Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 27 kwietnia 2024 10:17
Przeczytaj!
Reklama
News will be here

Rozbicie sowieckiej Komendantury Wojennej

Podziel się
Oceń

Zupełnie nieznaną, zarówno szerszej publiczności, jak i pasjonatom historii Podziemia Niepodległościowego lat powojennych, jest postać Jana Dudziaka ps. „Sęp”. Ten, niewątpliwie, Bohater Powstania Antykomunistycznego lat powojennych przeprowadził wraz ze swym oddziałem najprawdopodobniej najbardziej spektakularną akcję na Ziemi Pilskiej w 1945 r. Rozbił sowiecką Komendanturę Wojenną w Kaczorach.

Rodzina

Niewiele wiemy o młodości Jana Dudziaka, który urodził się 27 lipca 1921 r. w Łodzi, jako syn Jana i Marii z d. Wilkowska. Wszelkie przesłanki przemawiają za tym, że jego rodzina wywodziła się z pokolenia polskich emigrantów, którzy w poszukiwaniu pracy i lepszego losu wyjechali do Niemiec i osiedlili się w Zagłębiu Ruhry. Właśnie w jednym z większych miast tego zagłębia, w Essen, w Nadrenii Północnej-Westfalii, urodził się jego ojciec, również Jan. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, prawdopodobnie jako jeden z nielicznych członków rodziny powrócił do kraju ojczystego. Został policjantem w Łodzi. Tam właśnie, w lipcu 1921 r. urodził się bohater tego artykułu, Jan Dudziak junior. Późniejszy Jan Dudziak ps. „Sęp”. Być może właśnie służba w policji sprawiła, że Jan Dudziak senior został zawiadowcą stacji PKP w Dziembówku k. Kaczor i zamieszkał tam ze swą rodziną. Warto podkreślić, że w okresie międzywojennym Stacja Dziembówko była ostatnią stacją kolejową na szlaku Poznań-Chodzież–Piła usytuowaną po polskiej stronie granicy (za Dziembówkiem tory zostały rozebrane po stronie niemieckiej). Nasuwa się przypuszczenie, że oprócz obowiązków zawiadowcy, jako były policjant, wykonywał również zadania kontrwywiadowcze.

Mimo, iż z relacji rodziny wiemy, że w okresie międzywojennym Jan Dudziak senior prawdopodobnie pracował również jako zawiadowca stacji kolejowej w okolicach Inowrocławia, to wysoce prawdopodobne, że właśnie podczas zamieszkiwania w Dziembówku, Jan Dudziak junior był uczestnikiem kursu szybowcowego zorganizowanego w Szkole Szybowcowej w pobliskim Rzadkowie przez Poznański Okrąg Kolejowy Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej, który ukończył 1 września 1938 r. i uzyskał uprawnienia pilota szybowcowego kategorii B oraz odznakę pilota szybowcowego.

Okres okupacji niemieckiej

Początek tego okresu jest również owiany nimbem tajemnicy. Wprawdzie w materiałach bezpieki pojawia się wersja, iż i początkach okupacji Jan Dudziak junior został wywieziony na roboty przymusowe do Niemiec, gdzie miał poznać swą przyszłą żonę, a po ucieczce z tychże robót organizować Armię Krajową na terenie powiatu chodzieskiego, to bardziej wiarygodne wydają się być fakty przedstawione w relacjach przekazanych przez jego rodzinę.

Wynika z nich, że w początku okresu okupacji niemieckiej Jan Dudziak junior znalazł się w Łodzi. Przebieg wydarzeń utrwalony w przekazie rodzinnym rozpoczyna opowieść, która mogłaby być podstawą do scenariusza filmowego. Otóż ten młody Polak, na wieść, że jego sympatia, prawdopodobnie nawet już wówczas narzeczona, Jadwiga Kapuścińska, została wywieziona na roboty przymusowe do Niemiec, wyjechał w ślad za nią. Wykorzystując znakomitą znajomość języka niemieckiego, wyniesioną zapewne z domu rodzinnego i zamieszkiwania na terenach, gdzie język ten był powszechnie znany i używany, odnalazł miejsce jej pobytu. W znany tylko sobie sposób doprowadził do jej ucieczki z miejsca wykonywania przez nią pracy przymusowej i wspólnie udali się do Essen, gdzie wciąż zamieszkiwała część rodziny jego ojca.

