Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 30 kwietnia 2025 07:21
Reklama
Sprawa dla reportera w powiecie złotowskim?

Elżbieta Jaworowicz wkrótce w Złotowie?

Podziel się
Oceń

"Sprawa dla reportera" to sztandarowy program TVP. Jego niekwestionowaną gwiazdą jest Elżbieta Jaworowicz - wielokrotnie nagradzana dziennikarka (m.in. Telekamera w kategorii Dziennikarz publicystyczny 25-lecia w 2022 r.). 3 kwietnia 2025 r. w jej programie pojawił się Tobiasz Carewicz. Czy zwiastuje to przyjazd pani Elżbiety do Złotowa? Czy "Sprawa dla reportera" zajmie się jakąś sprawą w naszym regionie?

Elżbieta Jaworowicz nie odpowiedziała wprost na to pytanie. W trakcie programu zdradziła jedynie, że może w bliżej nieokreślonym czasie odwiedzić naszą okolicę i wówczas spotka się z Tobiaszem Carewiczem. Czy ograniczy się jedynie do udzielenia wywiadu naszemu lokalnemu radiowcowi? A może będzie coś więcej? Zobaczymy!


Napisz komentarz

Komentarze

Halina 14.04.2025 10:14
Przekraczanie granic wypowiedzi i kultury wypowiedzi , świadczy negatywnie o człowieku z rynsztoku, którego notoryczne ,plugawe nawyki wejdą ci w codzienne życie.

Araneae 14.04.2025 07:53
Wiele dygresji jest trafnych, to niestety złotowskie patoloeum. Jestem z dala od stron sporu, właściwie nowego frontu otwartej wojny. Doszło do szybkiego rozłamu w złotowskiej grupie trzymającej władzę. Co się stało? Poszło o źle dzielone środki, które były wyprowadzane na wszelkiej maści promocje, degustacje, oprawy i zabawy.... To scenariusz wielu filmów kiedy złodzieje po skoku na bank zaczynaja się kłócić w momecie podziału łupu. Przy okazji, sprawa świadectw energetycznych. Do takiej wiedzy nie dojdzie zwykły leszcz czy strażak. Ktoś z branży pomaga docierać do listy. Warto połączyć kropki. Kto żył wcześniej z przetargów na prowadzenie robót a teraz musi za psi chuj robić to samo po przegranym przetargu... Było dobrze, ale się skończyło .

Gucio 14.04.2025 09:58
Cierpi miasto, bzykane od tyłu i od przodu.

Emil 14.04.2025 11:35
Ale bez viagry daje radę?

Zapraszamy. 13.04.2025 14:15
Tu nie Pani Jaworowicz a CBA i NIK powinien przyjechać by sprawdzić wydatki w UM w latach 2015÷2023r, jakie zostały przeznaczone na inwestycje co i za ile ich w tym czasie wykonano. O tym mówiono w kampanii przed wyborami 15.10.2023r.

Enedue 13.04.2025 20:43
Był NIK juz w Złotowie. W starostwie w czasie wyborów samorządowych i w szpitalu. W starostwie nic nie znaleźli a o szpitalu łatwo poszukać dpo czeg o się przyczepili.

