Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 15 czerwca 2025 10:18
Reklama

Syberia - ziemia przeklęta, historia Mariana Urbana

Podziel się
Oceń

Historia Polski XIX i początku XX w. to czas, w którym polscy patrioci podejmowali nieudane próby wskrzeszenia państwa polskiego. Co gorsza, każda klęska okupowana była nie tylko wielką daniną krwi, ale także deportacjami na dalekie rubieże Rosji. W 1928 r. dawni Sybiracy, by uczcić pamięć tych, którzy zostali deportowani na nieludzka ziemię, a także zintegrować środowisko byłych zesłańców, utworzyli Związek Sybiraków. Założyciele tego stowarzyszenia nie przypuszczali zapewne, że już wkrótce historia zacznie się powtarzać.
Syberia - ziemia przeklęta, historia Mariana Urbana
Marian Urban (fotografia ze zbiorów Piotra Tomasza)

We wrześniu 1939 r., w wyniku zawarcia układu pomiędzy Związkiem Radzieckim i Niemcami (pakt Ribbentrop – Mołotow), nastąpiła agresja na ziemie polskie. Pomimo bohaterskiej postawy, żołnierze polscy nie dali rady powstrzymać dwóch największych potęg militarnych ówczesnego świata. Nastąpił czwarty rozbiór Polski. Niemcy przejęły zachodnią i centralną część Rzeczypospolitej. Rosjanom przypadły zaś Kresy Wschodnie.

- Mieszkaliśmy wówczas we wsi Płoska, powiat tarnopolski, w województwie lwowskim – wspomina Marian Urban, mieszkaniec wsi Czajcze, jednocześnie prezes Związku Sybiraków w powiecie złotowskim. - Miałem dziesięć lat, pamiętam, że przez naszą wieś przejechał konny oddział wojsk sowieckich. Nie było jednak żadnych działań militarnych.

Spokój nie trwał jednak długo. Miejscowa ludność ukraińska poczęła bowiem podejmować nieprzyjazne działania wobec ludności polskiej. Już następnego dnia została spalona sąsiednia wieś – Jakubowce, później kolejne. Nadto dokonywano licznych grabieży. Te niespokojne dni rodzina Urbanów spędziła w  stodole, w stajni, a nawet pod gołym niebem wśród posadzonych świerków. Jedną noc przebywała także w sąsiedniej wsi Krasnopólka, w zagrodzie zaprzyjaźnionego Ukraińca. Niestety, jeszcze tej samej nocy wybito mu szyby i by nie narażać go na dalsze szykany, Urbanowie wrócili do swojej rodzinnej miejscowości.

Z czasem nieprzyjazne zachowania wobec ludności polskiej zaczęły powoli ustawać. Nastał rok 1940. Zima była wówczas szczególnie sroga. Temperatury spadały często poniżej minus 30 stopni C. Pewnego, lutowego poranka (około godziny czwartej) do drzwi rodzinnego domu pana Mariana zapukali żołnierze radzieccy (dwóch Rosjan i ośmiu Ukraińców). - Postawili nas pod ścianę - wspomina pan Marian. Następnie odbyła się rewizja mieszkania. Gdy zakończyli, jeden z żołnierzy powiedział: macie pół godziny na spakowanie.

Podobne represje dotknęły także innych mieszkańców wsi, którzy byli pochodzenia polskiego. Działania te rozpoczęły się 10 lutego 1940 r. Począwszy od tej daty rozpoczęły się masowe deportacje Polaków, którzy zamieszkiwali tereny zaanektowane przez Związek Radziecki w 1939 r. Represje nie ominęły nawet rodziny miejscowego komunisty, który nosił nazwisko Inglod (po 1945 r. wrócił za ziemie polskie, zamieszkał w okolicach Szczecina). - Był to niezwykle biedny człowiek – wspomina pan Marian, a w dodatku nadużywający alkoholu. Dość powiedzieć, że gdy jedno z jego dzieci chciało iść do szkoły, to albo szło na bosaka, albo czekało aż drugie z niej wróci, by móc zabrać od niego buty. Tak właśnie, bez niczego zesłano i tę rodzinę.

Zebrani na wiejskiej drodze miejscowi Polacy, z dobytkiem, który udało się zmieścić na saniach, udali się w drogę, która miała trwać tysiące kilometrów i wieść do ziemi, którą Gustaw Herling Grudziński nazwał "innym światem". Po dojechaniu do dworca w Kozowie Urbanowie wraz z innymi zesłańcami zostali zapakowani do wagonów towarowych. Z reguły umieszczano tam od 40 do 50 osób, po czym zamykano je, zadrutowując drzwi. Transport liczył 60-80 wagonów. Ciągnęły go dwie lokomotywy.

