Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 28 marca 2024 09:29
Przeczytaj!
Reklama

Flucht - oszukać przeznaczenie

Podziel się
Oceń

Czy można oszukać przeznaczenie? To niewątpliwie dyskusyjne pytanie. Niektóre historie związane z Krajną zdają się jednak potwierdzać, że jest to możliwe. Takim przykładem są dzieje byłej mieszkanki Krajenki i jej rodziny. Wkrótce na 77400 pojawią się podobne historie.
Flucht - oszukać przeznaczenie
Krajenka (Krojanke), jesień 1939

Autor: Fot. Zbiory GB Krajenka

1 września 1939 roku wojska niemieckie zaatakowały tereny II Rzeczpospolitej. Jeden z kierunków agresji biegł m.in. z Ziemi Krajeńskiej, która po pierwszej wojnie światowej nie zrzuciła jarzma pruskiego zaboru. Konsekwencją niekorzystnych rozstrzygnięć międzynarodowych stało się między innymi to, że obszar ten poddany został silnej germanizacji. Nie powinien zatem zaskakiwać fakt, że wielu ówczesnych mieszkańców Krajenki z entuzjazmem przyjęło fakt wybuchu II wojny światowej. Dowodem potwierdzającym tego rodzaju twierdzenie są chociażby zachowane fotografie z krajeńskiego rynku, na których miejscowa ludność świętuje sukcesy frontowe razem z żołnierzami Wehrmachtu.

Sześć lat później nie było już śladu po tamtej radości. Większość Niemców miała świadomość zbliżającej się klęski. Dla mieszkańców zachodniej Krajny stało się to oczywiste na początku stycznia 1945 roku. To właśnie wówczas niemiecki gauleiter Franz Schwede–Coburg ogłosił hasło „Regen” („Deszcz”) dla południowo–wschodnich powiatów Pomorza, które oznaczało dla ludności cywilnej konieczność przygotowania się do opuszczenia zagrożonego terenu. Kolejne tego typu zarządzenie o kryptonimie „Hagel” („Grad”) zawierało już nakaz ewakuacji. Zostali nim objęci nie tylko stali mieszkańcy Krajenki i najbliższych miejscowości, ale również bliżej nieokreślona liczba osób, która w rożnym czasie przybyła na ten obszar.

Publikacje niemieckie wskazują, że tuż przed wkroczeniem Sowietów Krajenka była niemal całkowicie opustoszała. Potwierdza to również relacja Polaka, Bernarda Kokowskiego, który przebywał wraz z rodziną na terenie miasta w momencie przejścia frontu. Tak opisywał przebieg ewakuacji: „Większa część niemieckiej ludności zastosowała się w Krajence do rozkazu wyjazdu, opuszczając miasteczko w dniu 27 i 28 stycznia 1945 roku. Hitlerowcy byli bezwzględni jeśli chodzi o wysiedlanie. Chodzili po domach i kazali szykować się. Kto nie miał własnego środka lokomocji miał ładować się do wojskowych samochodów, które odwoziły ludność do Szczecinka i dalej. Rodzina moja – ażeby uniknąć ewakuacji – ukryła się w piwnicy”.

Na wyjazd zdecydowała się również Margarete Franz oraz jej dzieci. Nazwisko rodowe tej kobiety brzmiało Stachnik. Niewykluczone więc, że miała polskie korzenie. Warto dodać, że nazwisko to było dość dobrze znane w Krajence, a to za sprawą batalii o zachowanie polskiej szkoły w tym mieście. W 1932 roku placówka została ostatecznie zamknięta przez Niemców. Oficjalnym powodem była zbyt mała liczba uczniów. Wcześniej władze niemieckie zastosowały szantaż ekonomiczny, wywierając w ten sposób presję m.in. na rodzinę Stachników, by ta zaniechała posyłania dzieci do polskiej szkoły. Istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że Margarete Franz była z nimi spokrewniona.

Masowe ucieczki rozpoczęły się prawdopodobnie na tydzień przed wkroczeniem Armii Czerwonej do Krajenki. Ludność otrzymała zalecenie udania się do powiatu Ueckermunde (Meklemburgia). Ostatni transport kolejowy w tym kierunku wyruszył w południe 26 stycznia 1945 roku. Piła była już pod ostrzałem artylerii, właśnie z tego powodu pociąg ewakuacyjny pojechał przez Złotów. Niektórzy uciekinierzy korzystali z własnego transportu. Tak postąpiła Margarete Franz i jej dzieci, którzy razem udali się na północ. Nie byli zatem świadkami późniejszego spalenia Krajenki, nie padli też ofiarą gwałtów i grabieży ze strony Sowietów.

