Według relacji, część z nich była tu pierwszy raz. Część znała miasto jedynie z opowieści. Ale niemal wszyscy jak się okazuje przybyli tu nieprzypadkowo. Atmosfera, jaką stworzyli, nie pozostawiła złudzeń: coś się dzieje a oni do grzecznych niestety nie należą. W jednej z pizzerii, zajmując stoliki obok przypadkowych klientów, zbyt głośno i zbyt pewnie siebie mówili o „działaniach”, „nowej narracji” i „problemie z fakturami za kolację”. Nie kryli się z tym, dlaczego tu przyjechali, ani z tym, co robią zawodowo. Jedni szkolili nawet swoich jak rozwiązać pewne trudności. Nie mieli jednak szczęścia. Trafili na osobę, która jak się okazuje niedawno padła ofiarą tego samego procederu, o którym teraz mówili. Zbyt głośno. Zbyt otwarcie. Zbyt pewnie siebie. Podczas wspólnej kolacji dyskutowano bez skrępowania o strategiach sprzedażowych, które dla postronnych obserwatorów mogły budzić wątpliwości etyczne.
Zwracano uwagę na brak ostrożności rozmówców, którzy otwarcie analizowali sposoby realizowania sprzedaży gwarancji i ubezpieczeń, sposoby omijania lub niewykonywania powinności poprzez ich niewłaściwe wysyłane. Poruszone tez drażliwe kwestie organizacyjne wewnątrz branży. Wszystko to w kontekście zmian politycznych i konieczności dostosowania działań do nowych warunków. Oberwało się też mocno prezydentowi elektowi za spotkanie z obecnym prezydentem. To pokazało kontekst w jakim sensie zmiany wymuszają nowe działania.
Według słów rozmówców, kluczowe decyzje miały zapaść podczas zebrania zaplanowanego na godzinę 8:30 następnego dnia. Spotkanie mogło mieć charakter organizacyjny i wywoływało różne obawy wśród uczestników grupy. Niektórzy z uczestników spotkania mieli być w Złotowie po raz pierwszy.
Zdobyte przez nas informacje zaczynają układać się w szerszy kontekst działań, które w naszej ocenie mają znamiona nieuczciwego procederu. W analizie dowodów coraz wyraźniej wybrzmiewa język korporacyjnej nowomowy, który może służyć omijaniu obowiązków wobec klientów. W szczególności zwraca uwagę model postępowania, w którym telemarketer odsyła klienta do sklepu lub celowo wysyła dokumenty na niewłaściwy adres, choć formalnie spełnia procedury.
Obraz tej dyskusji przy braku elementarnej ostrożności buduje wrażenie, że mamy do czynienia z praktykami realizowanymi za wiedzą i przyzwoleniem przełożonych. Z pełnymi wnioskami jeszcze się wstrzymujemy, ale pierwsze sygnały nie wyglądają dobrze. Równie niepokojąca jest postawa uczestników spotkania jako pozbawiona szacunku wobec klientów. Zamiast rzetelności, w wypowiedziach dominowała pogarda i przechwałki dotyczące skutecznych metod osiągania celów sprzedażowych oraz dodatkowych usług kosztem odbiorców usług.
Zamierzamy kontynuować analizę tego zjawiska w szczególności jego zorganizowanego charakteru, który polega na systematycznym omijaniu obowiązków i pogardliwym traktowaniu społeczeństwa. Społeczeństwa, które obdarza zaufaniem osoby występujące w roli doradców i pośredników, powierzając im swoje środki w dobrej wierze. Niestety, relacje świadków wskazują, że rzeczywistość bywa zupełnie odwrotna. Opisane techniki nie noszą znamion pojedynczego incydentu przeciwnie, wiele wskazuje na to, że stanowią element szerszego, wypracowanego modelu działania, choć stosowanego w różnym natężeniu i sposobie działania. Szczególnie niepokojąca była obserwowana podczas spotkania swoboda wymiany doświadczeń między telemarketerami, którzy na co dzień pracują osobno. To właśnie ta nieformalna rywalizacja o skuteczność ,,zrobienia" klienta, każą postawić pytania o standardy.
Uznaliśmy, że naszym obowiązkiem jest podnieść alarm i przyjrzeć się tej sprawie z należytą powagą. Bo jeśli opisana praktyka rzeczywiście ma charakter systemowy, to mamy do czynienia nie tylko z naruszeniem zasad etycznych, ale także z potencjalnym zagrożeniem dla zaufania społecznego, które jest fundamentem każdej relacji klient–sprzedawca.
Napisz komentarz
Komentarze