Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 2 sierpnia 2025 00:51
Reklama

Jak Myszka komunistów wykiwał ...i to nawet po śmierci

Podziel się
Oceń

Historia Mariana Myszki jest niezwykle ciekawa. Między innymi z tego powodu, że nie zawiera typowego dla dziejów Członków Antykomunistycznego Podziemia epilogu. Bohater artykułu zginął co prawda tragicznie, nie trafił jednak do bezimiennego grobu. Co ciekawe, został pochowany z honorami i to w okresie szalejącego stalinizmu na ziemiach polskich. Równie interesujący jest fakt, że dopiero dwa lata po śmierci Mariana Myszki bezpieka zakończyła poszukiwania na terenie całego kraju, wycofując rozesłane za nim listy gończe.

Marian Myszka urodził się 7 listopada 1924 roku w Radojewicach w powiecie inowrocławskim. Rodzice: Jakub i Julia (z domu Kukiełka) byli chłopami. Przed wybuchem II wojny światowej Marian Myszka mieszał w Liszkowie, pracował w gospodarstwie oraz uczęszczał do szkoły podstawowej. W okresie okupacji (z nieznanych bliżej powodów) wyjechał na teren powiatu tarnobrzeskiego, zamieszkując u krewnych, głównie u swego brata – Stanisława, który posiadał gospodarstwo rolne. Brak jest informacji na temat działalności konspiracyjnej prowadzonej przez niego w tym okresie.

Po wkroczeniu sowietów na ziemie polskie Marian Myszka powrócił do Liszkowa. Następnie wyjechał do Złotowa, gdzie 23 kwietnia 1945 roku wstąpił w szeregi KPMO. Służbę w milicji pełnił jednak bardzo krótko, bo już 20 października 1945 roku zdezerterował. Nieznane są motywy, które zdecydowały o podjęciu tego kroku. W materiałach wytworzonych przez UB znajduje się jedynie informacja, że w październiku 1945 roku wstąpił w szeregi grupy, której dowódcą był Julian Bauc (Baucz) ps. "Huragan".

W zachowanych raportach "bezpieka" określała wymienioną formację jako "terrorystyczno – rabunkową o zabarwieniu AK". Można odnaleźć także zapisy, które sugerują powiązania z NSZ. Oczywiście do tego rodzaju stwierdzeń należy podchodzić z bardzo dużym dystansem. Funkcjonariusze UB mieli bowiem w zwyczaju dość dowolnie przypisywać określone zabarwienie polityczne poszczególnym grupom. Niewątpliwie jednak formacja Bauca/Myszki miała antykomunistyczne podłoże. Świadczy o tym chociażby zeznanie złożone przez jednego z członków – Józefa Nowakowskiego. Cytuję "nasz dowódca dał nam rozkaz, żeby jak najwięcej tępić czynnych członków PPR i zmuszać ich do wystąpienia z partii, mówił, że zostanie obalony rząd i przyjdzie Rząd Londyński, i za naszą pracę nas wynagrodzi".

Siedzibą organizacji był Kościerzyn Wielki (Polinowo) w gminie Wyrzysk. W wymienionej wsi Julian Bauc pracował jako szewc, świadcząc usługi dla okolicznej ludności w domu siostry Mariana Myszki – Stefanii. Czasowo mieszkali tam także inni członkowie grupy. Z reguły jednak ukrywali się w pobliskim lesie, gdzie mieli specjalnie przygotowany bunkier (składowali tam broń, mundury, żywność oraz przedmioty zdobyte w drodze rekwizycji). Bezpieczeństwo i schronienie zapewniali grupie Bauca/Myszki także współpracownicy, którzy rozsiani byli w kilku miejscowościach na terenie powiatów: złotowskiego, sępoleńskiego i wyrzyskiego.

