Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 30 lipca 2025 19:22
Reklama

Bitwa o zachowanie polskiej szkoły w Krajence

Podziel się
Oceń

W 1772 roku miał miejsce pierwszy rozbiór Polski. Jego ofiarą padła również Krajna, która dostała się pod niemieckie panowanie. Dla części tych ziem trwało ono do 1945 roku. Nie oznacza to jednak, że ziemie te uległy w tym czasie całkowitej germanizacji. Stało się tak za sprawą nauczycieli oraz działaczy polonijnych, którzy walczyli o pielęgnowanie języka polskiego, kultury i historii polskiej Krajny. Osoby te były szykanowane przez Niemców. Obrazuje to m.in. przykład Krajenki.

Rozporządzenie pruskiego ministerstwa oświaty z 31 grudnia 1918 roku zliberalizowało twardą politykę władz niemieckich w zakresie nauczania języka polskiego. Należy przy tym podkreślić, że te pozorne ustępstwa podyktowane były jedynie koniecznością upominania się o sprawy własnej mniejszości w innych krajach, a nie faktyczną zmianą kursu. Faktem jest jednak, że na terenie niemieckich szkół państwowych, choć tylko w kilku rejencjach, rozpoczęła się nauka języka polskiego. Z tego przywileju skorzystały m.in. polskie dzieci z terenu Kreis Flatow (powiat złotowski). Umożliwiono im naukę religii, czytania i pisania (na stopniu średnim i wyższym szkoły powszechnej), ograniczając jednak ten czas do zaledwie trzech godzin tygodniowo. Tego rodzaju zajęcia wprowadzono między innymi w niemieckiej szkole w Krajence. Wykładowcą języka polskiego (z dniem 1 marca 1919 r.) został nauczyciel Izydor Śliwa (Schliwa). Natomiast lekcje religii miał wykładać ks. Paweł Schonke - proboszcz z Krajenki. 

Wspomniany duchowny był Niemcem. Płynęła w nim jednak również polska krew. Jego matką była bowiem Konstancja z Kryszkiewiczów. Stąd właśnie doskonale znał język polski. Można wysnuć domniemanie, że lojalność wobec Niemiec powodowała w nim wewnętrzne rozterki. Nauczanie dzieci w języku polskim było wszak sprzeczne z celem niemieckich polityków, którzy gremialnie popierali wynarodowienie Polaków. Z drugiej strony ks. Schonke był też duchownym. Polacy stanowili zaś znaczącą grupę katolików. Zapewne te dylematy sprawiły, że posłużył się wybiegiem. Pomógł mu w tym fakt, że lekcje religii prowadzone w języku polskim miały być wizytowane przez władze świeckie. Ksiądz Schonke postawił ultimatum, że albo on albo wizytacje. Władze szkolne nie zmieniły swojego stanowiska, co w efekcie dało mu możliwość dyplomatycznego wycofania się z niezręcznej sytuacji. W tej sytuacji lekcje religii w języku polskim także prowadził  Izydor Śliwa (Schliwa). Ten stan rzeczy trwał jednak tylko do marca 1920 roku. Wówczas to Rejencja Pilska wydała zarządzenie o przeniesieniu polskiego nauczyciela do powiatu wałeckiego. W uzasadnienie podano, że jako „vollblutpole” (pełnokrwisty Polak) naraził się społeczeństwu niemieckiemu swoją pracą i działalnością na rzecz Polski. Izydor Śliwa (Schliwa) nie zastosował się jednak do tego zarządzenia i wyjechał na ziemie II Rzeczpospolitej. Niewykluczone, że pewien wpływ na tego rodzaju decyzję miały represje. Tych doświadczył m.in. ze strony funkcjonariuszy niemieckiej straży granicznej. Przykładem rewizja przeprowadzona w  jego mieszkaniu w Krajence. Szykanowano także innych Polaków. Na przykład wnioski rodziców o naukę języka polskiego załatwiano opieszale lub zwyczajnie odrzucano. Piętrzono też różne problemy administracyjne. Między innymi pismem z dnia 7 lutego 1923 roku pruskie MSW instruowało podległe placówki szkolne, że wnioski o naukę języka polskiego winni składać jedynie nauczyciele, którzy posiadają pełne wykształcenie pedagogiczne uzyskane w seminariach niemieckich.

