Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 1 maja 2024 15:48
Przeczytaj!
Reklama

Kibice siedzieli na topolach!

Podziel się
Oceń

Henryk Błaszczyk od zawsze był ze sportem na ty. Od najmłodszych lat angażował się w ruch Ludowych Zespołów Sportowych, swoją sportową pasję rozwijał również pracując zawodowo w Przedsiębiorstwie Przemysłu Ziemniaczanego w Pile

Ryszard Sprenger, ówczesny wiceprezes Międzyzakładowego Klubu Sportowego „Polonia” Piła, zaproponował Henrykowi Błaszczykowi funkcję kierownika sekcji piłki nożnej i ten tę propozycję przyjął. Był rok 1976. Choć formalnie nadal był zatrudniony w PPZ, oddelegowano go do pracy w klubie, której poświęcił prawie cztery lata swojego życia.

 

Sekcja piłkarska w tamtych latach działała bardzo prężnie - był pierwszy i drugi zespół seniorski, pierwszy i drugi zespół juniorski oraz 10 drużyn trampkarzy w pilskich szkołach, którzy stanowili zaplecze dla juniorów i seniorów. Było więc co robić.

 

- Tak naprawdę musiałem robić wszystko, byłem organizatorem, koordynatorem i… zaopatrzeniowcem, bo wiadomo jakie to były czasy. Nic nie można było kupić, wszystko trzeba było załatwiać. Dostać jedną koszulkę to już był cud, a komplet dla całej drużyny to był dopiero nie lada wyczyn – opowiada pan Henryk.

 

Ale Henryk Błaszczyk wiedział gdzie, z kim i jak porozmawiać, aby załatwić to, co było potrzebne zawodnikom. Wiele podróżował służbową nyską po Polsce, odwiedzając centrale zbytu i zakłady produkujące piłki, trampki, odzież sportową. Zawsze w taką podróż zabierał serwis obiadowy lub kawowy „Iwona” (załatwiony przez kolegę z chodzieskiej Porcelany) i kilka butelek wódki. To zawsze otwierało mu drzwi, a wówczas do pozytywnego załatwienia sprawy było już bardzo blisko.

 

Zdarzały się też transakcje wiązane. Kiedyś kolega z Grudziądza poprosił pana Henryka o wypożyczenie „Ikarusa” (bo piłkarze mieli swój autobus) do przewiezienia jego drużyny, która gościła na obozie treningowym w województwie pilskim, z jednego miasta do drugiego. Użyczenie autobusu bardzo się opłaciło, bo pan Henryk niebawem otrzymał zaproszenie do Grudziądzkich Zakładów Przemysłu Gumowego „Stomil”, skąd przywiózł całą nyskę trampek w różnych rozmiarach.

 

Na stadionie przy ulicy Okrzei grała pierwsza drużyna seniorska MZKS „Polonia” Piła, ponieważ płyta boiska była tam zawsze dobrze utrzymana. Pozostałe zespoły występowały na stadionie przy ulicy Bydgoskiej w o wiele gorszych warunkach (notabene: w tamtych czasach stadion miał adres ul. Roosevelta, albowiem wejście na obiekt znajdowało się od strony dzisiejszej SP nr 2).

 

- Wychodziliśmy z założenia, że jak się nauczą grać na byle czym, to później będzie im szło o wiele lepiej – mówi pan Henryk. - Najgorsze było transportowanie wału do wałowania murawy z jednego stadionu na drugi, przez całe miasto po brukowych ulicach. Było wtedy dużo hałasu!

 

Zawodnicy seniorskiej drużyny „Polonii” mieli etaty w pilskich zakładach pracy, jednak pojawiali się w nich raz w miesiącu, po wypłatę. Gdy zawodnik był dobry, mógł liczyć nawet na dwa etaty. Listę obecności podpisywali w klubie, który też miał siedzibę na stadionie przy ówczesnej ulicy Roosevelta.

 

Treningi odbywały się pięć dni w tygodniu (poniedziałki były wolne), czasami dwa razy dziennie. Pilska „Polonia” była w tamtym okresie liczącą się drużyną w rozgrywkach.