Można napisać, że mieli szczęście. To zdawało ich jednak opuszczać. Przemieszczaniu nie sprzyjały bowiem panujące wówczas warunki. Mowa o siarczystych mrozach (sięgały około minus 30 stopni Celsjusza), dużych opadach śniegu oraz chaosie towarzyszącym działaniom wojennym. Zapewne to wszystko razem spowodowało, że nie dotarli na czas do Gdyni. Statek pasażerski M/S „Wilhelm Gustloff”, którym planowali udać się do Niemiec, wypłynął z portu 30 stycznia 1945 roku. Tego samego dnia wojska sowieckie zdobyły Krajenkę i rozpoczęły niszczenie miasta.

Pozorny pech okazał się jednak szczęśliwy w skutkach. M/S „Wilhelm Gustloff”, z około 10 000 pasażerami na pokładzie, został zatopiony 30 stycznia około godziny 22:25. Stało się tak za sprawą trzech torped, które zostały wystrzelone przez sowiecki okręt podwodny S-13. W wyniku rozkazu kmdr. ppor. Aleksandra Marineski niemal wszyscy pasażerowie M/S „Wilhelm Gustloff zginęli. Należy wspomnieć, że czyn ten nie został uznany za zbrodnie wojenną. Statkowi pasażerskiemu towarzyszył bowiem torpedowiec „Löwe”. Zatopienie „Gustloffa” było więc zgodne z Traktatem w sprawie ograniczenia uzbrojenia morskiego z 25 marca 1936 r.

Margarete Franz i jej dzieci dotarli na teren Niemiec kolejnym okrętem. Bezpieczne schronienie znaleźli w miejscowości Lutten koło Oldenburga i przeżyli wojnę. W późniejszym okresie dołączył do nich również Lucjan Franz – mąż Margarette. Tragiczna historia II wojny światowej zakończyła się więc dla nich dość szczęśliwie. Mogło być jednak inaczej. Równie dobrze data 30 stycznia 1945 roku mogła zapisać się tragicznymi głoskami w historii tej rodziny.

 

 

 

źródła:

T. Gasztold, Na drogach ewakuacji, s. 161–162, [w:] red. Andrzej Czechowicz, Pogranicze i Kaszuby w latach terroru, Koszalin 1970

H. Lindenblatt, Pommern 1945: eines der letzten Kapitel in der Geschichte vom Untergang des Dritten Reiches, Wurzburg 1984

H. Brodziak, Krajenka miasto i gmina, Krajenka 2001

strona internetowa Muzeum II wojny światowej

https://www.gedenkseiten.de/ursula-funke/


Napisz komentarz
Komentarze
zachmurzenie duże

Temperatura: 12°CMiasto: Złotów

Ciśnienie: 987 hPa
Wiatr: 25 km/h

ReklamaMarcin Porzucek - Poseł na Sejm RP
KOMENTARZE
Autor komentarza: odpTreść komentarza: Pod skrzydełkami i szkolony przez Wełniaka to albo będzie apodyktyczny tak jak on, albo będzie cały czas zaglądał w telefon czekając na instrukcjeData dodania komentarza: 27.03.2024, 22:23Źródło komentarza: Podatek od psów w Złotowie? A może też od posiadania innych zwierząt?Autor komentarza: XDTreść komentarza: Dałeś sobie sam odpowiedz twierdzącą.Data dodania komentarza: 27.03.2024, 07:58Źródło komentarza: Podatek od psów w Złotowie? A może też od posiadania innych zwierząt?Autor komentarza: JolaTreść komentarza: Czy ktoś naprawdę czyta te wypociny?Data dodania komentarza: 27.03.2024, 00:35Źródło komentarza: Podatek od psów w Złotowie? A może też od posiadania innych zwierząt?Autor komentarza: Piotr Janusz TomaszTreść komentarza: To prawda, może być coraz trudniej. To nie znaczy, że należy się poddawać. Kolejne historie wkrótce na 77400.pl. To jedyny portal w regionie, który postawił na historię. Poza tym trzyma poziom i prawy kurs od niemal 15 lat. Dlatego moje teksty nadal będą się tu pojawiać. Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia 7 kwietnia.Data dodania komentarza: 26.03.2024, 19:16Źródło komentarza: Śmierć funkcjonariusza w Skórce koło PiłyAutor komentarza: sesjaTreść komentarza: Mądrze Żelichowskiemu odpowiedział radny Justyna, że jeżeli Żelichowski, tzn. rada, wprowadzi taki podatek, to gwarantuje mu że znowu będzie więcej psów na ulicach, a na chwilę obecną mamy z tym spokójData dodania komentarza: 26.03.2024, 18:47Źródło komentarza: Podatek od psów w Złotowie? A może też od posiadania innych zwierząt?Autor komentarza: minionTreść komentarza: Ceranowski może mieć żydowskie pochodzenie. Takie lumpy jak on, jak pamiętam, w razie siku uciekały gdzieś w ustronne miejsce żeby kto nie zobaczył ich obrzynka. Poza tym jako tak zwany dziennikarz wykazał się służalczością wobec Króla Flaków. To go pogrąża.Data dodania komentarza: 26.03.2024, 14:27Źródło komentarza: Narodowy Dzień Pamięci Polaków Ratujących Żydów
Reklama