Czy ta inwestycja rzeczywiście wymagała aż takiego nakładu finansowego i czy jej realizacja była odpowiedzią na rzeczywiste potrzeby mieszkańców? A może za szybkim tempem prac i wysokim priorytetem dla tej w większości niezamieszkanej ulicy kryje się inny, mniej widoczny interes? W środowisku lokalnym nie brakuje osób, które twierdzą, że „widziały ten interes przez wielką szybę” sugerując, że decyzje podjęto nie w trosce o dobro społeczności, lecz pod wpływem innych, nie do końca obiektywnych czynników. Warto więc przyjrzeć się bliżej, jak wyglądały przygotowania do tej inwestycji, kto i na jakiej podstawie podjął decyzję o jej realizacji oraz czy podobne inwestycje w innych częściach miasta nie zostały zaniedbane na rzecz „złotego dealu” na skraju Złotowa. Czy rzeczywiście potrzeby mieszkańców ulic Potulickich, Bytomiaków czy Bartosza, którzy od lat czekają na remonty, są mniej ważne niż kosztowna inwestycja na Kresowiaków? Czy to kolejny przykład „efektu grabi”, czy też po prostu przemyślana i uzasadniona decyzja samorządowców?
Z pewnością to zjawisko jest dobrze znane w praktyce samorządowej. Na początku każdej kadencji radni zgłaszają swoje propozycje dotyczące realizacji inwestycji. Choć jest to praktyka powszechna, budzi ona kontrowersje, ponieważ często kierują się oni nie logiką ekonomiczną czy szeroko pojętym interesem mieszkańców, ale interesem własnego osiedla lub okręgu wyborczego, z którego startowali. Tymczasem radny, zgodnie z duchem prawa i zasadami reprezentacji, powinien działać w interesie całej gminy, a nie tylko swojego wycinka miasta. Panuje błędne przekonanie, wynikające głównie z mechanizmów wyborczych, że radny odpowiada wyłącznie za rejon, z którego został wybrany. Oczywiście, system wyborczy sprzyja proporcjonalnemu podziałowi reprezentacji i sprawiedliwemu rozłożeniu głosów, jednak po zaprzysiężeniu radny powinien wykazywać się troską o dobro całej społeczności lokalnej i działać na rzecz wszystkich mieszkańców.
W praktyce jednak często wygląda to inaczej, radni zabiegają przede wszystkim o realizację potrzeb swojego najbliższego otoczenia, gdzie mieszka elektorat, który na nich głosował. Każdy dba o swój kawałek, a wspólny interes i długofalowy rozwój gminy schodzą na dalszy plan. Jak mówi znane powiedzenie o grabiach, które pracują głównie w jednym kierunku, podobnie mamy w tej sytuacji gdzie każdy radny ciągnie w swoją stronę, wspólne dobro często pozostaje na drugim planie. W rezultacie, zamiast spójnej wizji rozwoju miasta, mamy do czynienia z szeregiem partykularnych postulatów, które nie zawsze przekładają się na realny wzrost jakości życia wszystkich mieszkańców.
W Złotowie ruszyła bardzo trudna i kosztowna inwestycja infrastrukturalna, prace przy ulicy Kresowiaków równolegle realizuja dwie firmy. Miejski Zakład Wodociągów i Kanalizacji prowadzi obecnie roboty ziemne zwiazane z instalacją nowej kanalizacji, instalację deszczową oraz montaż sieci wodociągowej. Równolegle, zgodnie z wygranym przetargiem i procedura przekazania placu budowy ruszyły prace związane z budową oświetlenia ulicznego. Zadanie to realizuje firma, która wygrała przetarg publiczny – P.H.U. OŚWIETLENIE inż. Dariusz Ostrowski. II etap budowy oświetlenia obejmuje część ulicy Kresowiaków oraz Witosa, a wartość tej części inwestycji wynosi 166 368,57 zł. Planowany termin zakończenia prac to 20 października 2025 roku.
Inwestycja jest wyjątkowo kosztowna, głównie ze względu na konieczność wykonania rozbudowanej kanalizacji sanitarnej i deszczowej, co wymagało dużych nakładów finansowych, skomplikowanych prac ziemnych oraz rozbudowanej dokumentacji. Koszt samych prac wod-kan na tej ulicy przekroczył milion złotych. Do tego należy doliczyć wydatki związane z budową drogi oraz oświetlenia, realizowanego w dwóch etapach.