Członkowie formacji byli dobrze uzbrojeni. Posiadali karabin maszynowy, 4 automaty, 5 pistoletów, 10 karabinów. Trudno natomiast określić stan ilościowy grupy. Według charakterystyki sporządzonej w 1973 roku przez ppłk A. Wesołowskiego, w okresie lat 1945-47 przewinęło się przez nią 13 osób. Z całą pewnością są to jednak niepełne dane. Nieznana jest także struktura organizacyjna grupy. Wiadomo jedynie, że na czele stał Julian Bauc, jego zastępcą był zaś Marian Myszka. Wymienieni sporadycznie używali stopni wojskowych. Pierwszy określał się mianem kapitana, drugi porucznika. Nie wiadomo jednak jakie mieli do tego umocowanie, podobnie brak informacji na temat składania przysięgi przez członków grupy.

Marian Myszka pełnił funkcję zastępcy, a po śmierci Juliana Bauca (2 lipca 1946), dowódcy formacji. Obrał sobie pseudonim "Łoś". Najsłynniejszą akcją grupy było rozbicie aresztu (więzienia przy Sądzie Grodzkim) w Wyrzysku. Zdarzenie miało miejsce 24 maja 1946 roku. Prawdopodobnie wzięło w nim udział 8 osób. Dwie z nich nie należały jednak do grupy Bauca. Mowa m.in. o Leonie Mellerze – przed wojną zawodowym oficerze Wojska Polskiego. W okresie okupacji niemieckiej Meller działał w konspiracji w okręgu lubelskim AK. W 1944 roku został deportowany do ZSRS. Na ziemie polskie powrócił w bliżej nieznanych okolicznościach we wrześniu 1945 roku. Zamieszkał w Liszkowie, gdzie przebywały jego siostry (żonę i dzieci stracił w okresie okupacji). W czerwcu 1946 roku stanął na czele najsłynniejszej antykomunistycznej formacji na Krajnie – mowa o grupie "Jędrusia". Należy podkreślić, że to właśnie tej grupie historycy przez wiele lat błędnie przypisywali rozbicie więzienia przy Sądzie Grodzkim w Wyrzysku (24 maja 1946 ).

Operacja rozbicia aresztu w Wyrzysku rozpoczęła się od fortelu. Marian Myszka nadał fonogram do MO w Wyrzysku o rzekomym napadzie w Górowatkach w powiecie sępoleńskim. Dzięki temu podstępowi znaczna liczba funkcjonariuszy MO i UB opuściła Wyrzysk. Wówczas członkowie grupy przystąpili do realizacji planu. Jan Krywoszyn ps. "Czarny" podszedł do furty więzienia, zadzwonił i podał się za funkcjonariusza UB. Nie zostal jednak wpuszczony, bo nie znał hasła. Nie załamało to jednak realizacji planu. Celowo uszkodzony dzwonek dalej emitował bowiem sygnał. Gdy nieprzeczuwający niczego strażnik wyszedł na zewnątrz, aby naprawić usterkę, doskoczyli do niego partyzanci. W tym czasie przebieg akcji przed budynkiem zabezpieczało dwóch pozostałych.

Po dostaniu się do środka obezwładniono drugiego strażnika. Następnie uczestnicy akcji, podając się za żołnierzy AK, nawoływali przetrzymywane osoby do opuszczenia cel. Ponadto przejęli znajdującą się w magazynie broń. Warto nadmienić, że wśród więzionych były m.in. osoby związane z założoną latem 1945 roku na terenie powiatu wyrzyskiego antykomunistyczną organizacją o nazwie "AK" (jej inicjatorem był por. Tadeusz Tracz-Komentowski). Efekt akcji to uwolnienie ponad czterdziestu więźniów. Niektórzy z nich ukryli się bądź też zasilili antykomunistyczne formacje działające na Krajnie. Spora grupa wróciła jednak do aresztu już następnego dnia, obawiając się zapewne konsekwencji wynikających z faktu ucieczki.

Niewykluczone, że na sprawny przebieg akcji wpływ miało współdziałanie z niektórymi funkcjonariuszami milicji. Na taką ewentualność wskazują akta wytworzone przez UB. Bezpieka interesowała się zwłaszcza milicjantem Stanisławem Bieniasem. Brat jego ukochanej – Stanisław Musiał – był bowiem jednym z uwolnionych. Odbywał karę pozbawienia wolności za nielegalne posiadanie broni. UB badało m.in. wątek rzekomego warunku, który mieli postawić rodzice ukochanej Bieniasa. Miał on polegać na pomocy w uwolnieniu syna w zamian za wyrażenie zgody na rękę córki. Trudno zweryfikować, czy tego rodzaju "transakcja" miała miejsce. Nie ulega jednak wątpliwości, że Stanisław Musiał miał wiedzę o planowanej akcji na więzienie w Wyrzysku. Trzeba także zaznaczyć, że członek grupy Bauca – Jan Krywoszyn ps. "Czarny" – był bardzo bliskim przyjacielem siostry Bieniasa.