Stamtąd ze swą wybranką powrócił najpierw do Łodzi, a potem do Warszawy, gdzie prawdopodobnie w 1940 lub 1941 r. zawarli związek małżeński. 15 sierpnia 1941 r. Jan Dudziak podjął pracę jako robotnik na Kolei Wschodniej/Ostbahn. Być może właśnie w tym okresie rozpoczął jakąś formę działalności konspiracyjnej, gdyż na skutek zagrożenia aresztowaniem przez okupacyjne władze niemieckie zmuszony był opuścić Warszawę. Udał się do Staszowa (ob. woj. świętokrzyskie). Tam wraz z żoną prowadził kawiarnię. W 1943 r. po incydencje, w trakcie którego goszczący w lokalu Niemcy w kieliszku z winem znaleźli okruchy szkła, ponownie zagrożony aresztowaniem zbiegł do miejscowości Biszcza pow. Biłgoraj, gdzie przebywał na pewno już w sierpniu 1943 r. Tam właśnie, 18 sierpnia, urodził się jedyny syn Jadwigi i Jana Dudziaków, Zbigniew.

O ile wcześniejsza działalność konspiracyjna Jana Dudziaka jest tylko hipotetyczna, to prowadził ją niewątpliwie w okresie pobytu na Lubelszczyźnie. Jak wspominała później jego żona, wielokrotnie „znikał w nocy” i miał skrytkę z bronią. Wysoce prawdopodobne, że właśnie wtedy nawiązał kontakt osobisty i organizacyjny z „cichociemnym” Edwinem Schellerem ps. „Czarny”, „Fordon”, który zrzucony podczas operacji „Tile” w nocy z 13 na 14 marca 1943 r. wylądował na placówce „Olcha” (ok. 9 km od Kielc) i dotarł do Warszawy, a po „aklimatyzacji” został przydzielony do Oddziału II KG AK na stanowisko oficera Referatu Centralnego i Kolejowego Wywiadu Ofensywnego w Warszawie. To „Czarny” od czerwca 1943 r. do aresztowania 15 lutego 1944 r. pracował jako zastępca kierownika Ekspozytury Wywiadu w Lublinie o kryptonimie „E 23”.

Po „wyzwoleniu”

Z udostępnionych dokumentów wynika, że po pewnym czasie Jan Dudziak, prawdopodobnie realizując zadania wywiadowcze, powrócił do Staszowa, gdyż podczas walk toczonych przez wojska sowieckie na utworzonym w końcu lipca 1944 r. na przyczółku baranowsko-sandomierskim, został stamtąd na podstawie zgody władz miasta Staszowa z dnia 9 września 1944 r. wraz z rodziną ewakuowany do Lublina. Z dokumentów wynika, że w początku 1945 r. Jadwiga Dudziak przebywała na terenie ówczesnego pow. janowskiego.

W działalności Jan Dudziaka ps. „Sęp” bardzo istotną jest okoliczność, że wiosną 1945 r. rozpoczął służbę w wojskowej szkole samochodowej w Łodzi. Wg materiałów byłego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego podjął pracę magazyniera w szkole kierowców przy Rejonowej Komendy Uzupełnień w Łodzi. W tym czasie miał nosił mundur podporucznika i mieszkał z rodziną u teściów przy ul. Przemysłowej 16 w Łodzi. Natomiast wg późniejszych zeznań Piotra Pawluka, była to szkoła „pod zarządem wojskowym Ministerstwa Broni”. Powstała na bazie prywatnej Szkoły Samochodowej „Lunek” założonej i prowadzonej przez składającego zeznania Pawluka w początku 1944 r., czyli jeszcze w okresie okupacji niemieckiej. Dudziak miał tam być instruktorem PW do maja, kiedy to „skręcił nogę i więcej się nie pojawił”.

