliwie uratowało mu życie.

Po wkroczeniu wojsk niemieckich do Bydgoszczy zaczęły się masowe mordy na Polakach. Dokonywał ich nie tylko Wehrmacht, ale również niemieccy cywile, którzy należeli do Selbstschutzu. Podłoże do zbrodni przygotowała niemiecka propaganda, głosząc, że były to działania odwetowe za okrucieństwa, których mieli dopuścić się Polacy na niemieckich mieszkańcach Bydgoszczy w dniach 3-4 września 1939 r. Oficjalna instrukcja Goebbelsa głosiła, "we wszystkich państwowych gazetach muszą figurować wiadomości o barbarzyństwach Polaków w Bydgoszczy". Dla wzmocnienie przekazu liczbę cywilnych ofiar po niemieckiej stronie oszacowano na ponad 50 tysięcy.

W wyniku trzech fal niemieckich represji - od września do wiosny 1940 r. - w masowych mordach (głównie inteligencji) na terenie ziem polskich włączonych do III Rzeszy, śmierć poniosło ponad 50 tys. Polaków. Niektórzy zostali zlikwidowani w niezwykle okrutny sposób. Przykładem zbrodnia dokonana przez członków Einsatzgruppe IV, którzy po kapitulacji bydgoskiej Straży Obywatelskiej i zapewnieniu że jej członkowie zostaną potraktowani jak jeńcy wojenni, 40 z nich zakatowali własnoręcznie metalowymi prętami. Symbolem niemieckiego bestialstwa stała się zwłaszcza Fordońska Dolina Śmierci, gdzie zamordowanych zostało tysiące mieszkańców Bydgoszczy i najbliższych okolic. Warto nadmienić, że w 1947 r. ks. Klemens Średziński (proboszcz w Bługowie w latach 1947-48) po raz pierwszy odprawił w tym miejscu nabożeństwo Drogi Krzyżowej, które jest kontynuowane do czasów współczesnych.

Ksiądz Jan Baranowski postąpił niewątpliwie roztropnie, słuchając rady nieznanego oficera WP i opuszczając Bydgoszcz przed nastaniem fali niemieckiego terroru. Dzięki pomocy wojska oraz bydgoskiej straży pożarnej przedostał się do Warszawy. Następnie z ewakuującą się ze stolicy kolumną dotarł do Lubartowa. W tej miejscowości wojsko wydało rozkaz rozproszenia się. Wówczas to ks. Baranowski podjął dość zaskakującą decyzję. Nie zważając na grożące niebezpieczeństwo, postanowił powrócić przez Warszawę do Bydgoszczy.

Po dotarciu do miasta nad Brdą nie udał się bezpośrednio do swojej macierzystej parafii. Przezornie odwiedził najpierw księdza Rólskiego. Od niego dowiedział się między innymi, że jestem nadal poszukiwany przez Niemców. Powyższa informacja spowodowała, że z obawy przed grożącym niebezpieczeństwem ponownie postanowił wyjechać z Bydgoszczy. Kierunek obrał na Gniezno. Dzięki pomocy rektora Seminarium Gnieźnieńskiego zdobył przepustkę kolejową. Sporządził ją nieznany z nazwiska Polak, który pracował w Zarządzie Miejskim w Gnieźnie. Dzięki temu dokumentowi ks. Baranowski dotarł do Ostrowa Wielkopolskiego, zatrzymując się na pewien czas w domu rodziców rektora. Następnie, w maju 1940 r. wyjechał do swoich rodziców do Koźmina koło Krotoszyna.

Podczas pobytu w Koźminie ks. Baranowski cały czas informowany był o sytuacji w Bydgoszczy. Otrzymywał m.in. pocztę od ks. Rólskiego. Pisma adresowane były na nazwisko Marian Wieczerski. Związał się również z miejscową organizacją konspiracyjną. Miała ona początkowo lokalny charakter. Z czasem została włączona w struktury AK. Dowódcą był por. Janusz Podlewski. Ksiądz Baranowski był kapelanem tej organizacji, odbierał przysięgę od nowo przyjmowanych członków oraz uczestniczył w naradach. Grupa ta posiadała broń.

W latach 1942-1944 miały miejsce aresztowania członków AK z rejonu Krotoszyna. Niemcy wpadli m.in. na trop komórki, do której należał ks. Jan Baranowski. Zatrzymany został por. Podlewski, w czerwcu 1944 r. również jego następca – por. Telesfor Baranowski (brat księdza, aresztowany został przez gestapo 15 lipca 1944 r., tego samego dnia osadzony w obozie w Żabikowie, skąd deportowano go do KL Mauthausen, gdzie zginął 11 grudnia 1944 r.). To wszystko spowodowało, że także ks. Baranowski musiał szukać bezpiecznego schronienia. Ukrywał się w kilku miejscowościach na terenie Wielkopolski (m.in. u Władysława Rittera w Dobrzycy). W tym czasie utrzymywał jedynie sporadyczne kontakty z AK. W tak głębokiej konspiracji pozostawał do czasu zakończenia II wojny światowej w Europie.