 

- Byliśmy nawet o krok od drugiej ligi – wspomina pan Henryk. - Decydował mecz ze Stargardem Szczecińskim, który niestety przegraliśmy 0:1. Na Okrzei graliśmy też z I-ligowym GKS Tychy, w ramach eliminacji do Pucharu Polski. To był rok 1977, myśmy odpadli, ale pamiętam, że na meczu były takie tłumy, że ludzie siedzieli na okolicznych topolach.

 

Ze stadionem przy ulicy Okrzei Henryk Błaszczyk wiąże najlepsze wspomnienia.

 

- Nie wyobrażam sobie, aby tego stadionu nie było – mówi pan Henryk. - Byłoby głupotą niszczyć obiekt z ogromnymi tradycjami i historią. Poza tym ludzie w mieście muszą mieć miejsce do rekreacji. Stadion przy ulicy Żeromskiego jest po prostu za duży i za daleko.

 

Henryk Błaszczyk zrezygnował z pracy w „Polonii”, kiedy został kierownikiem zespołu magazynów WPHW w rodzinnych Jeziorkach. Nadal jednak działał i działa na rzecz propagowania sportu, zwłaszcza wśród najmłodszych. Zaczynał od drużyny szachowej „Borowik” Jeziorki a dziś prowadzi Koło Wędkarskie „Złota Rybka” w Pile. Sam też startuje w zawodach wędkarskich dla niepełnosprawnych, odnosząc sukcesy w kraju i za granicą.

 

Z dawnych czasów do dziś pozostał mu oryginalny egzemplarz programu zawodów rundy wiosennej 1978/1979 sekcji piłki nożnej MZKS „Polonia” Piła. Jeden z 3-tysięcznego nakładu, ale dla niego najcenniejszy!

 

Agnieszka Matusiak



Napisz komentarz
Komentarze
pochmurnie

Temperatura: 23°CMiasto: Złotów

Ciśnienie: 1015 hPa
Wiatr: 23 km/h

ReklamaMarcin Porzucek - Poseł na Sejm RP
KOMENTARZE
Autor komentarza: warto wiedziećTreść komentarza: Polityka wykorzystująca religię jest rewersem antyklerykalizmu.Data dodania komentarza: 01.05.2024, 12:54Źródło komentarza: Nie PiS, nie Konfederacja. Alternatywa na prawicyAutor komentarza: misiuTreść komentarza: Ja też chętnie przytulę, czy coś. Może to pomoże.Data dodania komentarza: 01.05.2024, 06:57Źródło komentarza: Przewidział niebezpieczeństwo przy ulicy Zamkowej w Złotowie?Autor komentarza: hejtTreść komentarza: wam ten hejt koronkiewicza i pozostałych radnych kompletnie wyprał mózgiData dodania komentarza: 30.04.2024, 11:02Źródło komentarza: Przewidział niebezpieczeństwo przy ulicy Zamkowej w Złotowie?Autor komentarza: odpTreść komentarza: Helo, murek jest cały pomimo siły uderzenia, służby na zwalone drzewo zareagowałyData dodania komentarza: 30.04.2024, 11:00Źródło komentarza: Przewidział niebezpieczeństwo przy ulicy Zamkowej w Złotowie?Autor komentarza: a propos przepowiedniTreść komentarza: A tak, rzeczywiście, dzięki :)Data dodania komentarza: 30.04.2024, 10:54Źródło komentarza: Przewidział niebezpieczeństwo przy ulicy Zamkowej w Złotowie?Autor komentarza: DokładnieTreść komentarza: Przeczytałeś do końca ? ,, Sceptycy zapewne będą podnosić, że Prezes Stowarzyszenia Głos Pokrzywdzonych mówił jedynie o murze niosącym niebezpieczeństwo. Wyśmiewać, że wielki konar nie dał rady budowli, która miała się rozpadać i zagrażać rowerzystom. Natomiast my, tak na wszelki wypadek, radzimy uważać na siebie w tych wszystkich miejscach, w których kiedykolwiek pojawił się Przemysław Bodnar. A nóż coś w tym jest.’’Data dodania komentarza: 30.04.2024, 09:28Źródło komentarza: Przewidział niebezpieczeństwo przy ulicy Zamkowej w Złotowie?
Reklama
News will be here
Reklama