Rozbicie aresztu nie zakończyło akcji w Wyrzysku. Kolejnym etapem była próba przeprowadzenia rekwizycji w Miejskiej Komunalnej Kasie Oszczędnościowej. Plan nie powiódł się jednak. Stało się tak m.in. za sprawą młodego Jana Grzesiaka – członka ORMO, który bronił budynku. W trakcie wymiany ognia został śmiertelnie ranny. W międzyczasie powróciły do Wyrzyska siły MO i UB. To ostatecznie zmusiło partyzantów do odwrotu. Warto nadmienić, że w miejscu zgonu Jana Grzesiaka znajduje się obecnie pamiątkowa tablica, która poświęcona jest jego pamięci.

Akcja na wyrzyskie więzienie zrodziła poważne konsekwencje. Stanowiła bowiem policzek dla komunistów. Dlatego z całą bezwzględnością postanowili zwalczyć istniejące podziemie na Krajnie. Temu celowi służyło m.in. sprowadzenie Henryka Wątroby – jednego z najbardziej bezwzględnych funkcjonariuszy "bezpieki" w Bydgoszczy. Wymieniony w chwili wstąpienia do UB miał ukończone 4 klasy szkoły podstawowej oraz etos uczestnika komunistycznej partyzantki. W latach 1943-44 działał w Gwardii Ludowej pod pseudonimem „Kozak”. Po wojnie pełnił m.in. funkcję kierownika Wydziału ds. Walki z Bandytyzmem w bydgoskim WUBP. Uczestniczył w likwidacji grup niepodległościowych ("Łupaszki" i "Cacki"). Nazwisko Wątroby przewija się także w sprawie zamordowanych w Bydgoszczy: ppor. Leszka Białego ps. "Jakub" oraz ks. Wacława Pacewicza.

Sprawa agenturalnego rozpracowania kryptonim Łoś, podpisana przez Henryk Wątrobę, datuje swój początek na 6 czerwca 1946 roku. W likwidacji grupy Bauca/Myszki uczestniczyło łącznie kilkudziesięciu funkcjonariuszy UB i MO. Ponadto zaangażowanych było 14 informatorów. Wśród nich szczególną rolę odegrali: "Dar", "Sowa" i Kazik". Ostatni raport dotyczący tej sprawy datowany jest na 31 sierpnia 1954 roku. Warto jednak zaznaczyć, że najważniejsze czynności miały miejsce w miesiącach czerwiec-sierpień 1946 roku. W tym czasie doszło do rozbicia nie tylko grupy Bauca/Myszki, ale praktycznie wszystkich formacji antykomunistycznych działających na Krajnie.

Oczywiście wzmożona aktywność bezpieki nie spowodowała zaprzestania działalności grupy Bauca/Myszki. W okresie czerwiec-sierpień 1946 roku formacja dokonała m.in rozbrojenia funkcjonariuszy MO, UB i żołnierzy LWP (np. Radzicz, Tłukomy), rozbiła posterunki milicji (np. w Sipiorach) dokonała rekwizycji w spółdzielniach (np. w miejscowości Chojna), pobiła aktywistów PPR (np. w Rudnej). Głośną akcją w tym okresie była rekwizycja w obiekcie państwowym – kopalnia soli w Wapnie (powiat Wągrowiec). Przejęto wówczas 300 000 złotych. W dokumentach bezpieki mowa ponadto o rekwizycjach, które dokonywane były przez grupę na szkodę osób prywatnych. Warto w tym kontekście podkreślić, że każdy tego typu czyn, popełniony na terenie działania danej grupy partyzanckiej, mógł być tej grupie przypisany (np. na skutek zeznań wymuszonych w wyniku tortur). Dlatego z dużą ostrożnością należy podchodzić do tego rodzaju zapisów.