Co istotne, i z pewnością nie przypadkowe, że w szkole tej wykładowcą był wspomniany wyżej były szef wywiadu AK w Lublinie Edwin Scheller, który po swym aresztowaniu przez Niemców przeszedł intensywne i niezwykle brutalne śledztwo. Zachował wówczas niezwykle godną postawę i przekazując Komendzie Okręgu AK informacje o przebiegu śledztwa uchronił ją przed dekonspiracją. Po wykupieniu z więzienia dzięki staraniom późniejszej żony Izabelli Kowalewskiej oraz Komendy Głównej i Komendy Okręgu Lubelskiego AK. Ze względu na krytyczny stan zdrowia został wówczas ewakuowany do Piaseczna pod Warszawą i urlopowany. Podczas Powstania Warszawskiego współpracował z oddziałami „Baszty” i „Lancy” w zakresie wywiadu oraz wraz z żoną zajmował się gromadzeniem lekarstw dla powstańców. Wobec narastającego zainteresowania Niemców wyjechał z żoną do Krakowa, a następnie do Piotrkowa Trybunalskiego. Po wkroczeniu wojsk sowieckich w poszukiwaniu kontaktów konspiracyjnych powrócił do Piaseczna, a następnie udał się do Łodzi. Wówczas to przypuszczalnie działał już w strukturach Delegatury Sił Zbrojnych (DSZ) na Kraj. „Fordon” ucząc w Łodzi w szkole samochodowej, nawiązał kontakt ze Sztabem Okręgu Pomorskiego (Bydgoskiego) DSZ.

Sęp”

W kwietniu 1945 r. na spotkaniu, które odbyło się w Poznaniu z inicjatywy Szefa Wydziału Specjalnego Komendy Okręgu Pomorsko-Bydgoskiego Delegatury Sił Zbrojnych, ppor. Józefa Hinca ps. „Oracz”, z udziałem por. Edwina Schellera ps. „Fordon”, por. Jana Dudziaka i ppor. Zbigniewa Kucharskiego ps. „Lubicz” w ww. składzie powołane zostało kierownictwo grupy dywersyjnej. „Fordon” mianowany został dowódcą całej grupy, a „Sęp” jej stałego patrolu, który miał występować w mundurach wojskowych (w miarę potrzeb powoływane być miały również patrole w celu przeprowadzenia konkretnych akcji działające w ubraniach cywilnych). „Oracz” przekazał wówczas kilka jednostek broni i zadania do wykonania. Miał to być werbunek nowych członków, działalność propagandowa, zdobywanie broni oraz środków materialnych i finansowych na rzecz organizacji.

W końcu kwietnia lub początku maja kadra i część członków grupy przerzucona została z Łodzi do Bydgoszczy. Właśnie Bydgoszcz i otaczające ją powiaty miały być głównym terenem jej działania.

Ze względu na znajomość terenu wynikającą z zamieszkiwania na nim w okresie przedwojennym „Sępa” oraz stosunkowo niedużej odległości od Bydgoszczy (ok. 80 km), patrol Jana Dudziaka przemieścił się w okolice znanego mu Dziembówka k. Kaczor i rozpoczął działalność na terenie powiatu chodzieskiego i sąsiednich (pilski, wyrzyski). Prawdopodobnie główną bazą wypadową była, częściowo wówczas wypalona, leśniczówka w Lesie Dziembowskim. Należy brać pod uwagę również argument przedstawiony w dokumentach aparatu bezpieczeństwa, iż jednym z motywów wyboru tego rejonu była okoliczność, że jego ojciec nadal był zawiadowcą stacji w Dziembówku i właśnie u niego zamieszkał wraz z rodziną (brak jednak jakichkolwiek dokumentów dotyczących ewentualnych przesłuchań na tę okoliczność Jana Dudziaka seniora, choć w niektórych dokumentach znajduje się potwierdzenie przebywania w Dziembówku żony Jana Dudziaka juniora).