Transport ruszył w nocy. Neizmierna ciasnota, brak higieny (za ubikację służyła dziura w podłodze), przenikliwe zimno (wagon ogrzewał mały piecyk stojący w kącie tzw. koza) oraz głód (na wagon przypadało 5-6 bochenków chleba i dwa wiadra wody, które wydawano co dwa dni w trakcie postojów) dziesiątkowały zesłańców. Już po paru dniach zaczęto wynosić pierwszych nieboszczyków, umieszczając ich na nasypach kolejowych.Po 25 dniach transport przejechał przez góry Ural. - W gorodzie Kansk przesiedliśmy się z wagonów do odkrytych samochodów ciężarowych - wspomina Marian Urban. Wieźli nas tak przez dwa dni, od rana do wieczora. Następnie saniami, po kolejnych trzech dniach, dotarliśmy do miejsca przeznaczenia.

Zesłańców umieszczono w baraku w lesie. Pożywiono kaszą, pozwolono odpocząć. Na trzeci dzień wyjechali pilnujący żołnierze. ( bo nie było już gdzie uciekać), pojawili się za to miejscowi Rosjanie z piłami do cięcia drzewa. Zasada była prosta: "pracujesz- jesz, nie pracujesz – nie jesz". Cała rodzina Urbanów podjęła pracę w lesie. Ten stan trwał tylko do wiosny. Wówczas Marian wraz z rodzeństwem poszedł do szkoły. - Tak zaczęły się nasze kłopoty - wspomina pan MArian. Sowieci liczyli sobie za wszystko, a zwłaszcza za wyżywienie w szkole. Mój ojciec nie był w stanie na to wszystko zarobić. Zaczęła się bieda. Sprzedawaliśmy, co się dało. Poduszkę za wiadro kartofli, inne rzeczy za mąkę czy kaszę.

Nastała jesień. Ojciec Mariana Urbana - Piotr, przeniósł się do pracy przy budowie baraków dla innych zesłańców. Tak rozpoczął się najtrudniejszy okres dla rodziny Urbanów w trakcie ich pobytu na Syberii. Apogeum miało w okresie Świąt Wielkanocnych. - Gdy mieliśmy bochenek chleba to matka (Aniela) suszyła go i gotowała zupę, żeby nie jeść samego chleba tylko jakąś potrawę - wspomina Marian Urban. Byliśmy wówczas bardzo wycieńczeni. Widząc to, zlitował się nad nami jeden z miejscowych Rosjan. Podarował nam dwa szczeniaki. Moja mama zrobiła z nich rosół, to pozwoliło przetrwać zimę.

Wiosna 1941 r. Piotr Urban podjął pracę (głębiej w las, do starej carskiej wioski) przy pasieniu krów i owiec, nadto zaczął robić buty miejscowym dygnitarzom. To pozwoliło odżyć całej rodzinie bo zimowej gehennie. Tak mijały kolejne miesiąca. W końcu pojawiła się nadzieja. Generał Władysław Anders rozpoczął bowiem formowanie Armii Polskiej na terenie Związku Radzieckiego. Urbanowie postanowili skorzystać z okazji i uciec z nieludzkiej ziemi. Suszyli chleb, żeby zgromadzić zapasy żywności. Gdy im się to udało, ruszyli saniami w kierunku Kanska, stąd pociągiem zamierzali udać się do Taszkientu. Niestety, dotarli tylko do Kanska. Przez tydzień bezskutecznie próbowali załatwić wagon, którym mogliby udać się dalej do Taszkientu. Chleb się skończył, Urbanowie musieli szukać środków do życia. Piotr Urban najpierw pracował w tartaku, później w kołchozie, w końcu w założonym przez siebie warsztacie szewskim.

Kolejna szansa na opuszczenie "nieludzkiej ziemi" pojawiła się z chwilą utworzenia armii Zygmunta Berlinga (1943 r.). Właśnie do niej zaciągnął się Piotr Urban. Jego szlak bojowy zakończył się w styczniu 1945 r. w Warszawie. Po wojnie zamieszkał w Żaganiu. Tam po repatriacji w 1946 r. trafili także pozostali członkowie jego rodziny.

Marian Urban jest obecnie na emeryturze. Pomimo trudnego dzieciństwa spełnił swoje największe marzenie. Został marynarzem. Co więcej, po blisko dziesięciu latach spędzonych w Marynarce Wojennej, odchodząc do cywila, nie porzucił morza. Stale podnosił swoje kwalifikacje i doszedł do stopnia I mechanika. Od wielu lat mieszka we wsi Czajcze (gmina Krajenka). W regionie znany jest m.in. z aktywnej działalności w Związku Sybiraków.

