Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 16 grudnia 2025 18:39
Reklama

Syberia - ziemia przeklęta, historia Mariana Urbana

Podziel się
Oceń

Historia Polski XIX i początku XX w. to czas, w którym polscy patrioci podejmowali nieudane próby wskrzeszenia państwa polskiego. Co gorsza, każda klęska okupowana była nie tylko wielką daniną krwi, ale także deportacjami na dalekie rubieże Rosji. W 1928 r. dawni Sybiracy, by uczcić pamięć tych, którzy zostali deportowani na nieludzka ziemię, a także zintegrować środowisko byłych zesłańców, utworzyli Związek Sybiraków. Założyciele tego stowarzyszenia nie przypuszczali zapewne, że już wkrótce historia zacznie się powtarzać.
Syberia - ziemia przeklęta, historia Mariana Urbana
Marian Urban (fotografia ze zbiorów Piotra Tomasza)

We wrześniu 1939 r., w wyniku zawarcia układu pomiędzy Związkiem Radzieckim i Niemcami (pakt Ribbentrop – Mołotow), nastąpiła agresja na ziemie polskie. Pomimo bohaterskiej postawy, żołnierze polscy nie dali rady powstrzymać dwóch największych potęg militarnych ówczesnego świata. Nastąpił czwarty rozbiór Polski. Niemcy przejęły zachodnią i centralną część Rzeczypospolitej. Rosjanom przypadły zaś Kresy Wschodnie.

- Mieszkaliśmy wówczas we wsi Płoska, powiat tarnopolski, w województwie lwowskim – wspomina Marian Urban, mieszkaniec wsi Czajcze, jednocześnie prezes Związku Sybiraków w powiecie złotowskim. - Miałem dziesięć lat, pamiętam, że przez naszą wieś przejechał konny oddział wojsk sowieckich. Nie było jednak żadnych działań militarnych.

Spokój nie trwał jednak długo. Miejscowa ludność ukraińska poczęła bowiem podejmować nieprzyjazne działania wobec ludności polskiej. Już następnego dnia została spalona sąsiednia wieś – Jakubowce, później kolejne. Nadto dokonywano licznych grabieży. Te niespokojne dni rodzina Urbanów spędziła w  stodole, w stajni, a nawet pod gołym niebem wśród posadzonych świerków. Jedną noc przebywała także w sąsiedniej wsi Krasnopólka, w zagrodzie zaprzyjaźnionego Ukraińca. Niestety, jeszcze tej samej nocy wybito mu szyby i by nie narażać go na dalsze szykany, Urbanowie wrócili do swojej rodzinnej miejscowości.

Z czasem nieprzyjazne zachowania wobec ludności polskiej zaczęły powoli ustawać. Nastał rok 1940. Zima była wówczas szczególnie sroga. Temperatury spadały często poniżej minus 30 stopni C. Pewnego, lutowego poranka (około godziny czwartej) do drzwi rodzinnego domu pana Mariana zapukali żołnierze radzieccy (dwóch Rosjan i ośmiu Ukraińców). - Postawili nas pod ścianę - wspomina pan Marian. Następnie odbyła się rewizja mieszkania. Gdy zakończyli, jeden z żołnierzy powiedział: macie pół godziny na spakowanie.

Podobne represje dotknęły także innych mieszkańców wsi, którzy byli pochodzenia polskiego. Działania te rozpoczęły się 10 lutego 1940 r. Począwszy od tej daty rozpoczęły się masowe deportacje Polaków, którzy zamieszkiwali tereny zaanektowane przez Związek Radziecki w 1939 r. Represje nie ominęły nawet rodziny miejscowego komunisty, który nosił nazwisko Inglod (po 1945 r. wrócił za ziemie polskie, zamieszkał w okolicach Szczecina). - Był to niezwykle biedny człowiek – wspomina pan Marian, a w dodatku nadużywający alkoholu. Dość powiedzieć, że gdy jedno z jego dzieci chciało iść do szkoły, to albo szło na bosaka, albo czekało aż drugie z niej wróci, by móc zabrać od niego buty. Tak właśnie, bez niczego zesłano i tę rodzinę.

Zebrani na wiejskiej drodze miejscowi Polacy, z dobytkiem, który udało się zmieścić na saniach, udali się w drogę, która miała trwać tysiące kilometrów i wieść do ziemi, którą Gustaw Herling Grudziński nazwał "innym światem". Po dojechaniu do dworca w Kozowie Urbanowie wraz z innymi zesłańcami zostali zapakowani do wagonów towarowych. Z reguły umieszczano tam od 40 do 50 osób, po czym zamykano je, zadrutowując drzwi. Transport liczył 60-80 wagonów. Ciągnęły go dwie lokomotywy.