Niezwykle ważnym aktem w niemieckim prawodawstwie stała się „Ordynacja dotycząca uregulowania szkolnictwa dla mniejszości polskiej” z 31 grudnia 1928 roku. Tu również należy podkreślić, że przyjęte w niej rozwiązania to nie wynik dobrej woli Niemców. Bardziej zadziałała tu obawa o los członków własnej społeczności, którzy mieszkali na terenach II Rzeczpospolitej. "Ordynacja" (wraz z okólnikiem z 21 lutego 1929 roku) stała się podstawą do zakładania prywatnych szkół polskich w Niemczech. Dzięki temu w latach 1929–1931 utworzono na terenie ówczesnego powiatu złotowskiego (Kreis Flatow), aż 23 tego rodzaju placówki! Jedna z nich powstała w Krajence, która przed wojna nosiła nazwę Krojanke.

Wniosek o utworzenie prywatnej szkoły w Krajence (dla 17 dzieci, datowany na 27 marca 1931 r.) został złożony przez Polsko – Katolickie Towarzystwo Szkolne na Obwód Rejencji Piła w Złotowie. Pozytywna odpowiedź Rejencji w Pile sprawiła, że placówka uzyskała możliwość rozpoczęcia działalności już 8 maja 1931 roku. Pojawiły się jednak inne trudności. Mowa o działalności komunalnych władz w Krojanke (Krajenka). Zaczęły one bowiem piętrzyć trudności Towarzystwu Szkolnemu. Między innymi wystąpiły do Rejencji w Pile o anulowanie zezwolenia. Tym działaniom towarzyszyła antypolska nagonka, którą podjudzały szczególnie mocno lokalne gazety (np. „Die Grenzmark” Willly’ego Hahlwega). Niemieccy dziennikarze pisali w nich m.in. o tym, że "władze i społeczeństwo niemieckie nie mogą pogodzić się z faktem, że w Krajence powstaje szkoła polska, głosząc kategorycznie, że jest ona tam niepotrzebna". Te trudne początki opisał również Jan Rożeński,  który pełnił funkcję kierownika Polsko-Katolickiego Towarzystwa Szkolnego Rejencji pilskiej z siedzibą w Złotowie (pełnił zarazem funkcje sekretarza). We wspomnieniach napisał: „Spośród wszystkich naszych szkół największe trudności w zorganizowaniu i w uzyskaniu zezwolenia na otwarcie szkoły miałem w Krajence, gdzie władze komunalne i szowinistyczne czynniki nie mogły się pogodzić z faktem, że i tam powstaje szkoła polska. Władze komunalne oświadczyły mi, że Towarzystwo Szkolne zakłada polską szkołę w Krajence wyłącznie dla celów propagandowych".

Prywatna polska szkoła w Krajence, która mieściła się gdzieś przy obecnej ulicy Toruńskiej (właścicielem nieruchomości był Jan Gliszewski), rozpoczęła swoją działalność 9 sierpnia 1931 roku. Niemal "na przywitanie" wydział budowlany miasta Krojanke (Krajenka) dopatrzył się przekroczenia uprawnień budowlanych i ukarał Towarzystwo Szkolne grzywną w wysokości 6000 marek. Była to suma na owe czasy bardzo wysoka. Represje dotykały również rodziców, którzy posyłali lub planowali posłać dzieci do polskiej szkoły. Należy podkreślić, że większość z nich była uzależniona ekonomicznie od Niemców. Za posyłanie dzieci do polskiej szkoły tracili oni pracę lub wypowiadano im najem mieszkania. Wielce wymowny w tym kontekście stał się przykład rodziny Stachników. Ojciec tego rodu pracował w Berlinie. Właśnie z tego powodu dzieci do szkoły zapisała ich matka – mieszkanka Krajenki. Gdy rożne szykany wobec kobiety zawiodły, niemiecki nauczyciel (później także Inspektor w Złotowie), zażądał od ojca złożenia przychylnego Niemcom oświadczenia w tej sprawie. Uzależniony od pracodawcy Stachnik napisał, że „musi odpowiedzieć, iż dzieci mają chodzić do szkoły niemieckiej”.

