Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 5 maja 2024 11:20
Przeczytaj!
Reklama
News will be here

„WILCZĘTA” – Dzieci i wnuki Żołnierzy Wyklętych wróciły na Pogranicze

Podziel się
Oceń

                          Nareszcie przestają szpecić i straszyć symbole Naszej niewoli!Choć ten temat pozornie nie dotyczy Ziemi Złotowskiej, to jednak pośrednio dotyka i naszego regionu.
„WILCZĘTA” – Dzieci i wnuki Żołnierzy Wyklętych wróciły na Pogranicze

Autor: Dariusz Żurek

    Pewnie już wszem i wobec wiadomo, że w piątek, 8 września,  przestało istnieć mauzoleum żołnierzy sowieckiej Armii Czerwonej w nie tak odległej Trzciance. Można powiedzieć, że wreszcie wraca normalność. Z przestrzeni publicznej po wieloletniej obecności zniknął symbol dominacji okupanta, który mienił się „wyzwolicielem”. Jednak oprócz uzasadnionej radości pojawiły się i głosy krytyczne. Protestujący wręcz mówią, że to jakiś „wyjątkowy przejaw barbarzyństwa”.

    Tu pragnę przekazać, że nie jest to jakiś wyjątek. Normalność wraca również w innych rejonach kraju. Jako przykład przywołam wydarzenie z leżącego tuż przy granicy Wielkopolski Powiatu Wieruszowskiego. Nie ukrywam, że miałem w nim znaczny udział.

    Postaram się w skrócie przedstawić, jak do tego doszło. Wszystko zaczęło się wiosną ubiegłego roku, gdy po wielu latach nieobecności w stronach rodzinnych pojechałem na Pogranicze Wielkopolski, Ziemi Łódzkiej oraz Dolnego i Górnego Śląska, na tereny gdzie działał mój Ojciec, Żołnierz Wyklęty Jan Żurek ps. „Groźny”, „Czarny”. Zacząłem wówczas na nowo odkrywać miejsca z Nim i jego kolegami związane. Miejsca, gdzie prowadzili walkę, gdzie wówczas żyli i gdzie niektórzy z Nich ginęli. Także te, gdzie cierpieli katusze w piwnicach bezpieki. Wkrótce zdałem sobie sprawę z tego, że jestem tam dokładnie 70 lat później niż rozgrywające się wówczas wydarzenia. 

    Nie przypuszczałem wówczas, że „przypadkowo” dojdzie do nieprzypadkowych spotkań. Spotkań z innymi „Wilczętami”. Potomkami i członkami rodzin żołnierzy oddziału AK „Tartak” pod dowództwem Franciszka Olszówki ps. „Otto”, a później Stanisława Panka ps. „Rudy” i Oddziału Partyzanckiego SOS Obwodu Wieluń Konspiracyjnego Wojska Polskiego (kryptonim „Jastrzębie”, „Oświęcim”) dowodzonego przez Alfonsa Olejnika ps. Babinicz”oraz wspierających ich cywilów.

    Tę szczególną grupę oprócz mnie, syna Jana Żurka ps. „Groźny”, tworzyli m. in.: Iwona Chowańska – przewodnicząca Społecznego Komitetu Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Kępnie, Irena Jokiel – rodzina Idziego Piszczałki ps. „Pantera”, Jadwiga Dyktus – rodzina Edwarda Szemberskiego ps. „Śmigus” i „Lwowiak”, ks. Edward Wala – syn Stefana Wali i Artur Panek – wnuk Franciszka Panka ps. „Spokojny”.

    Nie przypuszczałem również, że ciągu następnych kilku miesięcy, właśnie 70 lat później, wspólnie z Nimi wezmę udział w tak ważnym procesie przywracania pamięci o Żołnierzach II Konspiracji. O Żołnierzach Powstania Antykomunistycznego. Tych żołnierzach, którzy podjęli bezkompromisową walkę z sowieckim okupantem i jego kolaborantami.

    Przywracając pamięć o działalności oddziału AK „Tartak” chciałbym przypomnieć, że najbardziej spektakularną przeprowadzoną w tym czasie akcją, a jednocześnie tragiczną dla jej uczestników była „Akcja Czastary”, która była odwetem za śmierć Franciszka Olszówki ps. „Otto”. Została bardzo sprawnie przeprowadzona, jednak następnego dnia, po otoczeniu partyzanckiej kwatery przez oddział KBW, zginął dowodzący nią Wiktor Wójcik ps. „Wilczek”, a pięcioro członków oddziału aresztowano i poddano intensywnemu, okrutnemu śledztwu na znanym ze stosowania szczególnie brutalnych metod posterunku milicji w Bolesławcu. Byli to m.in.: Helena Motyka „Dziuńka”, Irena Tomaszewicz „Danka”, Edward Szemberski „Śmigus”, „Lwowiak” i Roman Roszowski „Wiarus”.

    „Dziuńka”, „Śmigus” i „Wiarus” oraz Idzi Piszczałka „Pantera” (zatrzymany w innej akcji likwidowania oddziału „Otta” między 18 a 20 lutego) zostali straceni 18 lipca 1946 r. we wrocławskim więzieniu przy Kleczkowskiej. Do dziś spoczywają w bezimiennych mogiłach…

    Nie wiem, czy to chichot historii, ale jedynym dotychczasowym lokalnym śladem tych wydarzeń była wisząca na budynku Stacji Czastary tablica, ufundowana rzekomo w imieniu i przez „społeczeństwo powiatu wieruszowskiego”, upamiętniająca okupantów sowieckich i szkalująca biorących udział w tej akcji Żołnierzy Podziemia Antykomunistycznego.

    Gdy wielokrotnie odwiedzaliśmy to miejsce targały nami przeróżne uczucia. Od gniewu, złości i żalu po niedowierzanie, że „to” jeszcze tu wisi. Z biegiem czasu coraz mocniej przekonywaliśmy się, że musimy podjąć działania w celu jej usunięcia.

    Działania te przyniosły skutek w końcowych dniach sierpnia. To właśnie wtedy, przed niespełna miesiącem, nastąpiło niejako symboliczne zakończenie „Akcji Czastary”. To właśnie wtedy, została w końcu usunięta wspomniana wyżej tablica.

    Tym wydarzeniem poczyniliśmy kolejny krok w odkłamywaniu Historii. Naszej Historii. Jeden z niewielkich, w skali obecnego jeszcze w przestrzeni publicznej zakłamania i fałszu, ale jakże ważny dla Tamtej Ziemii. Dla Pogranicza Wielkopolski, Ziemi Łódzkiej oraz Dolnego i Górnego Śląska.

    Jest przykrym, że to dopiero my, „Wilczęta”, musieliśmy wszcząć odpowiednie kroki. Ta tablica czcząca pamięć okupantów sowieckich dotąd nie wadziła nikomu. Teraz jednak, dzięki pomocy profesora Tomasza Panfila i działaczom kolejarskiej „Solidarności”, to się już dokonało.

    Cieszy, że i najwyższe władze Polskich Kolei Państwowych zaczęły wreszcie wypełniać swe obowiązki i niemal natychmiast, po naszym wniosku, bez zwłoki podjęły właściwą decyzję.

                  Dariusz Żurek



Napisz komentarz
Komentarze
zachmurzenie duże

Temperatura: 24°CMiasto: Złotów

Ciśnienie: 1009 hPa
Wiatr: 22 km/h

ReklamaMarcin Porzucek - Poseł na Sejm RP
Reklama
News will be here
Reklama