Transport ruszył w nocy. Neizmierna ciasnota, brak higieny (za ubikację służyła dziura w podłodze), przenikliwe zimno (wagon ogrzewał mały piecyk stojący w kącie tzw. koza) oraz głód (na wagon przypadało 5-6 bochenków chleba i dwa wiadra wody, które wydawano co dwa dni w trakcie postojów) dziesiątkowały zesłańców. Już po paru dniach zaczęto wynosić pierwszych nieboszczyków, umieszczając ich na nasypach kolejowych.Po 25 dniach transport przejechał przez góry Ural. - W gorodzie Kansk przesiedliśmy się z wagonów do odkrytych samochodów ciężarowych - wspomina Marian Urban. Wieźli nas tak przez dwa dni, od rana do wieczora. Następnie saniami, po kolejnych trzech dniach, dotarliśmy do miejsca przeznaczenia.

Zesłańców umieszczono w baraku w lesie. Pożywiono kaszą, pozwolono odpocząć. Na trzeci dzień wyjechali pilnujący żołnierze. ( bo nie było już gdzie uciekać), pojawili się za to miejscowi Rosjanie z piłami do cięcia drzewa. Zasada była prosta: "pracujesz- jesz, nie pracujesz – nie jesz". Cała rodzina Urbanów podjęła pracę w lesie. Ten stan trwał tylko do wiosny. Wówczas Marian wraz z rodzeństwem poszedł do szkoły. - Tak zaczęły się nasze kłopoty - wspomina pan MArian. Sowieci liczyli sobie za wszystko, a zwłaszcza za wyżywienie w szkole. Mój ojciec nie był w stanie na to wszystko zarobić. Zaczęła się bieda. Sprzedawaliśmy, co się dało. Poduszkę za wiadro kartofli, inne rzeczy za mąkę czy kaszę.

Nastała jesień. Ojciec Mariana Urbana - Piotr, przeniósł się do pracy przy budowie baraków dla innych zesłańców. Tak rozpoczął się najtrudniejszy okres dla rodziny Urbanów w trakcie ich pobytu na Syberii. Apogeum miało w okresie Świąt Wielkanocnych. - Gdy mieliśmy bochenek chleba to matka (Aniela) suszyła go i gotowała zupę, żeby nie jeść samego chleba tylko jakąś potrawę - wspomina Marian Urban. Byliśmy wówczas bardzo wycieńczeni. Widząc to, zlitował się nad nami jeden z miejscowych Rosjan. Podarował nam dwa szczeniaki. Moja mama zrobiła z nich rosół, to pozwoliło przetrwać zimę.

Wiosna 1941 r. Piotr Urban podjął pracę (głębiej w las, do starej carskiej wioski) przy pasieniu krów i owiec, nadto zaczął robić buty miejscowym dygnitarzom. To pozwoliło odżyć całej rodzinie bo zimowej gehennie. Tak mijały kolejne miesiąca. W końcu pojawiła się nadzieja. Generał Władysław Anders rozpoczął bowiem formowanie Armii Polskiej na terenie Związku Radzieckiego. Urbanowie postanowili skorzystać z okazji i uciec z nieludzkiej ziemi. Suszyli chleb, żeby zgromadzić zapasy żywności. Gdy im się to udało, ruszyli saniami w kierunku Kanska, stąd pociągiem zamierzali udać się do Taszkientu. Niestety, dotarli tylko do Kanska. Przez tydzień bezskutecznie próbowali załatwić wagon, którym mogliby udać się dalej do Taszkientu. Chleb się skończył, Urbanowie musieli szukać środków do życia. Piotr Urban najpierw pracował w tartaku, później w kołchozie, w końcu w założonym przez siebie warsztacie szewskim.

Kolejna szansa na opuszczenie "nieludzkiej ziemi" pojawiła się z chwilą utworzenia armii Zygmunta Berlinga (1943 r.). Właśnie do niej zaciągnął się Piotr Urban. Jego szlak bojowy zakończył się w styczniu 1945 r. w Warszawie. Po wojnie zamieszkał w Żaganiu. Tam po repatriacji w 1946 r. trafili także pozostali członkowie jego rodziny.

Marian Urban jest obecnie na emeryturze. Pomimo trudnego dzieciństwa spełnił swoje największe marzenie. Został marynarzem. Co więcej, po blisko dziesięciu latach spędzonych w Marynarce Wojennej, odchodząc do cywila, nie porzucił morza. Stale podnosił swoje kwalifikacje i doszedł do stopnia I mechanika. Od wielu lat mieszka we wsi Czajcze (gmina Krajenka). W regionie znany jest m.in. z aktywnej działalności w Związku Sybiraków.