Wkrótce po rozlokowaniu się na swym docelowym terenie operacyjnym patrol „Sępa” rozpoczął swą działalność. Po zwerbowaniu w szeregi współpracowników milicjantów z miejscowego posterunku, uzyskał informację o planowanym na 17 czerwca transporcie broni na trasie Kaczory – Chodzież. Próba przejęcia tego transportu podjęta przez przybyły z Bydgoszczy patrol pod dowództwem „Fordona”, na skutek niefortunnego zbiegu okoliczności zakończyła się jednak niepowodzeniem.

19 czerwca 1945 r. o godz. 4.00 patrol „Sępa” wzmocniony przybyłym z Bydgoszczy patrolem „Lubicza”, dokonał wspomnianej na wstępie spektakularnej akcji. Żołnierze podziemia współpracując z kilkoma funkcjonariuszami MO z Posterunku w Kaczorach, po opanowaniu Urzędu Pocztowego (zablokowana została centrala telefoniczna) i posterunku milicji, zajęli sowiecką Komendanturę Wojenną. Jej komendant, lejtnant Jan Kamieniew, został zastrzelony na miejscu przez dowodzącego akcją „Sępa”. Warto podkreślić, że zarówno szeregowi żołnierze sowieccy, jak i niewtajemniczeni w szczegóły milicjanci, którzy wpadli w ręce partyzantów zostali puszczeni wolno.

Akcja ta wywołała reakcję zarówno okupacyjnych sił sowieckich, jak i miejscowego aparatu bezpieczeństwa. Niezwłocznie sformowana została grupa pościgowa składająca się z 28 żołnierzy sowieckich i 8 pracowników Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa w Chodzieży dowodzonych przez jego kierownika ppor. Karola Wójcika. Ok. godz. 8.00 dwoma samochodami wyruszyła w ślad za partyzantami. Natrafiła na nich tego samego dnia ok. godziny 17.00 w odległości ok. 20 kilometrów od Kaczor. Mimo wymiany ognia po żadnej ze stron nie było ofiar. Na skutek przewagi liczebnej i uzbrojenia, w ogniu walki żołnierze „Sępa” zmuszeni zostali do porzucenia powózki konnej, roweru i dokumentów zarekwirowanych w sowieckiej komendanturze. Wg dokumentów bezpieki, to wówczas rozstrzelany został uprowadzony z Kaczor zastępca komendanta st. sierżant Piotr Gonczarow. Warto dodać, że w akcji pościgowej brał też udział 38-osobowy oddział kawalerii Armii Czerwonej, który przeczesywał pobliskie lasy.

W kolejnych dniach aresztowani zostali współpracujący z „Sępem” milicjanci i udzielający wsparcia mieszkańcy okolicznych miejscowości (Dziembowa, Kaczor, Morzewa, Prawomyśla, Żelechowa). Po rozprawach przed Wojskowym Sądem Okręgowym w Poznaniu, które odbyły się już w sierpniu i wrześniu tego samego roku skazani zostali na kary więzienia.

Wkrótce po rozbiciu komendantury w Kaczorach „Sęp” dzięki pracy komórki legalizacyjnej Komendy Okręgu Pomorsko-Bydgoskiego DSZ prowadzonej przez Wojciecha Piszcza uzyskał nowe personalia. Zaczął posługiwać się tymczasowym dowodem osobistym wystawionym 11 lipca 1945 r. w Bydgoszczy na nazwisko Jan Zawadzki, s. Jana i Marii z d. Kwiatkowska. Dokumenty legalizacyjne otrzymała również jego żona, która wg dokumentów bezpieki tuż po akcji w Kaczorach opuściła Dziembowo i wyjechała do rodzinnej Łodzi.