Magnifier 10.04.2025 13:18
Prolog:/ Seria tych opowiadań — fikcyjnych, a jakby wziętych z życia — mogłaby bez wstydu trafić do najnowszego numeru Halo, tu miasto 655. Ot, jako cykl mocniejszych historii bez waty cukrowej, bez zapychaczy, bez tego całego „ale nie możemy tego puścić, bo ktoś się obrazi”. A czemu nie? Może nawet coś z treści, które krążą pod kryptonimem „77”, też kiedyś trafi do pisma? W końcu niektóre rzeczy same się piszą. Ludzie opowiadają je przy grillu, przy kawie, przy wymianie opon, a czasem i w urzędzie — przez uchylone drzwi, półgębkiem, niby przypadkiem. Zresztą, ostatnio spekulowano, że pewna osoba pochodzenia, powiedzmy postać ochroniarska próbowała sprzedać nagranie, na którym włodarz miasta 665 — a może nawet sam landlord, znany z tego, że po materiałach naukowych na szkoleniu BHP dostaje wypieków jak przy pierwszym kieliszku nalewki — rzucał rolkami papieru toaletowego do hotelowego basenu. Tak, do basenu. Uniejowscy służbiści od monitoringu wizyjnego ponoć namierzyli delikwenta — i ustalili powiat, z którego przyjechał. Teraz podobno uderzają do różnych gremiów pismaków, czy nie chcieliby tego „materiału” do publikacji. Oficjalnie z troski o filtry basenowe. Nieoficjalnie? Krąży opinia, że konkurencja dobiera się do kulawego Cygana z miasta 77310, który nieźle sobie używa na szkoleniach dla samorządu. Wspomniano też coś o LSD, o jakimś „punkcie Gie” — ale tu wersje są rozbieżne, bo jedni mówili, że to coś z zakresu psychodelii, inni, że chodziło o to miejsce w piwnicach, tam gdzie kiedyś biuro mieli myśliwi, potem związek niemiecki, a dalej w korytarzu, za starą szafą pancerną, Gra BARokowa ma bar czy Margrabarkowa bar ma czy jakoś tak lub inaczej niż tak. Z baru zionie kuchnią domową, że zapach stoi na pół parkingu. Ktoś twierdzi, że to nalewka z orzechów, ale nikt nie widział orzecha. Orzeszki to ważny symbol, kto komu ujebał fotel w aucie podczas wyjazdu do Poznania... (tusz szum słychać niewyraznie) Zabrał kolegę z pracy a następnie go obgadał przy innym. W przyszłości niedalekiej będzie o tym pewnie i pół rozdziału a z afery jaka po tym wybuchnie powstanie pewnie cała seria. Faktem jest, że landlord ma młodą żonę i, jak mówią, szkoda kobiety, bo historia z rolkami papieru i wypiekami to był dopiero początek... Co ciekawe, ktoś ten temat powziął. Był zafascynowany, pałał uczuciem spełnienia — jakby zobaczył wreszcie sens w robieniu notatek na flipcharcie. W środowisku sportowym mówią na niego „Kangur Wilson”. Śmieszna ksywa, wiadomo — ale ponoć to wąskie grono tak go nazywa, zazdroszcząc wielkiej torby. Może nie tylko na sprzęt sportowy. A teraz, z tą wiedzą, z tą otoczką absurdu, podejrzeń, zgrzytów, zapraszamy do właściwej treści. Rozdział 5: Kto wali grubą Bertę w szpitalu, kto do nosa a kto z ukosa Rozdział 6: To była prywatka, sekretarzowa zaprosiła swoich przyszłych pryncypałów do posiadłości we wsi gdzie Hałas trzaska stalą (...) Rozdział 7: Świadectwa, świadectwa… i łódź dla WOPR-u W małym mieście, gdzie każdy zna każdego, a plotka rozchodzi się szybciej niż sygnał LTE, krążyła jedna historia. Opowiadana półgębkiem, dopowiadana po kieliszku, przerabiana przez architektów, księgowych, majstrów, emerytki, aż do granic absurdu. Historia o siedemdziesięciu ośmiu świadectwach. Nie udziałowych, nie szkolnych. Energetycznych. Zaczęło się niewinnie. Gdzieś między zebranie wspólnoty mieszkaniowej a spotkaniem branżowym przy suchym cateringu. Ktoś rzucił: — A wiesz, że oni te świadectwa za darmo robią? Bez faktury, bez ZUSu, dla idei! Zapadła cisza. Taka, że wentylator w projektorze nagle zabrzmiał jak wielka dmuchawa wietrząca halę produkcyjną po nocnej zmianie. Jakby cała sala czekała, aż kurz opadnie, a ktoś w końcu odważy się zapytać: „Ale zaraz… co tu się właściwie odpierdala?” Potem pojawił się ten niepokój, ten znany szelest podejrzenia, co przemyka po sali niczym gryzonie po miejskim ratuszu. Bo owszem, można robić coś bez pieniędzy. Ale gdzie kończy się wolontariat, a zaczyna perfidia? — To dla żony robi? — spytała cicho była księgowa z bloku numer X. — Nie, przecież z nią już nie jest — odpowiedział