Szykany dotykały przede wszystkim jednak nauczycieli. Między innymi 16 lutego 1932 roku Franciszek Gliszewski – kierownik szkoły w Krajence, został pozbawiony przez Rejencję w Pile prawa do nauczania. Jego dalsza nieprzejednana postawa (m.in. w sprawie dzieci Stachnika) skutkowała aresztowaniem, a następnie zmuszeniem do wyjazdu do Polski. Stanowisko kierownika przejął po nim Bolesław Jęchorek, który natychmiast podjął próbę ratowania szkoły. Tej groziło zamknięcie pod pretekstem braku odpowiedniej liczby uczniów. Dlatego Jęchorek namawiał m.in. polskie rodziny z majątku proboszczowskiego, by te posyłały dzieci do polskiej placówki. W tej sprawie udał się nawet do księdza Pawła Schonke, co zapewne miało związek z zależnością ekonomiczną tych osób. od proboszcza Krajenki. Wszystkie te działania zakończyły się fiaskiem. Wiosną 1932 r. do polskiej szkoły uczęszczało jedynie pięcioro dzieci robotnika Mira i jedno dziecko chałupnika Przybylskiego. Fakt ten stał się pretekstem dla władz Rejencji w Pile do zamknięcia placówki. Ostateczny kres jej działalności położyło pismo z dnia 10 maja 1932 roku, które jednocześnie stanowiło nakaz przeniesienia 6 polskich uczniów do niemieckiej szkoły. Należy podkreślić, że zażalenie do pruskiego ministerstwa oświaty oraz skarga do Najwyższego Trybunału Administracyjnego nie dały rezultatu, i to mimo niezgodności z prawem tego rodzaju postępowania!

Na koniec warto wspomnieć o martyrologii krajeńskich nauczycieli. W miejscowości Silno koło Torunia rozstrzelano Pawła Hansa. Jego katami byli członkowie SS: Artur Thews i Gustaw Blumke. Równie tragiczny los spotkał także pierwszego kierownika krajeńskiej placówki oświatowej - Franciszka Gliszewskiego. Po opuszczeniu Krajenki uczył w miejscowościach Rożniat i Kobylnik (na terenie II RP). W nocy z 17 na 18 września 1939 roku został aresztowany przez Niemców i przewieziony do obozu „Albatros” w Pile. Tam poddano go torturom. Następnie przetransportowany został do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen – Oranienburg, gdzie zmarł 9 marca 1940 roku. Wojnę przeżył natomiast Bolesław Jęchorek. Warto wspomnieć też o Janie Gliszewskim, w którego budynku znajdowała się szkoła w Krajence. Został on wypędzony ze swojego gospodarstwa przez Niemców. Jego dalszych losów nie ustaliłem.

źródła

Materiały własne Autora,

Materiały archiwalne IPN

J. Kęcińska Kaczmarek, Roman Rożeński, Jan Rożeński 1904–1968, Złotów 2015, s. 79. 

PAT, Niemcy terroryzują szkolnictwo polskie, Rekord Wielkopolski nr 293, 19 grudnia 1931.

B. Olszewicz, Kronika wydarzeń politycznych w dziedzinie stosunków polsko–niemieckich, Kwartalnik „Strażnica Zachodnia”, nr 4, 1931.

B. Jęchorek, Wśród polskich dzieci w Zakrzewie i Krajence, [w:] red. E. Makowski, Pamiętniki nauczycieli złotowskich 1919–1939, Poznań 1964, s. 77.

M. Waberska, Z dziejów Szkoły Podstawowej w Krajence w okresie międzywojennym, s.73, [w:] red. Stanisław Żeleźniewicz, Szkoły Polskie na Ziemi Złotowskiej – Materiały

nadesłane na Ogólnopolski Konkurs zorganizowany z okazji 50–lecia Kongresu Berlińskiego Związku Polaków w Niemczech, Piła 1989

W. Junosza, Obecne położenie polskiego szkolnictwa w Niemczech i niemieckiego w Polsce, Kwartalnik „Strażnica Zachodnia”, tom XVI, 1933.

M. Zientara–Malewska, Wspomnienia nauczycielki spod znaku Rodła, Warszawa 1985, s. 111.
G. Bojar Fijałkowski, Ślady, których nie zniszczył czas, [w:] red. A. Czechowicz, Pogranicze i Kaszuby w latach terroru, Koszalin 1970, s. 183.