W coraz trudniejszych warunkach operacyjnych Grupa „Fordona”, w tym patrol „Sępa”, podejmowała dalsze działania skierowane przeciwko „nowej władzy”. Prowadzone były zarówno na terenie Bydgoszczy, jak i okolic (m.in. Miasteczko Krajeńskie).

Jedną z tych, które mały wpłynąć na sprawną realizację dalszych planów, podlegli bydgoskiej komendzie konspiratorzy zrealizowali 27 czerwca 1945 r. Dokonali wówczas rekwizycji samochodów będących na stanie wspomnianej wyżej łódzkiej szkoły samochodowej (1 wóz typu wojskowego z ul. Daszyńskiego i 1 DKW z ul. Nowotki).

Z biegiem czasu zwiększająca się skuteczność działań prowadzonych przez aparat bezpieczeństwa, coraz sprawniejsza ich koordynacji, czy też coraz powszechniejsze wprowadzanie agentury w szeregi organizacji podważających fundamenty panującej z sowieckiego nadania władzy doprowadziły do „wsypy” na szczeblu pomorskiej Komendy Okręgu DSZ. Po licznych aresztowaniach jej działalność została praktycznie sparaliżowana. Zagrożony aresztowaniem był również Jan Dudziak „Sęp”. Ukrywał się na Dolnym Śląsku i planował ucieczkę poza granice Polski. Warto dodać, że przez kilka lat po wojnie, aż do 1955 r., był poszukiwany przez UB w Łodzi jako były członek podziemia. Ciągłej inwigilacji poddana była również mieszkająca w Łodzi jego żona. Poszukiwań tych zaprzestano dopiero w chwili przyjęcia za wiarygodną wersji, że został zastrzelony przez swego kolegę/podwładnego Domina podczas powrotu z zabawy tanecznej w m. Kiełcz na ziemi lubuskiej. Wersja ta obowiązywała nawet w późniejszym obiegu naukowym.

Informacje i dokumenty uzyskane niedawno przez pracowników Biura Poszukiwań i Identyfikacji w Bydgoszczy od członków rodziny Jan Dudziaka ps. „Sęp” (syna i wnuka) pozwoliły na weryfikację wielu istotnych faktów z jego życia. Przede wszystkim wykluczyły obowiązującą dotychczas wersję jego śmierci. Obecnie można postawić tezę, że Jan Dudziak, zagrożony aresztowaniem, rzeczywiście usiłował wydostać się z kraju. Podczas podróży pociągiem w pobliżu m. Kaławsk (obecnie Węgliniec, woj. dolnośląskie), gdzie mieścił się punkt repatriacyjny, w trakcie sprawdzania tożsamości podjął próbę ucieczki i w jej trakcie został postrzelony w prawe biodro. Choć na pozór wydawałoby się, że nie powinna to być poważna rana, to okazała się być śmiertelną. Jak wynika z zawiadomienia kierowanego do „ob. Zawadzkiej Jadwigi” (nazwisko legalizacyjne żony „Sępa”) przez Zarząd Gminy w Kaławsku i podpisanego przez wójta gminy Karola Pawluka: „dn. 3 czerwca 1946 r. o godz. 11.15 został zastrzelony podczas ucieczki przez Wojskowe władze kontrolne, przy Punkcie Zdawczym wyjeżdżających do Niemiec”.

Jego ciało zostało pogrzebane na jednym z cmentarzy należących do ówczesnej parafii w Kaławsku.

Obecnie prowadzone są prace poszukiwawcze z udziałem pracowników Biura Poszukiwań i Identyfikacji Instytutu Pamięci Narodowej, których celem jest odnalezienie miejsca pochówku doczesnych szczątków Jana Dudziaka ps. „Sęp” i godne ich pogrzebanie oraz przywrócenie pamięci o Nim i jego działaniach.

