Adekwatność, czyli złotowska matematyka w praktyce oznacza to, że nie liczy się efekt pracy ani jej wartość, tylko wysokość pensji urzędnika. Kto zarabia więcej – dostanie więcej. Kto zarabia mniej – adekwatnie mniej. Logika systemowa: nie nagradzamy jakości i skuteczności, ale „kastę”, w której się znalazłeś.
Nowa skarbnik, pani Katarzyna Biecka, od kilku miesięcy zasiada w ratuszu. Czy ktoś słyszał jej głos sprzeciwu wobec tak nieprecyzyjnych i nieograniczonych finansowo zapisów? Milczenie jest złotem, a złoto – jak wiemy – lubi trafiać do kieszeni. Pytanie: jak w takich warunkach ma być rozliczany budżet miasta?
Co ciekawe, „adeKwatne premie” pojawiają się tuż po spektakularnym niepowodzeniu w walce o środki zewnętrzne. Burmistrz i jego ekipa nie zdobyli prawie 80 milionów złotych z Polsko-Szwajcarskiego Programu Rozwoju Miast. Mało tego – w styczniu wydano ponad 11 tysięcy złotych (umowa CRU.011.2025 z 14.01.2025) na zewnętrzną firmę, która miała „przeprowadzić testy pomocy publicznej na potrzeby naboru”. Efekt? Zero. Pieniądze poszły w błoto, a projekt przepadł. Czyli: własnych zdolności brak, kompetencje zespołu mocno zredukowane, a więc zamiast sukcesów – rachunki za nieudane zlecenia. I co robi ratusz po takiej porażce? Oczywiście – sięga po nowy mechanizm motywacyjny: premie i dodatki „adekwatne” do stołka.
Czy Regionalna Izba Obrachunkowa zajmie się tym dokumentem, w którym nie ma ani limitów, ani jasnych kryteriów? Czy mieszkańcy mają prawo wiedzieć, ile publicznych pieniędzy „wyparuje” z miejskiej kasy na takie kreatywne nagrody? Wygląda na to, że w ratuszu zamiast realnych osiągnięć ropocznie sie nowy festiwal „adekwatności”. Skuteczności brak, a zamiast niej – autopremiowanie pod pretekstem dodatkowych obowiązków. Trzeba się spieszyć i „przyjąć”, póki jest okazja.
Wracamy do logiki adekatności. To pomysł dla pewnych osób genialny. Jak widać Złotów to miasto, w którym Głomia nie jest jedynym płynnym strumieniem. Najnowsze zarządzenie burmistrza otwiera przed urzędnikami kolejny szeroki strumień. Sprawdźmy, jak
łatwo można zostać specjalistą od „okresowego zwiększania obowiązków” i przy okazji adekwatnie dorobić.
Jeśli sądziłeś, że dodatki specjalne lub świąteczne bonusy to jedyne możliwosci dorobienia w złotowskim ratuszu to musisz się mieszkańcu drogi rozczarować gdy nie doceniłeś finezji i pomysłowości szukania źródeł.
Od 1 września wystarczy „powierzyć sobie dodatkowe zadanie” – na przykład robienie tego samego ale opisania tego zadania jako ekstraordynaryjny żeby zasłużyć na ekstra dodatek. I to w wysokości ... no właśnie, jakiej? „Adekwatnej do wynagrodzenia”!
Co znaczy „adekwatnej”? Proporcje wyznaczy dotychczasowe wynagrodzenie. Nie będzie więc wartościowane zadanie i jego efekt ale wysokosć uposażenia. Na chłopski rozum logika autora rozporządzenia jest zatem prosta. Ten co zarabia mało za wykonanie zadania dodatkowo
zleconego adekwatnie dostanie mało. Odwrotnei ten z dużym wynagrodzeniem za dodatkowe zadanie dostanie adekwatnie
dużo.
Pamiętacie Państwo pierwszą sesję od częgo zaczęto pracę? Penseje burmistrzów i diety radnych podniesioneo do maksymalnego pułapu , wyżej się już nie dało. Teraz jest nowe źródło, parktycznie nieograniczone. Ogranicza je jedynie wysokość podstawy.
Pamiętacie Państwo jak radni z przewodniczącym na czele podnieśli larum kiedy burmistrz przyznał viceburmisrtrz 9 tysięcy nagrody za napisanie wniosku po godzinach, które przyniosło 17 mln? Przeliczcie sobie adekwatność i ten stosunek adekwatności zapamiętajcie przy
rozliczeniach pomysłodawców którzy niegdyś krzyczeli najgłośniej.
Wyobraźmy sobie, że zapis „w wysokości adekwatnej do wynagrodzenia” obowiązuje nie tylko w urzędzie.
Idziesz do lekarza. Diagnoza? „Leczymy adekwatnie do zarobków!” Pacjenta z dużą pensją przyjmie sztab profesorów, rezonans zrobią na początku i przy wypisie, pełen pakiet opieki. Kowalski na minimalnej?
-Proszę poczekać, obserwować – samo przejdzie, albo przyjedzie pan kiedyś jak się znacznie pogorszy.
- Pomysł karania kierowców proporcjonalnie do dochodu?
- Uprawiasz sport? W nowym modelu nagrody za wyniki też są adekwatne do zarobków. Prezes biegnie w firmowym biegu: czeka na niego puchar wielkości wiadra, torba gadżetów i kilogram szwajcarskiej czekolady. Ten sam dystans pokonany przez mniej zarabiającego? Plastikowy medal, jeden baton i dyplom.
W Złotowie ten model właśnie wchodzi na urzędowe salony. Im wyższa pensja, tym grubszy dodatek specjalny. Reszta dostanie „adekwatnie mało” Nie liczy się jakość pracy ani efekt. Mierzymy cię „adekwatnie do kasty”, w której cię zaszeregowano. To nowa wersja systemowej sprawiedliwości: kto ma – temu będzie dane, kto nie ma – niech się cieszy, że może patrzeć.
Adekwatność sama w sobie nie jest grzechem – problem zaczyna się wtedy, gdy słowo „adekwatnie” odnosi się wyłącznie do wysokości pensji, a nie do wartości wytworzonych efektów.
Panie Pieniążkowski, Panie Willowski, Pani Zachęć, Pani Biecka – gratulujemy pomysłu. Szykujecie kolejną ciekawą sesję. Wystarczy poczekać i obserwować: bonusy spłyną błyskawicznie.
Napisz komentarz
Komentarze