 


Napisz komentarz

Komentarze

zachmurzenie umiarkowane

Temperatura: 21°C Miasto: Złotów

Ciśnienie: 1013 hPa
Wiatr: 12 km/h

ReklamaMarcin Porzucek - Poseł na Sejm RP
KOMENTARZE
Autor komentarza: HalinaTreść komentarza: Pozdrawiam.Data dodania komentarza: 29.07.2025, 18:22Źródło komentarza: Samochód Google na ulicach Złotowa. Gigant map uaktualnia mapy Złotowa i gminyAutor komentarza: Do Pani HalinyTreść komentarza: Halina, no to teraz możemy Ci tylko trochę pozazdrościć tej wizyty w samym sercu hotelowego blichtru! Bellagio to przecież prawdziwa gwiazda słynnego Stripu – miejsce, gdzie nawet sufit to imponujące dzieło sztuki, a czekolada płynie fontanną jak w słodkich snach! W Las Vegas hotele prześcigają się w budowaniu monumentalnych siedzib – bo tutaj nie wypada być „tylko” hotelem. Każdy chce być ikoną, a konkurencja podkręca poprzeczkę coraz wyżej. Bellagio to klasowy przykład: tu luksus, sztuka i spektakularne fontanny łączą się w jednym miejscu, ponieważ w Vegas liczy się efekt WOW od wejścia! Super, że mogłaś to przeżyć na własnej skórze. Teraz już wiesz, dlaczego Bellagio to nie tylko hotel, a prawdziwe show, które nigdy nie gaśnie!Data dodania komentarza: 29.07.2025, 13:28Źródło komentarza: Samochód Google na ulicach Złotowa. Gigant map uaktualnia mapy Złotowa i gminyAutor komentarza: kennethTreść komentarza: To moje świadectwo o tym, jak w końcu dołączyłem do Nowego Porządku Świata, Illuminati, po tym jak próbowałem przez ponad 2 lata, ale oszuści kilkakrotnie wyłudzili ode mnie pieniądze. Długo szukałem możliwości dołączenia do Illuminati, ale oszuści wciąż kradli mi pieniądze, aż do początku tego roku, kiedy spotkałem się online z Lordem Kennethem. Skontaktowałem się z nim i wszystko mu wyjaśniłem. Polecił mi użyty formularz rejestracyjny, zapłaciłem za dużego członka, abym mógł rozpocząć. Zostałem inicjowany do Porządku Świata online i otrzymuję 1 000 000 dolarów amerykańskich na moje konto bankowe natychmiast po moim internetowym rytuale inicjacyjnym. Będę też zarabiał 33 000 dolarów amerykańskich miesięcznie. Jestem bardzo szczęśliwy! Obiecuję szerzyć dobrą pracę Lorda Kennetha. Jeśli jesteś zainteresowany dołączeniem do Illuminati nowego porządku świata już dziś, skontaktuj się z Lordem Kennethem, zamiast akceptować oszustów, którzy zabiorą Ci pieniądze w zamian za pomoc w dołączeniu. Skontaktuj się z Lordem Kennethem za pośrednictwem WhatsApp +2348073072592🔺Data dodania komentarza: 29.07.2025, 11:59Źródło komentarza: Rząd będzie decydować, co widzisz w internecie, zablokuje lub usunie treści bez wyroków i sądówAutor komentarza: mają niebieskie Podniebienie i orle nosyTreść komentarza: Aby Oszukiwać jak SorosŻyd to najlepiejzałożyc Fundację dla niepełnosprawnych. Też tak jak kwasniewski i co drugiZydek w Polsce,który tyko po polsku umie pisac a Polacy będą wpłacać a Zydki forse dla siebie i będą oczerniac Rząd.FaryzeuszeZydy.Data dodania komentarza: 29.07.2025, 10:17Źródło komentarza: Farmy subkont w ZłotowieAutor komentarza: Jaro 2 zębyTreść komentarza: Lepszy bezzębny oszust!Data dodania komentarza: 29.07.2025, 09:22Źródło komentarza: Farmy subkont w ZłotowieAutor komentarza: Leming IIITreść komentarza: W maju 2023 roku, w Kartuzach, podczas kampanii wyborczej Donald Tusk podszedł do Waldemara – młodego mężczyzny na wózku inwalidzkim i spojrzawszy mu w oczy, zapewnił: rozumiem cię, jesteś dla mnie ważny, wiem jak