 

 

źródło:

materiały własne autora, na fotografii pan Marian Urban, foty w załączniku: Skansen w Szymbarku

 

 



Napisz komentarz

Komentarze

bezchmurnie

Temperatura: 21°C Miasto: Złotów

Ciśnienie: 1020 hPa
Wiatr: 16 km/h

Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: He heTreść komentarza: Durny jesteś, chyba z PiSu, a pałac już niedługo... A Dorotka ma rozumek kotka, to fakt.Data dodania komentarza: 14.06.2025, 23:14Źródło komentarza: Nowe stanowisko w Urzędzie Miejskim w Złotowie – polityczna spłata czy realna potrzeba?Autor komentarza: do wyżejTreść komentarza: Co ? poprzednikowi sie udawało? Pałac Działyńskich,prywatny chciał Pulit za kasę z UM i ukraińcowi chciał remontować pałac !!! Co durniu ci się udało? napisać więcej ? A ta Dorota z Warsztatów niepełnospr. musi byc zwolniona bo za duże koszty a sama o nic się nie stara aby zdobyć pieniądze.Data dodania komentarza: 14.06.2025, 14:16Źródło komentarza: Nowe stanowisko w Urzędzie Miejskim w Złotowie – polityczna spłata czy realna potrzeba?Autor komentarza: DamianTreść komentarza: Oj ktoś tu ma duży kompleks że poprzednikowi udawało się a jemu nie. Czytam te ataki na poprzednika i dziwię się że jeszcze nie dotarło że społeczeństwo nie chce takiego włodarza, brak sukcesów, brak wizji, brak zaangażowania w sprawy miasta, furia pod każdą krytyką i ataki na poprzednika. Jestem zwykłym mieszkańcem Złotowa, ale sądzę że ten z ratusza znów zaatakuje Pana Adama pod moim komentarzem. Przykro się na to patrzy. Panie Adamie mam nadzieję że znosi Pan to dzielnie bo mieszkańcy widzą że Pana następca nie dorósł Panu do pięt. Z wyrazami szacunku Panie AdamieData dodania komentarza: 13.06.2025, 07:33Źródło komentarza: Nowe stanowisko w Urzędzie Miejskim w Złotowie – polityczna spłata czy realna potrzeba?Autor komentarza: LILYTreść komentarza: Jestem tak podekscytowany, że moje rozbite małżeństwo zostało przywrócone. Mój były kochanek wrócił po tym, jak zostawił mnie i nasze dzieci dla innej kobiety. Byłem tak szczęśliwy, że poznałem dr Geralda i jak pomógł wielu ludziom odzyskać swojego kochanka, więc skontaktowałem się z nim, aby pomógł również mi. W ten sposób dr Gerald pomógł mi odzyskać mojego kochanka. Wielkie podziękowania dla dr Geralda, ponieważ nigdy nie myślałem, że mój były kochanek wróci do mnie tak szybko dzięki twojemu zaklęciu. Jesteś najlepszy i najwspanialszy na świecie. Jeśli jesteś tutaj i potrzebujesz swojego byłego kochanka z powrotem lub twój kochanek przeniósł się do innej kobiety, nie płacz więcej, skontaktuj się z tym potężnym czarodziejem już teraz. Oto jego kontakt: E-mail: [email protected] WhatsApp: +14242983869Data dodania komentarza: 13.06.2025, 06:25Źródło komentarza: Kryształowa noc, a właściwie poranek – całopalenie marki Wielkopolskie ZdrojeAutor komentarza: MędaTreść komentarza: Skąd wiesz, że to on?Data dodania komentarza: 13.06.2025, 00:07Źródło komentarza: Nowe stanowisko w Urzędzie Miejskim w Złotowie – polityczna spłata czy realna potrzeba?Autor komentarza: BasiaTreść komentarza: jak ci nie wstyd ! 9 lat doiłeś bo słabiutki byłeś a porwałes się z motyką na słońce. Piersza kadencje to było wypytywanie Mieszkańców co chca dla miasta.Wpłynęło ponad 700 wniosków od mieszkańców Złotowa. Gdy padło hasło "Sanatorium" to zaczął Pulit zastanawiać się co dalej a gdy na ten cel dostał 20 milionów z Funduszy od Norwegii to poszły pieniadze na Dom nowy warsztaty dla niepełosprawnych ,parkingi ,dwie drogi i Pulit zwiał do Lasu. Teraz uszczypliwe jego komentarze przeciw UM i każdemu są tu po kilkanascie dziennie pod różnymi nikami . Teraz Adam doi Złotów bo jest ze wsi a dostaje pensję w Nadl.czyli z naszych podatków Złotowian. Tak oto bez bicia przyznaje się jak doi Złotów. Szczery lesnik ale wulgarny.Data dodania komentarza: 12.06.2025, 19:03Źródło komentarza: Nowe stanowisko w Urzędzie Miejskim w Złotowie – polityczna spłata czy realna potrzeba?
Reklama
Reklama