Pojawiają się pytania: dla kogo i w jakim celu miasto wydaje tak duże środki na inwestycję, która nie służy obecnie dużej liczbie mieszkańców? Co szczególnie zaskakuje, inwestycja ta nie jest wspierana żadnym programem dofinansowania ani rządowym, ani samorządowym, nie postarano się o pozyskanie dodatkowych funduszy zewnętrznych. Decyzja o natychmiastowej realizacji została podjęta i przegłosowana „lekką ręką”, bez szerszej konsultacji społecznej i bez uzasadnienia ekonomicznego. Sytuacja ta budzi więc uzasadnione wątpliwości, czy takie decyzje są rzeczywiście podyktowane potrzebami mieszkańców, czy może innymi, mniej przejrzystymi przesłankami. W kontekście innych potrzeb infrastrukturalnych w mieście, inwestycja przy ulicy Kresowiaków może być postrzegana jako przykład nierównomiernego i nieprzejrzystego rozdysponowania środków publicznych. Podobne kontrowersje, dotyczące priorytetowania inwestycji na niezamieszkanych lub słabo zagospodarowanych terenach, pojawiały się już wcześniej w Złotowie, co tylko potęguje społeczne niezadowolenie i domysły o „złotych dealach” oraz nierównym traktowaniu poszczególnych osiedli.

W tym miejscu warto wrócić do naszego wstępu, w którym mówiliśmy o tzw. „interesie radnego” czyli o tendencji do realizowania własnych priorytetów „na własnym podwórku”, tam, gdzie radny mieszka, prowadził kampanię wyborczą lub gdzie mieszka jego elektorat. Klucz do zrozumienia motywacji radnego często wydaje się prosty: wystarczy sprawdzić, gdzie mieszka lub gdzie prowadził kampanię, by odszukać interes, który może stać za daną inicjatywą. Tym razem jednak ten trop okazał się fałszywy. Przeanalizowaliśmy deklarowane przez radnych wnioski inwestycyjne na początku kadencji i okazało się, że za inwestycją w tym rejonie lobbował radny Krzysztof Koronkiewicz.
Okazuje się, że gdyby nie wyraźny głos radnego Krzysztofa Koronkiewicza, inwestycja ta w ogóle nie doszłaby do skutku a na pewno nie w tak ekstraordynaryjnych warunkach zabezpieczenia finansowego. Przypomnijmy: wcześniej projekt ten nie miał żadnego wsparcia, nie znalazł się na liście żadnego programu ani nie został objęty dofinansowaniem. W obecnych realiach gdy mamy szeroki dostęp do środków zewnętrznych na infrastrukturę drogową takie forsowanie inwestycji bez oparcia o dotacje to akt niegospodarności.
Oczywiście, można jeszcze zrozumieć, że projekt miał pecha , odpadł w naborach, nie miał „szczęścia”. Tyle że realizacja w takim tempie, w jakim ją procedowano, byłaby uzasadniona interesem społecznym, jako strategiczna, o dużym natężeniu ruchu, z wieloma mieszkańcami w okolicy. Można w takim wypadku zdecydować, że zasługuje na szybką realizację, nawet z pełnym pokryciem kosztów z budżetu lokalnego. Problem w tym, że tu przesłanki i logika stoją w całkowitej opozycji.

Kiedy zawodzi logika, trzeba szukać u źródła. To radni za tym głosowali. To oni zlecili burmistrzowi realizację zadania. Próbowaliśmy zapytać, bezskutecznie. W zamian: uśmiechy, wzruszenia ramion, kręcenie głową. „Wystarczy zapytać, kto, gdzie i dlaczego” mówią jedni, ale konkretów brak. Z sesji rady też niewiele wynika, przekaz chaotyczny, argumentacja oparta na interesie mieszkańców. zatem gdzie konkretnie jest ten interes? Na kolenjej sesji radni, którzy jeszcze niedawno z takim zapałem byli za inwestycją, teraz do Koronkiewicza mówią już w nomenklaturze odzwięrzęcej, że w Tajlandii pozwolił zjeść sobie mózg przez małpy. Powoli wychodzi ten właściwy interes. Inni dodają wprost, że widziano go w nieosłoniętej wielkiej szybie jak przechadzał się z ptakiem na wierzchu. Co istotne, dokładnie w lokalizacji opisanej inwestycji drogowej. Brzmi groteskowo? Słusznie. Bo właśnie w tej grotesce lokalnej polityki kryje się odpowiedź.
Napisz komentarz
Komentarze