Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 15 października 2025 12:31
Reklama

Gra z butelką krajeńskich towarzyszy

Podziel się
Oceń

"Pić to trzeba umieć" – mówił Eryk (Jan Nowicki) do Synka (Cezary Pazura) w kultowym filmie "Sztos" (1997). O tej prawdzie zapewne nie pamiętał pewien członek partii komunistycznej z Krajenki, który "z "syndromem Aleksandra Kwaśniewskiego" pojawił się w budynku krajeńskiego komitetu PZPR. Rzecz miała miejsce wiosennego poranka w połowie lat osiemdziesiątych XX wieku.

Bohaterowie tej groteskowej opowieści, mowa o działaczach partii komunistycznej (PZPR), w większości już odeszli z tego świata. Warto zauważyć, że krótko przed śmiercią okupowali pierwsze ławki w kościołach. Tak to już bowiem jest z lewicą. Jej przedstawiciele najpierw promują chore idee, by u kresu życia samemu wrócić do źródła prawdy. Oczywiście wyrządzonych krzywd już nie są w stanie naprawić. Taki już urok tych synów marnotrawnych. Odnosi się to rzecz jasna do każdej epoki.

Andrzej M., główny bohater tej opowieści, jest obecnie na emeryturze. Cieszy się uznaniem lokalnej społeczności, w tym i duchowieństwa. 45 lat temu był jednak po zupełnie innej stronie. Każdego dnia bowiem, z gorliwością radzieckiego pioniera, przystępował do partyjnej roboty w PZPR. Niewątpliwie rysowała się przed nim świetlana przyszłość. Może nawet zostałby członkiem KW PZPR w Pile. Stanęło temu jednak na przeszkodzie pewne wydarzenie.

Mowa tu o wizycie milicjanta, który zmroził socjalistyczny zapał Andrzeja M. I tu zagadka, bo materiały archiwalne nie zawierają informacji do jakiej temperatury. Wina w  tym głównie funkcjonariusza MO, który użył niewłaściwego narzędzia do jej pomiaru. Alkomatem bowiem nijak tego zrobić się nie da. Milicjant musiał jednak zdiagnozować u Andrzeja M. jakiś rodzaju hipotermii, bo ten powędrował na urlop zdrowotny. Na tym nie koniec historii.

Badać towarzysza bez zgody egzekutywy? Nie godzi się! Dlatego odgłosy butów gniewnych ludzi zabrzmiały doniośle w całej Krajence. W sumie należy to przedstawić bardziej ściśle. Do miejscowego komitetu PZPR przybyli towarzysze, których protezy w ustach i resztki uzębienia symbolizowały, że gryźli swego czasu antykomunistyczną reakcję. Towarzyszył im oczywiście i narybek partyjny. Mowa m.in. o tzw. POP-ach. Nie chodzi tu rzecz jasna o prawosławnych duchownych, a jedynie młodych aktywistów partyjnych, którzy rozsiewali komunistyczną "religię" po szkołach i zakładach pracy w okresie Polski Ludowej. Co typowe dla lewicy, wielu z nich uległo duchowej przemianie wraz z transformacją ustrojową 1989, a efekty tego cudu widoczne były w pierwszych ławkach w kościele św. Józefa w Krajence. 

Jak zawsze pierwszy na miejsce obrad dotarł najstarszy towarzysz w regionie - weteran walk o Polskę Ludową. Miał on w zwyczaju zanudzać słuchaczy opowieściami o swoim udziale w wojnie, która bez jego udziału zapewne skończyłaby się zupełnie inaczej. Wszak to on "chwyciwszy szpadel z fryca robił marmoladę albo za pomocą kija oddział szwabów powybijał". Tego dnia nie miał jednak szczęścia, bo dość szybko zakończył swoje opowiadania z czasów wojny i budowy Polski Ludowej. Przerwał mu głos najważniejszego towarzysza w mieście, towarzysza Stanisława P., który grzmiał: - Nie może być tak, ze milicja będzie ponad partią, to beriowszczyzna!