ktoś z zaplecza, układając sobie w głowie relacje rodzinne jak planszę do Gra "(Nie) pijani k....... — To dla kogo? — Dla tej nowej, tej co z nim ale bez ślubu. — Eee… To on jej te świadectwa? — No tak! A kto inny? komu jak nie jej... Wtem ktoś w korytarzu dogaszał papierosa przy hydrancie, rzucił mimochodem: — Słyszałem, że ten dureń wpisał łódź dla WOPR-u do szwajcarskich! Parsknięcie śmiechem, ktoś się zakrztusił kawą i napluł na podłogę. — Przy spotkaniu uszatego. Mówię ci, serio. I nagle pękło. Wybuchł chichot. Potem seria niekontrolowanych przekleństw, bardziej wybuchowych niż butla z gazem w starym „Żuku”. Nazwy męskich narządów mieszane z topografią miasta, jakby ktoś układał wersy nowej punkowej piosenki pewnego doktora na literę Ha. Po wszystkim panowie rozeszli się z godnością, a w korytarzu wciąż słychać było urywki rozmów: — A teraz kogo rucha? — Coś tam o ruchaniu, ale nie dosłyszałem… — Chyba tą, co w starym, czy w staro... Nie dosyszałem Miasto było pełne takich półsłówek. Nawet plotki miały swój kod, swoje brudne, szepczące DNA. Tutaj zdrada pachniała tonerem z biurowej drukarki, a korupcja miała konsystencję milenijnego darmowego żurku podanego z brudnego bemara na imprezie miejskiej. Wszyscy wszystko wiedzieli, ale nikt nic nie mówił głośno. Dużo do opowieści wniósł brat słynnego brata, ale jemu należy się rozdział. Nikt nie miał dowodów, ale każdy miał przekonania silniejsze niż argumenty. I tak się to toczyło. Bo przecież nie chodziło o pieniądze. Przecież nikt nie robił tego „dla mamony”. Nie. Tu chodziło o ideę. O polski zielony ład, o etos pracy, o „pomaganie”. — Trzeba pomagać — mówił jeden z urzędników, poprawiając kołnierz. — Ale komu? — spytała cicho nauczycielka, która już pięć razy prosiła o posadę w urzędzie, kolejny raz skończyło się bez etatu... A pomoc była. I zawsze trafiała tam, gdzie trzeba. Czyli do znajomego, co „przypadkiem” otworzył działalność w nowej branży. Do tej, co akurat miała wspólne zdjęcie z burmistrzem sprzed lat. Albo do tego faceta, co nic nie mówił, ale wiedział za dużo. A jak wiedział, to mu się należało. Splatały się tu światy. Branża AGD z branżą projektowo-budowlaną, a wszystko w jednym tyglu. Przekręty pachniały plastikiem z pralek i kurzem z budów. Plotka o mikrofalówce sponsorowanej z budżetu partycypacyjnego ścigała się z historią o kablach za gruby hajs, schowanych za ścianą w urzędzie. Ktoś mówił, że skarbniczka dostała szału, bo „wyczuła ten smród”. Ale jak? No niby jak? Przecież to niemożliwe. Nie każdy ma taki nos. Nie każdy ma dostęp do tej wiedzy. A jak już ma, to albo siedzi cicho, albo wyjeżdża do ciotki do Niemiec „na chwilę”. Cwaniactwo? Przesada? Może. Ale może to po prostu firmactwo — nowy lokalny sport ekstremalny. Gra bez reguł, tylko z jednym celem: przetrwać i zarobić, a potem udawać, że się nic nie wie. Tu wszyscy grali. I wszyscy udawali, że grają fair. Ale jak przychodziło co do czego, to sprzęt sportowy trafiał do dzieci kogo, no właśnie, a stare łodzie ratunkowe wracały w papierach jako „nowe innowacyjne jednostki pływające”. I tylko nocą, przy piwie i zapachu pieczonej kiełbasy z grilla w ogródku działkowym, rozmawiało się szczerze. O tym, kto z kim, kto kogo, za ile i dlaczego jeszcze nie siedzi. Bo w małym mieście wszyscy wszystko wiedzą. A najgorsze, że nikt się już nawet nie dziwi.

Bnajamin @ 12.04.2025 09:56
Pachnie mi to leszczem i jego palcem. Ten ból dupy o to, że miasto wydaje gazetę. Czasopismo HTZ akurat popieram, uważam, że informacja przekazywana do mieszkańców jest zmanipulowana i pokazana przez pryzmat interesu fundacyjnej kliki. Nie popieram wielu rzeczy, które mają miejsce w urzędzie ale czasopismo mi nie przeszkadza.

Hipokryzja 13.04.2025 12:00
Tyle krzyku, gdy Pulit stawiał na medialną promocję, a teraz proszę, można?

Ciekawy z Mławy 04.04.2025 00:11
Czy zaświeci słoneczko i opali się w nim nieco pewna złotowianka?

Widz 04.04.2025 00:18
W tym przypadku mała litera jest zasadna. W roli rzecznika proponuję martę

zachmurzenie duże

Temperatura: 6°C Miasto: Złotów

Ciśnienie: 1023 hPa
Wiatr: 10 km/h

Reklama
KOMENTARZE
Reklama
Reklama