Oczywiście po upadku nazistowskich Niemiec, Polacy nie mogli cieszyć się wolnością, bo przecież nie taki był cel Armii Czerwonej, która podbijała nasze ziemie w imię zbrodniczej ideologii. Przeciwnie, rozpoczęło się zniewolenie, które objęło najpierw ciała, a później także umysły wielu Polaków. Nierówną walkę o rząd dusz, które dzięki przekupstwu wpadały w sidła czerwonego diabła, podjęli m.in. duchowni katoliccy. Księdzu Janowi Baranowskiemu postawiono zadanie zadbania o wiernych z terenu Miasteczka Krajeńskiego. Na początku maja 1945 roku objął parafię pw. Podwyższenia Krzyża Świętego.

Właśnie na terenie tej miejscowości nawiązali z nim kontakt przedstawiciele Armii Krajowej – Obszar Pomorze. Organizacja działała na terenie ówczesnego powiatu wyrzyskiego od maja do października 1945 r. Miała charakter powszechny. Należało do niej kilkadziesiąt osób, głównie zamieszkałych w Miasteczku Krajeńskim, Wysokiej, Bługowie i Tłukomach. Członkowie organizacji zostali zaprzysiężeni na wierność rządowi w Londynie. Rota odczytywana była w obecności duchownych. W co najmniej trzech zaprzysiężeniach uczestniczył ks. Jan Baranowski. Wszystkie odbyły się w domach mieszkańców gminy Miasteczko Krajeńskie: Józefa Nowaka, Franciszka Uliczki oraz Tadeusza Matuszewskiego.

Można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że akces ks. Baranowskiego do konspiracji nie był przypadkowy i stanowił pokłosie wcześniejszych doświadczeń w AK, które miał w okresie niemieckiej okupacji. Z faktu przynależności do nielegalnej organizacji i bycia kapelanem Armii Krajowej – Obszar Pomorze, ks. Jan Baranowski ujawnił się 23 kwietnia 1947 r przed komisją amnestyjną w Wyrzysku. Uniknął odpowiedzialności karnej. Nie wszyscy członkowie tej organizacji mieli jednak szczęście dotrwać do amnestii. Niektórzy, jak np. kpt. Franciszek Cichowski (nauczyciel), zostali aresztowani w 1945 r. i skazani na więzienie za przynależność do formacji uznanej za wrogą władzy ludowej i Związkowi Radzieckiemu.

Obok kontaktów z AK-Pomorze ks. Jan Baranowski prowadził walkę z komunistycznym ustrojem przy pomocy słowa, starając się uchronić swoich parafian przed zgubnymi hasłami piewców komunizmu. Potwierdzenie tego rodzaju postawy można odnaleźć m.in. w sprawozdaniach funkcjonariuszy PUBP oraz doniesieniach agenturalnych. Na przykład Szef PUBP w Chodzieży, ppor. Karol Wójcik, raportował przełożonym: „przyjeżdża (ks. Baranowski) na teren powiatu Chodzież, w wygłoszonych kazaniach głosi wyraźnie akcentowaną propagandę antydemokratyczną, powoduje wielkie wpływy agitacyjne, wrogiej roboty i propagandy”.

W podobnym tonie brzmiały doniesienia informatorów. Szczególnie aktywni w tym zakresie byli współpracownicy bezpieki o pseudonimach: „Las”, „Konstanty” i „Szymon”. Towarzyszyli ks. Baranowskiemu podczas Mszy św. oraz przy okazji innych uroczystości. Pokłosiem ich obserwacji były liczne doniesienia, w których przytaczali słowa i zachowania proboszcza z Miasteczka Kraj. W jednym z nich informator „Las” żalił się funkcjonariuszom bezpieki: „ksiądz zwyzywał mnie od komunistów, oświadczył publicznie przy poświęceniu krzyża, że są ludzie, którym się ten krzyż nie podoba i woleliby pomnik z młotem, sierpem i gwiazdą czerwoną” (październik 1946 r.). Donosiciele cytowali również kazania. Dzięki ich „pracy” możemy dowiedzieć się, że ks. Baranowski był przeciwnikiem tzw. „Bloku Demokratycznego”. W listopadzie 1946 r. mówił podczas Mszy św. „Drodzy parafianie, zbliżają się wybory, niech wszyscy idą do urn, aby zdecydować o wyższości katolicyzmu, żeby nikt nie głosował na tych, którzy chcą obalić Kościół Boży”. W związku z wystąpieniami ks. Baranowskiego, PUBP w Wyrzysku założył sprawę ewidencyjną. W dokumencie z lipca 1946 r. możemy przeczytać „wziąć pod obserwację i rozpracować jako wroga obecnego Ustroju Państwa Demokratycznego”.