Przypuszczalnie te słowa zjeżyły włos nawet na niemal łysych głowach niektórych towarzyszy. Z pewnością nie odebrały im jednak daru mowy. Przykładem towarzysz Jan W., który zakrzyknął w stronę Stanisława P. w ówczesnej nowomowie: - Macie rację! Inni partyjni kamraci byli podobnego zdania. Dlatego Stanisław P. pociągnął dalej swoje przemówienie. Zakończył je dopiero po około godzinie, gdy twarze słuchających go towarzyszy przybrały, z wiadomych względów, kolor partyjnego sztandaru. Puenta brzmiała:  - Reakcja zarzuca komunizmowi, że pożera własne dzieci i w naszym przypadku to się potwierdza. 

Elokwencji Stanisławowi P. wyraźnie pozazdrościł Jan S. - w tym okresie hodowca "narybku dla partii" w miejscowej szkole średniej. Postanowił bowiem też "palnąć mowę". Kłopot w tym, że był flegmatyczny i nie porwał tłumu. Na dodatek podpadł towarzyszom, którzy feralnego dnia "pracowali" z Andrzejem M. Wycedził bowiem w ich kierunku: - Winiłbym tam obecnych, że zezwoli, żeby bez przedstawicieli władz wojewódzkich doszło do dmuchania w balon". 

Zapanowała konsternacja, którą przerwał jeden z krajeńskich towarzyszy. Można wysnuć domniemanie, że w tym momencie zstąpił na niego duch Stalina lub samego Lenina. W każdym razie wyraźnie czuć było, że mówi językiem nie z tej epoki. Na sali rozniosły się słowa: - Myślę, że towarzysze mogą rozpatrywać tą sprawę w kategoriach prowokacji. A skoro prowokacja, to trzeba znaleźć winnych i osądzić. 

Tok rozumowania krajeńskich towarzyszy był na ten moment taki. Andrzej M. jest ofiarą, alkomat narzędziem zbrodni, a milicjant płatnym zabójcą. Pozostało ustalić prowokatora - zleceniodawcę zbrodni. W związku z tym postanowiono przesłuchać Andrzeja K - działacza KW PZPR w Pile, który akurat gościł na zebraniu. Czerwony jak robotniczy sztandar towarzysz, który przybrał te barwy z wiadomych względów, bardzo szybko puścił nie tylko "parę z ust". - Towarzysze, zwrócił się do zebranych, jest tu człowiek, który posiada wiele informacji, wie o wszystkim, nawet o imprezach rodzinnych i co się na nich dzieje, które przekazuje dalej. Te słowa rzecz jasna wywołały na sali ogromne poruszenie. Wstrząsnęły nawet flegmatycznym tow. Janem S., który zagrzmiał:  – Trzeba przyjrzeć się ewentualnym informatorom! 

Kto mógł zostać posądzony o ten niecny czyn? Otóż każdy z krajeńskiego środowiska PZPR. Taki kierunek był oczywiście bardzo niebezpieczny. Atmosfera zaczęła się wyraźnie zagęszczać. Istniało nawet niebezpieczeństwo, że za chwilę poleje się krew, bo przecież na sali był krewki weteran walk o Polskę Ludową, co to przy mocy kija... Zagrożenie w porę zauważył jednak Stanisław P., który postanowił skierować dyskusję na pierwotne tory. Zatem ponownie na sali zagrała melodia rozczulania się nad torturowanym alkomatem towarzyszem Andrzejem. W tym chórze szczególnie mocno zabrzmiał głos młodzieżowego aktywu. Nie były to co prawda poznańskie słowiki, ale na miano lokalnych kani zasłużyli w 100%. – Naszym obowiązkiem, obowiązkiem całej partii jest wychowywanie ludzi. Chyba nikt tu z obecnych nie ma wątpliwości, że towarzysz Andrzej jest oddany sprawie partii, zaćwierkał najdonioślej Henryk K., który w III RP bywał wybrańcem narodu. 