 

 

źródło:

materiały własne autora, na fotografii pan Marian Urban, foty w załączniku: Skansen w Szymbarku

 

 



Napisz komentarz

Komentarze

zachmurzenie umiarkowane

Temperatura: 2°C Miasto: Złotów

Ciśnienie: 1019 hPa
Wiatr: 9 km/h

ReklamaMarcin Porzucek - Poseł na Sejm RP
KOMENTARZE
Autor komentarza: J23Treść komentarza: Onuca znowu nadaje, uwaga - ruska onuca znowu nadajeData dodania komentarza: 16.12.2025, 17:24Źródło komentarza: Telefon z Holandii. Złotowszczyzna szczególnie na celownikuAutor komentarza: niech wyjadą a nie mącąTreść komentarza: Kto wywozi Ukr rodziny i dokąd ? Niech lepiej Ukraińcy wyjadą z Polski bo to żaden nie jest przyjacielem Polaka a zapewne powiadam wam,że jest wrogiem. Czeka tylko na sposobnośc aby zabić,czekając nawet kilka lat. Nic tu po was.Data dodania komentarza: 16.12.2025, 12:46Źródło komentarza: Telefon z Holandii. Złotowszczyzna szczególnie na celownikuAutor komentarza: Podróżnik z przyszłościTreść komentarza: Jest już prawie "przyszły rok" a nadal nie stoję w kolejce, podziwiając gigantyczne zdjęcia jedzenia. To jak z tą wielką galerią i McDonalds? Za 10 lat?Data dodania komentarza: 15.12.2025, 21:32Źródło komentarza: WieśMac na wyciągnięcie ręki. McDonalds już wkrótce w Złotowie!Autor komentarza: odpTreść komentarza: W Uni Europejskiej jesteśmy wyzyskiwanym podnóżkiem a nie niezależnym i silnym państwem. W Niemczech jest najtańsza energia, w Polsce najdrozsza. Zamykają u nas kopalnie a u siebie nie. Jesteśmy niemiecką kolonią i rynkiem zbytu niepotrzebnych rzeczy i śmieci. Tworzą i narzucają nam prawo i jakieś bzdetne normy unijne, które nie wynikają z żadnej ekonomii ani ekologii . Skupy rolne nie przyjmują produktów od naszych rolników, bo zawalone są towarem z zagranicy . Umowy unijne zarzucają nas towarem szkodliwym pod wieloma względami, i często bez żadnych norm jak to co jest ściagane od Ukrów. Niedługo czeka nas zalew bezwartościowego mięsa z Merkosur. Masowe ściąganie do nas imigrantów i pozbywanie się imigranckich przestepców i darmozjadów z Niemiec, to tez sprawka niemieckiej Unii. Korzyści niestety nie widzę, bo nawet te ochłapy finansowe jakie dostajemy najpierw musimy wpłacić do tej unijnej kasy, zeby potem coś z tego dla siebie wyżebraćData dodania komentarza: 15.12.2025, 20:22Źródło komentarza: Stan wojenny na ziemiach powiatu złotowskiegoAutor komentarza: ZłotowiakTreść komentarza: Komentarz trafiony w samo sedno. Obejrzałem sobie sesję I tu muszę się zgodzić jak koronkiewicz załatwił resztę rady. Faktycznie śmieszne było wychwalanie budżetu przez jego pupile a tak naprawdę to bardzo żałosne, pokazuje to jak słaby poziom reprezentują radni od burmistrza. Trafne były spostrzeżenia pana Koronkiewicza i pana Wojtunia co do budżetu a największym hitem jest sama końcówka gdzie Koronkiewicz chciał złożyć wniosek na Kopinkę i niestety nie udostępnili mu możliwości złożenia, bardzo nerwowo zakończyli sesję. A to pokazuje tylko że Koronkiewicz ma jakąś wiedzę na temat Kopinkę co bardzo ich zburzyło nie wiedząc jak to nie dopuścić do Informacji Miejskiej więc pan cholera wraz z burmistrzem stali i szybko wyszli. Pokazuje to Jakie jest kolesiostwo i układzikiData dodania komentarza: 15.12.2025, 12:12Źródło komentarza: Złotów na pierwszym miejscu w rankingu. Marka „Złotów. Wielkopolskie Zdroje” nadal pracujeAutor komentarza: słabe to i podłeTreść komentarza: Do Niezłomnego1. Autorze wpisu pamiętaj, że w kulturze rzymskiej jest taka zasada, kiedy stawaisz zarzuty to powinieneć je przedstawić. To co próbujesz imputować jest bez znaczenia, każdy ma prawo robić i myśleć co uważa i tobie do tego zasie. Masz w sobie bolszewickie myślenie, pewnie pozostało to i pokutuje. Odpowiem ci w twoim stylu. Pewnie twoja rodzina albo jakiś członekj nosi w sobie bolszewicką krew, prawdopodobnie babka twoja była wmieszana w miniony ustrój poprzez niechcianą kopulację z łotewskim sołdatem. Lubisz jątrzyć i podsycać nienawiść ot taki twój sposób na życie a dowodem jest tego twoj wpis opatrzony nickiem Niezłomny1Data dodania komentarza: 15.12.2025, 09:51Źródło komentarza: Stan wojenny na ziemiach powiatu złotowskiego
Reklama
Reklama