Pomimo zainteresowania „bezpieki” ks. Jan nie łagodził tonu swoich wypowiedzi. Między innymi podczas jednej ze Mszy św. (20 grudnia 1947 r.) przyrównał ustrój demokratyczny do ustroju faszystowskiego. Była to ogromna zniewaga dla ówczesnej władzy. W związku z tym Komenda Powiatowa MO w Wyrzysku wnioskowała o wyciągniecie odpowiednich wniosków w stosunku do księdza. W dokumentach brak niestety informacji na temat zakończenia tej sprawy. Mowa w nich za to o tym, że pod koniec 1948 roku ksiądz Baranowski zaprzestał wrogich wystąpień (przesłuchania w związku z „wrogimi wypowiedziami” miały jednak miejsce jeszcze w 1949 r.).

W materiałach wytworzonych przez PUBP w Wyrzysku zachowały pewne dokumenty, które również wymagają omówienia. Chodzi o akta tajnego współpracownika o pseudonimie „Karo”. Na teczce figuruje bowiem nazwisko ks. Jana Baranowskiego. Niestety, analiza wspomnianych dokumentów nie pozwala na udzielenie jednoznacznej odpowiedzi, dlaczego proboszcz Miasteczka Kraj. zgodził się na nawiązanie współpracy z bezpieką. Wiadomo jedynie, że pod koniec sierpnia 1949 r. werbunku dokonał ppor. Rostowski – funkcjonariusz PUBP w Wyrzysku. Z zachowanego raportu można dowiedzieć się też o momencie nawiązania tej współpracy.

Ksiądz Jan pracował na polu przy wiązaniu owsa. Funkcjonariusz podał się za urzędnika Urzędu Skarbowego, co było o tyle wiarygodne, że krótko przed wizytą proboszczowi Miasteczka Kraj. został zwiększony domiar. Po wejściu na plebanię ppor. Rostowski odkrył karty. Czym przekonał ks. Baranowskiego? Oczywiście pozostanie to tajemnicą. Faktem jest jednak, że nie mogły to być zbyt silne argumenty, bo proboszcz Miasteczka Kraj. ewidentnie unikał współpracy w kolejnych latach.

W charakterystyce agenta „Karo” z 23 lutego 1951 roku możemy przeczytać „Od samego początku swej współpracy, żadne powierzone mu zadanie nie wykonywał, tłumacząc się tym, że w miejscowości w której zamieszkuje żadnych wrogich wypowiedzi nie słyszał”. Dalej czytamy „wymieniony nieraz był nastawiony na określone osoby (tzw. „wrogi element”), lecz żadnego doniesienia nie dał”. Ponadto funkcjonariusz skarżył się, że ks. Baranowski unikał spotkań, zasłaniając się wyjazdami do rodziny lub na leczenie. Do momentu sporządzenia raportu funkcjonariuszowi UB udało się porozmawiać z księdzem zaledwie trzykrotnie. W podobnym tonie utrzymywane były charakterystyki sporządzone w kolejnych latach. W ostatnim raporcie „wyrzyskiej bezpieki” (4 grudnia 1956 r.) czytamy „Informator jest starszym człowiekiem, od dłuższego czasu choruje na serce, oraz gościec stawowy, nie jest zdolny do wykonywania zadania. Wyeliminować z sieci agentury”.

Niewątpliwie ksiądz Baranowski był pracowitym człowiekiem. Dopóki zdrowie pozwalało to pracował fizycznie na roli oraz przy posiadanym inwentarzu. Dbał również o infrastrukturę kościelną. Jako administrator wyremontował kościół, budynki przykościelne, płoty i parkany. Przebudowane zostały schody kamienne przed kościołem oraz przeprowadzono gruntowny remont wieży kościelnej. Położono też nową instalację elektryczną w kościele. Gorliwie nauczał również religii młodych mieszkańców gminy Miasteczko Krajeńskie. Ponadto był znakomitym przewodnikiem dla młodych duchownych, którzy rozpoczynali dopiero posługę kapłańską. Jednemu z nich warto poświęcić nieco więcej uwagi.

Ksiądz Józef Glemp, czyli późniejszy Prymas Polski, przebywał na parafii w Miasteczku Krajeńskim w latach 1957-1958. W tym czasie nie tylko wypełniał powinności wynikające z przynależności do stanu duchownego, ale również nauczał dzieci religii, gdy ta znalazła się na krótko w gamie przedmiotów szkolnych. Po latach wspominał, dojazdy rowerem do szkoły w Brzostowie, że czasem trudno było zdążyć, gdy Msza św. rozpoczynała się o godzinie 7.00 rano a lekcje o godzinie 8.00. Mówił również, że dzięki pobytowi w Miasteczku Krajeńskim poznawał ludzi, ich pracę, życie, wiarę i religijność. Ciepło wypowiadał się także o ks. Janie Baranowskim. W 1958 roku ks. Józef Glemp opuścił parafię pw. Podwyższenia Krzyża Świętego, udając się na studia do Rzymu. Powrócił do niej, już jako Kardynał i Prymas Polski, 15 listopada 2009 r.