A jak partia wychowywała w tamtym czasie? Były pałki, gaz na ulicach i inne tego typu przyjemności. Oczywiście towarzysz partyjny to był też czasami ludzki pan. Znalazło to odzwierciedlenie w słowach wypowiedzianych na omawianym zebraniu: - Działanie milicji jest dla nas niezrozumiałe, naczelnik czy sekretarz będąc u rolnika musi się napić symbolicznej lampki wina, aby nie dopuścić do awantury. Alkoholowy temat podciągnął również flegmatyczny Jan S., który zapewne spoglądając w stronę działacza KW PZPR z Piły, powiedział: - A gdyby tak ktoś zadzwonił, że w KW PZPR w Pile ktoś pije...

Właśnie w tym momencie miarka się przebrała. Towarzysz Andrzej "K", czyli  gość z KW PZPR w Pile, nie mógł sobie pozwolić na tego rodzaju wycieczki. Tym bardziej, że w tzw. "wojewodówce" na Wąsoszkach, a więc tylko dwa kilometry od Krajenki, znajdowała się specjalna strefa dla zasłużonych towarzyszy, w której nie tylko promile rozkładały nogi. Przerwał więc niebezpieczną dyskusję i rzucił twardo:  - Kogo towarzysze proponujecie na wakujące stanowisko? 

Ta wojna nerwów ostatecznie zakończyła się kompromisem. Głowy nie poleciały, krew się nie polała. Towarzysz Andrzej M. zaliczył come back na swoje stanowisko. Dożył zmiany ustrojowej i nadal cieszy się uznaniem. Również inni towarzysze doskonale poczuli się w III Rzeczpospolitej. W całej historii nieznany pozostaje jedynie los milicjanta i jego informatora. A szkoda. Można wszak napisać, że byli Konradami Wallenrodami, że rozsadzali komunizm od środka. Pomnik im się należy. Oczywiście to żart. Taki sam zresztą jak słowa aktorki Szczepkowskiej, która swego czasu bredziła, że w 1989 roku skończył się w Polsce komunizm.

na podstawie akt PZPR w Krajence (Archiwum Państwowe w Poznaniu)

 

 


Napisz komentarz

Komentarze

SSobie, a muzom 14.06.2024 19:29
I kogo to?