Początek końca grupy Bauca/Myszki datuje się na 2 lipca 1946 roku. Około 3 nad ranem pluton operacyjny pod dowództwem chorążego Andrzejewskiego, w obecności funkcjonariusza KPMO Białka z Wyrzyska, pojawił się na terenie Kościerzyna Wielkiego (Polinowo). Otoczono gospodarstwo, którego właścicielem była siostra Mariana Myszki – Stefania. Nieudaną próbę przebicia się przez obławę podjął dowódca grupy - Julian Bauc. Zdołał przebiec zaledwie kilka metrów, po czym trafiony salwą z automatów funkcjonariuszy zginął na miejscu. W trakcie dalszych czynności, w stodole natrafiono na ukrytych w sianie partyzantów – Stanisława Nowakowskiego oraz Jana Krywoszyna. Według dokumentów sporządzonych przez bezpiekę ten ostatni nie pozwolił się aresztować, strzelając sobie aż trzykrotnie w klatkę piersiową. Niewykluczone jednak, że był to samosąd.

Należy wyjaśnić, że 26 maja 1946 roku Marian Myszka wraz z Janem Krywoszynem zaatakowali milicjantów w miejscowości Kosztowo, zabierając jednemu z nich broń. Kilka godzin później (27 maja, tuż nad ranem) zostali otoczeni przez funkcjonariuszy MO. Przebywali wówczas  w zabudowaniach należących do jednego z krewnych Jana Krywoszyna w Nieżychowie. Drzwi, pod nieobecność gospodarzy, otworzył parobek, który wskazał miejsce pobytu partyzantów. Funkcjonariusz Jan Kistowski (PUBP Wyrzysk) wszedł na strych. Zapewne jego nieostrożność spowodowała, że obudził śpiących tam Myszkę i Krywoszyna. Ten ostatni, widząc wycelowaną w ich stronę broń oddał strzały. Funkcjonariusz UB zginął na miejscu. Następnie partyzanci w samej bieliźnie wyskoczyli przez okno. Wywiązała się strzelanina. W jej trakcie ranny został funkcjonariusz Antoni Dziejak z posterunku MO w Osieku nad Notecią. Pomimo zmasowanego ognia Myszce i Krywoszynowi udało się bezpiecznie przebić przez obławę. Należy nadmienić, że podczas akcji 2 lipca 1946 roku w Kościerzynie Wielkim (Polinowo), funkcjonariusze znaleźli również "leśny bunkier" grupy Bauca/Myszki. W raporcie z likwidacji można przeczytać, że dzięki temu odzyskano broń, pieniądze i inne ukryte rzeczy".

Śmierć Bauca nie spowodowała zaprzestania działalności całej grupy. Na czele formacji stanął Marian Myszka, który wykazał się dużym talentem, wymykając się kolejnym obławom organizowanym przez "bezpiekę" na terenach powiatów złotowskiego i wyrzyskiego. Wyżej wspomniałem już o niektórych akcjach podjętych pod jego dowództwem w tym czasie. Interesujący jest fakt, że szereg z nich (mowa o rekwizycjach) prowadził na konto Urzędu Bezpieczeństwa, podając się rzecz jasna za funkcjonariusza UB. Mowa o tym w urzędowych raportach oraz doniesieniach agenturalnych. Dość duża aktywność Myszki sprawiła również, że w wymienionych powiatach, niemal każde niewykryte przestępstwo było przypisywane jego grupie. Działo się tak nawet po opuszczeniu przez niego Krajny. Przyczyniło się również do wykreowania czarnej legendy o "Bandycie Myszce", powielanej przez niektóre osoby także współcześnie. Przykładem obchody Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Krajence w 2014 roku, podczas których miejscowy nauczyciel użył tego rodzaju sformułowania.