Ksiądz Jan Baranowski w ostatnich latach życia ciężko chorował. Zapewne wpływ na stan zdrowia miały stresy, których doświadczył podczas niemieckiej okupacji. Ponadto represje komunistyczne, które również musiały odcisnąć swoje piętno. Nadto był tytanem pracy. Można przecież powiedzieć bez cienia przesady, że był duszpasterzem, administratorem oraz rolnikiem. Miał również pewną słabość – dużo palił. Wszystko to razem wzięte spowodowało, że stan jego zdrowia, począwszy od początku lat 50, zaczął się stopniowo pogarszać.

Ksiądz Jan Baranowski zmarł 22 listopada 1964 r. W uroczystościach pogrzebowych, które odbyły się w Miasteczku Krajeńskim, uczestniczyło kilkudziesięciu kapłanów i całe rzesze wiernych. Wśród nich ks. proboszcz Rólski z Bydgoszczy, który kilka lat wcześniej ostrzegał ks. Baranowskiego o niebezpieczeństwie grożącym mu ze strony Niemców. Nad grobem proboszcza przemawiał J. E. ks. Biskup L. Bernacki. Po odśpiewaniu „Witaj Królowo”, mimo deszczu, wierni tłumnie oblegli miejsce spoczynku śp. Ks. Jana Baranowskiego. Tak pożegnano kapelana Armii Krajowej i duszpasterza parafii Miasteczko Krajeńskie.

źródła:

Materiały własne autora

Archiwum IPN

www.parafiamiasteczko.net

antonibydgoszcz.pl

www.miasteczkokrajeńskie.pl

 



Napisz komentarz
Komentarze
zachmurzenie duże

Temperatura: 12°CMiasto: Złotów

Ciśnienie: 987 hPa
Wiatr: 25 km/h

ReklamaMarcin Porzucek - Poseł na Sejm RP
KOMENTARZE
Autor komentarza: odpTreść komentarza: Pod skrzydełkami i szkolony przez Wełniaka to albo będzie apodyktyczny tak jak on, albo będzie cały czas zaglądał w telefon czekając na instrukcjeData dodania komentarza: 27.03.2024, 22:23Źródło komentarza: Podatek od psów w Złotowie? A może też od posiadania innych zwierząt?Autor komentarza: XDTreść komentarza: Dałeś sobie sam odpowiedz twierdzącą.Data dodania komentarza: 27.03.2024, 07:58Źródło komentarza: Podatek od psów w Złotowie? A może też od posiadania innych zwierząt?Autor komentarza: JolaTreść komentarza: Czy ktoś naprawdę czyta te wypociny?Data dodania komentarza: 27.03.2024, 00:35Źródło komentarza: Podatek od psów w Złotowie? A może też od posiadania innych zwierząt?Autor komentarza: Piotr Janusz TomaszTreść komentarza: To prawda, może być coraz trudniej. To nie znaczy, że należy się poddawać. Kolejne historie wkrótce na 77400.pl. To jedyny portal w regionie, który postawił na historię. Poza tym trzyma poziom i prawy kurs od niemal 15 lat. Dlatego moje teksty nadal będą się tu pojawiać. Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia 7 kwietnia.Data dodania komentarza: 26.03.2024, 19:16Źródło komentarza: Śmierć funkcjonariusza w Skórce koło PiłyAutor komentarza: sesjaTreść komentarza: Mądrze Żelichowskiemu odpowiedział radny Justyna, że jeżeli Żelichowski, tzn. rada, wprowadzi taki podatek, to gwarantuje mu że znowu będzie więcej psów na ulicach, a na chwilę obecną mamy z tym spokójData dodania komentarza: 26.03.2024, 18:47Źródło komentarza: Podatek od psów w Złotowie? A może też od posiadania innych zwierząt?Autor komentarza: minionTreść komentarza: Ceranowski może mieć żydowskie pochodzenie. Takie lumpy jak on, jak pamiętam, w razie siku uciekały gdzieś w ustronne miejsce żeby kto nie zobaczył ich obrzynka. Poza tym jako tak zwany dziennikarz wykazał się służalczością wobec Króla Flaków. To go pogrąża.Data dodania komentarza: 26.03.2024, 14:27Źródło komentarza: Narodowy Dzień Pamięci Polaków Ratujących Żydów
Reklama