Jan Wieruszowski

Opracowano na podstawie:

- materiały archiwalne Instytutu Pamięci Narodowej,

- materiały archiwalne Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej. Archiwum i Muzeum Pomorskie Armii Krajowej oraz Wojskowej Służby Polek,

- relacje i dokumenty udostępnione przez syna i wnuka Jana Dudziaka.

 


Napisz komentarz
Komentarze
zachmurzenie małe

Temperatura: 13°CMiasto: Złotów

Ciśnienie: 1014 hPa
Wiatr: 15 km/h

ReklamaMarcin Porzucek - Poseł na Sejm RP
KOMENTARZE
Autor komentarza: szpachlowanie malowanieTreść komentarza: Na pzl i na zlotowskie golasa ubierają! StajĄ na głowie, żeby go ubrać i odchamić.Data dodania komentarza: 27.04.2024, 10:10Źródło komentarza: Oda do dupy - odpowiadamy prawnikom!Autor komentarza: pzlTreść komentarza: Zaglądając na zlotowskie i do aktualności można odnieść wrażenie, że golasgate to najważniejsze wydarzenie kwietnia 2024, może nawet roku. Żenada.Data dodania komentarza: 26.04.2024, 14:39Źródło komentarza: Oda do dupy - odpowiadamy prawnikom!Autor komentarza: wymowneTreść komentarza: Bohater zdarzenia miał szansę wypowiedzieć się przed publikacją, nie zrobił tego. Zaczął się dopiero wybielać jak sprawa nabrała rozgłosuData dodania komentarza: 26.04.2024, 14:39Źródło komentarza: Oda do dupy - odpowiadamy prawnikom!Autor komentarza: PulitzerTreść komentarza: Trafnie do tamtejszych dziennikarzy pisanie w cudzysłowie.Data dodania komentarza: 26.04.2024, 14:02Źródło komentarza: Oda do dupy - odpowiadamy prawnikom!Autor komentarza: RedakcjaTreść komentarza: Drogi "Dziennikarzu" z wiadomego portalu. Insynuacją jest, że ktoś nie został wysłuchany. To była notatka, że miało miejsce pewne zdarzenie. Obrazowo: zamieszczacie informacje o wypadkach samochodowych. Nie ma w nich wywiadów z kierowcami - uczestnikami kolizji. Tu jest tak samo. Przyjazna Państwu osoba nie kwestionuje, że była rozebrana. To jest ta niestosowność, którą poruszył portal 77400.pl. Nie chodzi się do sąsiadów "w gości" w ten sposób. Tym bardziej, że mieszkanką jest kobieta, któa sobie tego nie życzy!Data dodania komentarza: 26.04.2024, 13:49Źródło komentarza: Oda do dupy - odpowiadamy prawnikom!Autor komentarza: ZłotowianinTreść komentarza: A 77400.pl oczernia. Przynajmniej jest jakaś równowaga w przyrodzie. Poczekajmy na sprawy sądowe. Czy gdzieś jest napisane, że to 77400.pl ma monopol na prawdę?? Bo czytając ten smutny portal odnoszę właśnie takie wrażenie. Czytałem wszystkie artykuły w tej sprawie i w mojej opinii bardziej wiarygodna jest jednak wersja pana prezesa. No ale obiektywny portal 77400.pl przecież wie najlepiej i bez wysłuchania drugiej strony publikuje szkalujące artykuły. No i oczywiście nie miało to nic wspólnego z II turą wyborów na burmistrza :D:D:D. To się nazywa rzetelne dziennikarstwo. żal.plData dodania komentarza: 26.04.2024, 11:48Źródło komentarza: Oda do dupy - odpowiadamy prawnikom!
Reklama
News will be here
Reklama