Na przełomie sierpnia i lipca 1946 roku "bezpieka", pod wodzą Henryka Wątroby, zaczęła odnosić coraz większe sukcesy w walce z antykomunistycznym podziemiem na Krajnie. Rozbito grupę "Jędrusia", jej dowódca Leon Meller prawdopodobnie popełnił samobójstwo (28 lipca 1946 roku w Ślesinie koło Nakła). 14 członków tej formacji komunistyczne sądy skazały na karę śmierci. 9 wyroków wykonano (obecnie trwają poszukiwania straconych Bohaterów na "Bydgoskiej Łączce"). W omawianym okresie rozbito także organizację Emila Cuprysia ps. "Łoś". Wymieniony poległ 7 sierpnia 1946 roku w Więcborku w trakcie próby wydostania się z obławy UB.

Widmo aresztowania pojawiło się także nad głowami członków organizacji Mariana Myszki. Niektórzy z partyzantów, widząc wzmożoną aktywność bezpieki, zaprzestali działalności już na początku lipca 1946 roku, ukrywając się w różnych częściach kraju. Trzech z nich dotrwało nawet do amnestii 1947 roku, ujawniając się i unikając "sprawiedliwości" wymierzonej ręką "komunistycznego sądownictwa". Inni nie mieli tyle szczęścia. Aresztowany 2 lipca 1946 roku Józef Nowakowski został skazany przez Wojskowy Sąd Okręgowy w Poznaniu na karę śmierci (26 października 1946) i rozstrzelany. Tadeusz Lamprecht usłyszał wyrok dożywocia. Pozostałych zatrzymanych skazano na długoletnie więzienie. Interesujący jest fakt, że bezpiece, pomimo usilnych starań, nie udało się aresztować m.in. dowódcy grupy - Mariana Myszki.

Wiadomo, że na Krajnie przebywał na pewno do końca lata 1946 roku. 26 lub 28 sierpnia 1946 roku, w bliżej nieznanych okolicznościach, został ranny w nogę. Kto mu udzielił pomocy lekarskiej nie wiadomo. Dokumenty wytworzone przez UB wskazują, że tego rodzaju świadczenie mógł otrzymać w Złotowie. Dalszy krewny Mariana Myszki (który żyje obecnie w USA) sugeruje, że pomoc nadeszła z Wyrzyska. Niezależnie od tego faktem pozostaje, że na przełomie sierpnia i września 1946 roku rozpuścił oddział, zastrzegając jednocześnie, że jak się sytuacja uspokoi, to wszyscy skontaktują się poprzez jego siostrę – Stefanię.

Kolejne miesiące z życia Mariana Myszki pozostają zagadką. Kto mu pomógł dojść do zdrowia? W jaki sposób wyjechał? Gdzie przebywał? Kto mu pomagał materialnie? Pytania można mnożyć. Pojawiają się poszlaki, że był krótko na Krajnie w 1948 roku. Ponadto, że przebywał w okolicach Tarnobrzega (Gorzyce), Warszawy, Dęblina. Z oczywistych względów trudno jest współcześnie odtworzyć całą prawdę. Pewne jest jednak, że zmienił tożsamość i nazywał się Wiktor Kowalski – syn Wawrzyńca. Kolejny fakt dotyczy sakramentu małżeństwa, który został zawarty w Przasnyszu. W 1948 roku jego partnerką życiową została mieszkanka tej miejscowości o imieniu Filomena. Małżonkowie mieszkali w miejscowości Bogatynia. Wychowywali dwójkę dzieci, chłopczyka i dziewczynkę. Według zeznania Feliksa Myszki – Marian Myszka do Bogatyni przyjechał w 1946 roku1 i zatrudnił się (pod przybranym nazwiskiem) jako strażnik. Następnie pracował  na stanowisku komendanta straży pożarnej w kopalni węgla w Turoszowie. Zapewne dla lepszego kamuflażu wstąpił również do PZPR. Według zachowanych dokumentów był szanowanym obywatelem.

28 czerwca 1952 roku wybuchł pożar w Opalni Zdrój. Załoga ze swoim komendantem Myszką/Kowalskim udała się na akcję. W drodze do pożaru kierowca samochodu strażackiego chciał wyminąć furmankę. W trakcie wykonywania manewru wpadł jednak do rowu, a to z kolei spowodowało wywrócenie się auta. W następstwie wypadku burta samochodu przygniotła klatkę piersiową komendanta Myszki/Kowalskiego. W wyniku doznanych obrażeń zmarł krótko po przewiezieniu do szpitala.