istotna jest ustawa o asystencji osobistej. PiS Was upokarza. Zagłosuj Waldek! Będzie w pytę. Waldemar uwierzył. Bo chciał wierzyć, że będzie w pytę. Bo niepełnosprawni jak on, bez wsparcia, często kończą w DPS-ach, w samotności i cierpieniu, z dala od bliskich. Bo ta ustawa to nie była fanaberia tylko nadzieja na życie z godnością. A Donald Tusk mówił to wszystko tak przekonująco… No i zagłosował Waldemar, ale to chyba będzie jedynie cenna lekcja, bo chłop skarży się na iksie, że go Tusk oszukał. Otóż drogi Waldemarze! Polska przed wyborami i Polska po wyborach – to dwie różne Polski. I dwóch różnych Donaldów. Ten pierwszy – empatyczny, zatroskany, kochający ludzi. A ten drugi? Obliczony na przetrwanie, na sondaże, na to, żeby nie zdenerwować Berlina, Brukseli i redakcji z Czerskiej. Ten drugi Donald nie ma dla ciebie czasu, Waldku. Ten drugi Donald ma nowe priorytety. Bo widzisz, drogi Waldemarze – na asystenta osobistego dla ciebie nie ma. Na systemowe wsparcie dla niepełnosprawnych – nie ma. Na ustawę, która ma kosztować skromny miliard – nie ma. Ale głowa do góry! Jest za to na nowoczesne pasmo w Elgiebete INFO, gdzie "Kwiatki Polskie" przedstawiają masom nowego drag queena z Warszawy za jedyne 3,5 miliarda złotych rocznie. To mogło się wydarzyć, bo już żadne dziecko w Polsce nie choruje na nowotwór, więc pieniądze na dziecięcą onkologię nie są już potrzebne. To jest dziś polska racja stanu, a nie Ty, Waldku! Asystent ci nie pomoże odnaleźć się w świecie, gdzie nie wiadomo już, co to mężczyzna, a co kobieta. Ale Elgiebete INFO z kolorowym przekazem, zrobi to z uśmiechem. Nie martw się jednak. Masz inne opcje. Możesz na przykład zatrudnić się w jakimś ministerstwie. Jeśli dojdziesz do odpowiedniego stanowiska – dostaniesz premię. I to nie byle jaką! W pierwszym roku urzędowania rządu Donalda "nie ma pieniędzy" Tuska, nagrody w resortach i urzędach kosztowały ponad 402 miliony złotych. Tak, Waldku, czterysta dwa miliony. Na ciebie nie ma. Ale wiesz co, Waldemarze? Ty i tysiące takich jak ty zostaliście oszukani dokładnie tak samo jak studenci, którzy liczyli na akademik za złotówkę. Jak pacjenci, którym Leszczyna miała machnąć czarodziejską różdżką i zlikwidować kolejki. Jak młodzi, którym obiecano mieszkania. Jak całe społeczeństwo, które uwierzyło, że będzie w pytę. Nie będzie, Waldku. Nigdy nie było. Facet rządził już dwa razy. W końcu uciekł do Brukseli. Stamtąd wysłano go znów tutaj, bo liczyli, że nabiorą właśnie takich Waldków, jak Ty. Tusk grał człowieka, który cię rozumie. Teraz gra premiera, który musi "odpowiedzialnie gospodarować". A ty jesteś kosztem, nie inwestycją. Przykro mi, Waldku. Wierz dalej, jeśli cię to trzyma przy życiu. Ale pamiętaj jedno: Donald Tusk nigdy nie mówił prawdy. On jedynie mówił to, co w danym momencie brzmiało dobrze. I dziś twoje życie, twoje lęki, twoje potrzeby – są tylko kolejną obietnicą bez pokrycia. Jedną z tysięcy. Ale nie martw się. Innym grupom jest w pytę. Drag queen w TVP, influencerzy w ministerstwach, rekordowe premie i genderowy majonez w każdej placówce edukacyjnej – to jest przecież ta nowoczesna, europejska Polska, o którą walczył Donald Tusk. Dziękuję za każde wsparcie! Wspólnie, na przykładach, pokazujemy Polakom, że jednak nie powinni dawać się robić w balona rudemu oszustowi.Data dodania komentarza: 29.07.2025, 08:59Źródło komentarza: Farmy subkont w Złotowie
Reklama
Reklama