zachmurzenie małe

Temperatura: 11°C Miasto: Złotów

Ciśnienie: 1024 hPa
Wiatr: 11 km/h

ReklamaMarcin Porzucek - Poseł na Sejm RP
KOMENTARZE
Autor komentarza: BLADTreść komentarza: HIRE Btc Hacker Web Recovery TO RECOVER YOUR LOST BITCOIN If you’ve lost your Bitcoin to an online scam, hiring a professional recovery service can significantly improve your chances of getting your funds back. Btc Hacker Web Recovery specializes in Bitcoin recovery, helping victims reclaim their stolen assets. Here’s what you need to know: Understanding the Recovery Process The recovery process begins with contacting Btc Hacker Web Recovery. Their team will guide you through the steps necessary to initiate an investigation into your case. Understanding the process is key to managing your expectations. Documenting Your Case To facilitate recovery, it’s essential to document all relevant information regarding the scam. This includes transaction records, wallet addresses, and any communications with the scammer. Btc Hacker Web Recovery will help you gather this information to build a strong case. Investigation and Tracking Once you hire Btc Hacker Web Recovery, their experts will begin investigating your case. They use sophisticated tools to track the stolen Bitcoin, identifying the paths taken by the scammers. This tracing is crucial for successful recovery. Freezing Stolen Assets Quick action is vital in recovering stolen Bitcoin. Btc Hacker Web Recovery works directly with cryptocurrency exchanges to freeze any stolen assets, preventing the scammers from cashing out your funds. This collaboration is essential for a successful recovery. Legal Support and Guidance If necessary, Btc Hacker Web Recovery can provide legal support. They will guide you on reporting the scam to law enforcement and assist in filing any legal claims. Their expertise in crypto-related cases ensures you receive the best advice on how to proceed. If you’ve lost Bitcoin to an online scam, don’t hesitate. Hire Btc Hacker Web Recovery to recover your lost assets and regain your financial security. Email: [email protected] Telegram: @BtchackercyberservicesData dodania komentarza: 15.10.2025, 00:02Źródło komentarza: Andrzej Kisiel o sytuacji w powiecie: nepotyzm, czystki i polityczne ustawkiAutor komentarza: HalinaTreść komentarza: Dopowiem,że Jerzy Buzek to wielki szkodnik Polski,który podpisał KONKORDAT-UMOWA POLSKA -WATYKAN,WRAZ Z ALEKSANDREM KWAŚNIEWSKIM, BARTOSZEWSKIM I SUCHOCKĄ.(Suchocka jest Ambasadorem Polski w Watykanie ,w Mielcu na wielki dom) Konkordat dalej w Polsce obowiązuje,który podpisali sami żydzi po to aby mieć poparcie w Kościele.. Z naszych podatków musimy utrzymywać wszystkich biskupów,księzy,zakonnice,kościoły co wynosi 23 mld rocznie a nam rdzennym Polakom pensje ,emerytury na niskim poziomie bo brakuje kasy a jeszcze 1,5 miliona Ukrów jest w Polsce,ich dzieciom to samo co Polskim i dentysta i usługi medyczne,łącznie z operacjami,gdzie przyjechali się kurować. Krew jasna mnie zalewa jak Naród Polski cierpi i jest wykorzystywany ,właśnie przez żydów(w Polsce jest ich 25000 zadekl.w Spisie powszechnym) i Ukrów a wśród nich pełno zdrajców.Data dodania komentarza: 13.10.2025, 14:41Źródło komentarza: Siedmiu krasnoludków i przypadek zagubionego zaproszeniaAutor komentarza: odpTreść komentarza: Jesli chodzi o antypolski film, to własnie mi pani otworzyła oczy tym zydowskim pochodzeniem BuzekData dodania komentarza: 13.10.2025, 07:46Źródło komentarza: Siedmiu krasnoludków i przypadek zagubionego zaproszeniaAutor komentarza: do wyżejTreść komentarza: Co to za powiedzenie , do roboty? Oktoberfest-po niemiecku,Octoberfest to po angielsku a po polsku PAŹDZIERNIK. Głupio napisane,że temat o którym się mówi?Data dodania komentarza: 11.10.2025, 14:19Źródło komentarza: Siedmiu krasnoludków i przypadek zagubionego zaproszeniaAutor komentarza: HalinaTreść komentarza: Mam takie samo zdanie jak Ty. Na ten temat możnaby napisać tysiące stron.Jak byli tu to podpalali wielkie sklepy ,domy ... a teraz film. Agata Buzek to brzydka żydówka ,ojciec żyd wepchnął ją do filmu bo to debil nawet z wyglądu. Jedza Polski chleb a są anty Polsce.Powinni byc wydaleni z Polski.Data dodania komentarza: 11.10.2025, 09:29Źródło komentarza: Siedmiu krasnoludków i przypadek zagubionego zaproszeniaAutor komentarza: OdpTreść komentarza: Głośno powinno się mówić o tym, ze Ukraina, która niby potrzebuje pieniedzy na kontynuowanie wojny, i która robi wszystko aby w tę wojnę wciągnąć nas Polaków, angażuje siły i środki (w tym niewykluczone ze i nasze) na wyprodukowanie antypolskiego filmu - paszkwilu, zakłamujacego historię, oczerniajacego Polaków, i szczujacego Ukraińców na Polskę. Główną rolę w tym kłamliwym filmie gra córka byłego polskiego premiera, Agata Buzek. Ukraina wyciaga od nas pieniadze, a pomimo wojny, ma mniejszy deficyt od Polski i wzrost milionerów o ponad 60 %. Darami od nas ukraińcy handlują poza granicami swojego kraju. Zalewani jesteśmy produktami rolnymi z Ukrainy wypierającymi nasza rodzimą produkcję, a np do sprzedaży niby polskiego mleka polskie firmy importują mleko z Ukrainy, wystarczy że jest zabutelkowane w Polsce zeby nazywało się ze jest polskie. To tylko ułamek tego jak jesteśmy wykorzystywani i okłamywaniData dodania komentarza: 10.10.2025, 20:07Źródło komentarza: Siedmiu krasnoludków i przypadek zagubionego zaproszenia
Reklama
Reklama