Pogrzeb Mariana Myszki/Wiktora Kowalskiego odbył się w wielkimi honorami w Przasnyszu. Uczestniczyli w nim przedstawiciele różnych instytucji państwowych. Prawdopodobnie był to jedyny taki przypadek w latach 1944-56, kiedy to władza ludowa składała hołd uczestnikowi antykomunistycznego podziemia, pochylając głowę, roniąc łzy i mówiąc piękne słowa nad jego trumną. W pogrzebie nie uczestniczyli rzecz jasna przedstawiciele PUBP z Wyrzyska i Złotowa, którzy bezskutecznie poszukiwali Myszkę od 1945 roku. O miejscu jego śmierci i prawdziwym nazwisku dowiedzieli się dopiero w 1954 roku. 31 sierpnia 1954 r. sporządzono ostatni dokument dotyczący Mariana Myszki. Złożył na nim podpis funkcjonariusz PUBP w Wyrzysku, Edward Szczepański, który tą czynnością zamknął sprawę.

 

źródła:

Alicja Paczoska- Hauke: "Oddział Leona Mellera Jędrusia", Zeszyty Historyczne WiN nr 43, 2016.

materiały IPN Bydgoszcz, Szczecin, Poznań, Warszawa,

zbiory własne autora

1 Według ustaleń UB z 1954 r. Myszka/Kowalski zamieszkał w Bogatyni w 1947 roku.

 źródło fotografii https://slady.ipn.gov.pl


Napisz komentarz

Komentarze

zachmurzenie umiarkowane

Temperatura: 15°C Miasto: Złotów

Ciśnienie: 1009 hPa
Wiatr: 10 km/h

ReklamaMarcin Porzucek - Poseł na Sejm RP
KOMENTARZE
Autor komentarza: wyborcaTreść komentarza: Coś w tym jest. Cały czas debilny uśmiech i głupkowate teksty, jakby to była jakaś zabawa, a nie poważna funkcja. Taki złotowski Dyzma. Nabrał ludzi przed wyborami, a teraz przez 5 lat się nachapie nie robiąc nic.Data dodania komentarza: 1.08.2025, 22:08Źródło komentarza: Odpowiedź na wpis i deklarację Miasta Złotów: ,,Złotowianie zasługują na prawdę"Autor komentarza: Była RadnaTreść komentarza: On zapewne jest psychicznie chory bo podchodzi w głupkowaty sposób do Ludzi. Perfidny kłamca,oszust .Należy mu wprost powiedzieć,żeby opuścił Urząd miejski.Stop. Kłamco, w bezczelny sposób lekcewazysz Ludzi a o rozwój miasta ci nigdy nie chodziło tylko o dużą pensję z naszych ,podatników pieniedzy. Normalny człowiek nigdy by się tak destrukcyjnie nie zachował. Może on na narkotykach ? Radni sprawdzcie go bo coś z nim nie tak.Data dodania komentarza: 1.08.2025, 19:09Źródło komentarza: Odpowiedź na wpis i deklarację Miasta Złotów: ,,Złotowianie zasługują na prawdę"Autor komentarza: Złotów poza finałemTreść komentarza: Tarnów, Dębica, Siemianowice Śląskie, Chodzież, Jasło, Grudziądz, Włocławek, Kraśnik, Starachowice, Słupsk, Gniezno, Hrubieszów, Ostrołęka, Kędzierzyn-Koźle, Końskie, Krosno, Hajnówka, Jarosław, Ciechanów – te 19 miast znalazło się w ostatnim etapie naboru w Polsko-Szwajcarskim Programie Rozwoju Miast.Data dodania komentarza: 1.08.2025, 15:45Źródło komentarza: Odpowiedź na wpis i deklarację Miasta Złotów: ,,Złotowianie zasługują na prawdę"Autor komentarza: HalinaTreść komentarza: Wypowiedzi tytaj z 2021r.ale dalej aktualne,że Joachimowi Zdrence trzeba koniecznie odebrać tytuł : Honorowy obywatel miasta Złotowa,za fałszowanie Polskiej Historii a wychwalanie i zebranie w tej jego książce sprawy życia Niemców tu w Złotowie. Napisał książkę niby historyczną o Złotowie od 1370 do 2020 roku i same bzdury proNiemieckie i kserokopie niemieckich dokumentów i wychwalanie co kiedyś Niemcy robili dla Niemców w Złotowie. Na temat dzisiejszego Złotowa to tyle,że pokazał czarno białe zdjęcie z 4-ma drzewami na ul.Obr.W-wy. I napisał ,że te ziemie są niemieckie. Chamstwo Zdrenka !! ja npaisałam ANEKS do tej jego proNiemieckiej ksiązki ,że ziemie te nasze złotowskie zawsze były Polskie !!! chwilowo pod zaborem pruskim , od 1772r do 1945r. Bo prusowie to tak jak krzyżacy,podły i wredny naród ,który kawał po kawałku zabierał Polakom ziemie i iPolaków zabijali bo byli militarnie silniejsi od Polaków ale byli bandytami i udało im się w podstępny sposób zlikwidować Polski Sejm i aresztować posłów Polskich bo Polacy podpisali "Traktat POL-PRU) ale podstępnie napisany przeciw Polakom .Jest dokładny opis w powieści "Czasy Kościuszkowskie-Józefa Ignacego Kraszewskiego"-krok po kroku jak przygotowywali Zabory.Anglia Prusów popierała a Rosji dali dużo ziemi Polskiej ,żeby była cicho.Polska cierpiała w Zaborach ale dzięki Józefowi Piłsudskiemu odzyskaliśmy od Prus ,Polską,naszą ziemię. Bezwzględnie odebrać Zdrence tytuły naszego miasta.Data dodania komentarza: 1.08.2025, 11:40Źródło komentarza: Radny Łukasz Piosik punktuje dzieło Profesora Zdrenki „Złotów 1370-2020”, proponuje nawet odebranie naukowcowi tytułu Honorowego Obywatela Miasta ZłotowaAutor komentarza: dfsdfsdfTreść komentarza: https://www.eventbrite.com/e/livefree-chargers-vs-lions-live-streams-31-07-2025-tickets-1549913696589 https://www.eventbrite.com/e/livefree-los-angeles-chargers-detroit-lions-live-streams-31-07-2025-tickets-1549907628439 https://www.eventbrite.com/e/livefree-lions-vs-chargers-live-streams-31-07-2025-tickets-1549912603319 https://www.eventbrite.com/e/livetv-lions-vs-chargers-live-streams-31-07-2025-tickets-1549891720859 https://www.eventbrite.com/e/livetv-chargers-vs-lions-live-streams-31-07-2025-tickets-1549893225359 https://www.eventbrite.com/e/livetv-chargers-vs-lions-live-crackstreams-31-07-2025-tickets-1549894037789Data dodania komentarza: 31.07.2025, 23:40Źródło komentarza: Radny Łukasz Piosik punktuje dzieło Profesora Zdrenki „Złotów 1370-2020”, proponuje nawet odebranie naukowcowi tytułu Honorowego Obywatela Miasta ZłotowaAutor komentarza: włoski koncern medialny młodego Berlusconiego chce kupić największą prywatną telewizję w Niemczech. LegalnieTreść komentarza: W Polsce niemiecki kapitał może posiadać 90% gazet regionalnych, pisać, że Wasz prezydent woził dziwki po hotelach, bo tak twierdzi jakiś menel z obitym ryjem, siać ferment, dzielić, prowokować, szczuć i z uśmiechem na ustach ubierać każde polityczne kłamstwo w modne słówko z grantowego żargonu. Niemcy, ci sami Niemcy, którzy od lat wykupują media w Europie Środkowo-Wschodniej i budują tam sobie propagandowe przyczółki, nie mogą znieść myśli, że ktoś mógłby zrobić u nich to samo.Data dodania komentarza: 31.07.2025, 08:35Źródło komentarza: Rząd będzie decydować, co widzisz w internecie, zablokuje lub usunie treści bez wyroków i sądów
Reklama
Reklama